___________________________________
Mulat posadził mnie na kanapie, nie przestając całować.
-Zayn...przestań...już-mówiłam między pocałunkami.
Chłopak tylko się uśmiechnął i nie przestał, wręcz przeciwnie. Lekko odepchnęłam go od siebie, tak że wylądował na podłodze. Popatrzyłam na niego i wybuchłam śmiechem. Trzymając się za brzuch, położyłam się na kanapie.
-To wcale nie było śmieszne-powiedział Malik wstając z podłogi.
-By...było Zayn. Szkoda,że nie widziałeś swojej miny-nie mogłam przestać się śmiać.
-Jane...przestań. Zawstydzasz mnie-powiedział odwracając się do mnie tyłem i zakrywając twarz kołnierzem koszuli.
-Ojej-wstał z kanapy i objęłam go od tyłu.-Zawstydziłam Zayna Malika?
-Żartowałem-powiedział, błyskawicznie odwracając się przodem do mnie.
Objął mnie w pasie i przyciągnął bardzo blisko siebie. Pocałował moją szyję i po tym samym miejscu przejechał lekko nosem, co wzbudziło we mnie dreszcze. Tą miłą chwilę przerwał mój telefon. Niechętnie odeszłam od Zayna i podniosłam komórkę z kanapy. Zanim odebrałam poczułam,że Malik znowu obejmuje mnie w talii i całuje w kark. Uśmiechnęłam się i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Ha...
-Jane, do jasnej anielki, gdzie ty się podziewasz?! Wracaj do domu! Natychmiast!- musiałam lekko odsunąć telefon od ucha, gdyż moja mama bardzo głośno krzyczała do słuchawki.
-Mamo, już wracam. Spokojnie. Nie jest tak późno.
-Może nie jest późno, ale jest ciemno. Wiesz jak niebezpiecznie jest chodzić nocą po Londynie. Z każdego...
-Tak mamo, wiem-wypuściłam powoli powietrze przerywając mojej rodzicielce. Tysiąc razy już mi to powtarzała.-Już wracam.
Rozłączyłam się. Mój... nie wiem czy mogę już tak o nim mówić, dobra...chłopak powiedział szeptem wprost do mojego ucha:
-Nie idź.
-Muszę. Moja matka mnie zabije, jak nie wrócę na noc do domu.
-Odprowadzę cię-powiedział delikatnie całując mnie w policzek.
-Nie trzeba, Zayn. Sama trafię do domu-zaśmiałam się.-Jestem już dużą dziewczynką.
Powiedziałam i cmoknęłam go w czubek nosa.
-Moją dziewczynką-powiedział na co zarumieniłam się.
Wyszłam z objęć Mulata i udałam się do holu. Chłopak podążył za mną.Oparł się o ścianę, kiedy ja ubierałam buty oraz płaszcz. Podniosłam na niego wzrok. Stał oparty o tą ścianę, wyraźnie smutny.
-Zayn wszystko ok?-zapytałam podchodząc do niego.
-Tak...To znaczy nie...Boję się o ciebie Jane-powiedział patrząc mi w oczy.-A jeżeli coś ci się stanie? Nie wybaczę sobie.
-Zayn-uśmiechnęłam się próbując jakoś dodać mu otuchy.-Nic mi nie będzie. Wcale nie mam tak daleko do domu.
Chłopak pokiwał głową, ale nic nie odpowiedział. Cmoknęłam go w policzek i otworzyłam drzwi na zewnątrz. Kiedy chciałam wyjść Zayn złapał mnie za rękę i zapytał:
-Na pewno nie chcesz, żebym cię odprowadził?
-Na pewno-odpowiedziałam.
-Uważaj na siebie-powiedział i pocałował mnie.
-Wiem tato-uśmiechnęłam się.
-Jane ja mówię poważnie-powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Wiem. Cześć-powiedziałam jeszcze raz go całując.
-Pa.
Ostatni uśmiech i zeszłam ze schodów. Pomachał mu jeszcze,kiedy byłam na chodniku. Chłopak zrobił to samo. Ruszyłam przed siebie. Było chłodno, nawet zimno. Wokoło ciemno. Lekko się bałam.,,Jane, tu nie ma się czego bać"-mówiłam sobie w myślach, ale niewiele to dało.-,,Czemu się nie zgodziłam,żeby Zayn ze mną szedł?"Nagle usłyszałam za sobą kroki. Przyśpieszyłam. osoba za mną też.,,O Boże, o matko, o ludzie."-Mówiłam w myślach starając się nie oglądać do tyłu. Szłam coraz szybciej, podobnie jak ten ktoś za mną. Po chwili, poczułam jak ten sam ktoś łapie mnie za łokieć i obraca w swoją stronę.
-Cześć kochanie-usłyszałam głos...tak dobrze myślicie. Josha.
-Josh puść mnie-prosiłam roztrzęsiona.
-Nie żabko-powiedział przysuwając mnie bardzo blisko siebie.-I co? Gdzie twój Zayn? Nie ma go? Jaka szkoda.
-Josh, błagam. Puść mnie bo zacznę krzyczeć-zagroziłam. Nagle poczułam coś ostrego na moim brzuchu. Nóż?
-Ani mi się waż-wycedził przez zęby.-Inaczej twój śliczny brzuszek, będzie miał śliczną dziurę w środku.
-Jesteś nienormalny-wyszeptałam całkiem przerażona.
-Za to mnie kochasz, pamiętasz?
*oczami Zayna*
Nie mogłem usiedzieć na miejscu. Muszę... Muszę za nią iść.Usiadłem na kanapie i wstałem z niej. Potem podszedłem do stolika, tylko po to żeby znowu opaść na kanapę. Wplotłem ręce we włosy. W końcu podjąłem decyzję.Wstałem i udałem się do holu. Kiedy ubierałem już płaszcz ze schodów usłyszałem głos Harry`ego:
-Dokąd idziesz?
-Za Jane-odpowiedziałem otwierając drzwi.
-Czekaj. Idę z tobą-odpowiedział i już po chwili stał obok mnie ubrany i gotowy do wyjścia.
Westchnąłem i wyszliśmy. szedłem bardzo szybkim krokiem, a Loczek starał się dotrzymywać mi kroku.
Szliśmy w kompletnej ciszy. Lekko mnie ona przytłaczała. Już miałem się odezwać, kiedy usłyszałem głos mojej dziewczyny:
-Josh, puść mnie.
Automatycznie moje ręce zacisnęły się w pięści. Czego ten idiota od niej chce? Już miałem się na niego rzucić, ale poczułem na sobie dłoń Harry`ego. Wydawał się spokojny. Pociągnął mnie w stronę krzaków. Ukryliśmy się za nimi i obserwowaliśmy co ten chłopak robi z Jane. Kiedy przyłożył jej nóż do brzucha, maiłem ochotę zabić go na miejscu. Już chciałem wstawać, ale mój przyjaciel pociągnął mnie za ramię i szepnął:
-Wyjdziemy w odpowiednim momencie. Jeżeli wyjdziemy teraz on, na pewno coś jej zrobi.
Przytaknąłem głową. Chłopak miał rację. Siedzieliśmy w tych krzakach, kiedy nagle Harry stracił równowagę. Zaczęły go boleć nogi i przewrócił się do tyłu, łamiąc przy tym jakąś gałązkę. Zobaczyłem jak ten wariat odwraca się. ,,O matko. Już po nas"
*oczami Jane*
Kiedy Josh się odwrócił, chciałam uciec, ale on jak na złość ścisnął moją rękę mocniej. Zobaczyłam jak wolną ręką wyciąga pistolet.,,Pistolet? Skąd on ma pistolet?".
-Słyszałaś?-zapytał puszczając moją rękę i przeładowując broń.
-Nie-skłamałam.
Słyszałam ten dźwięki i potem widziałam lokatą czuprynę. Jeszcze tylko tego brakowało. Żeby mój zbzikowany chłopka zabił Harry`ego. Josh przysunął się do mnie. Poczułam lufę przy moim boku.
-Jeżeli krzykniesz, kochanie, to cię uszkodzę. Cisza ma być, jasne?-zapytał
Przytaknęłam głową, bo bałam się że jakiekolwiek słowo, spowoduje że we mnie strzeli. Przełknęła ślinę.
-Wyłaź, bo inaczej coś zrobię twojej dziewczynie-krzyknął Josh w stronę krzaków.
,,Nie Harry! Nie wychodź!"-prosiłam Loczka w myślach.
-Słyszałeś?!-krzyknął ściekły Josh.
Zobaczyłam jak ktoś powoli wychodzi zza krzaków. Kręciłam przecząco głową, jednak Harry nic sobie z tego nie robił. Wyłonił się z ukrycia i podszedł do Josha.
-Oto ja-uśmiechnął się.
-No widzę-parsknął Josh i spojrzał na mnie.-Kto to jest.
Spojrzałam niepewnie na Harry`ego.Chłopak kiwnął głową, a ja nie spuszczając go z oczu powiedziałam:
-To Harry. Harry Styles. Przyjaciel mojego...-ups, powiedziałam za dużo.
-Twojego kogo?-zapytał rozwścieczony Josh, jeszcze bardziej wbijając lufę w mój bok.
-Mojego...chłopaka.
-Ja go nie znam-wycedził przez zęby.
-Bo ty już nie jesteś jej chłopakiem-powiedział Harry, a uśmiech poszerzył mu się jeszcze bardziej.
-Co?....
-Odłóż to pistolet dziecko-usłyszałam za sobą głos Zayna.
-N...-nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Zayn złapał go od tyłu.
Jednak Josh zdążył oddać strzał. Niestety nie we mnie tylko w Harry`ego. Chłopak złapał się za bok i upadł na ziemię.
-Harry!-krzyknęłam wyrywając się Joshowi, który też leżał na ziemi powalony przez Mulata.
Podbiegłam do Loczka i klęknęłam przy nim. Wyciągnęłam telefon i roztrzęsionymi dłońmi wybrałam numer pogotowia. Po podaniu danych rozłączyłam się i pogłaskałam Loczka po głowie.
-Wszystko będzie dobrze-szeptałam kładąc jego głowę na moich kolanach.-Trzymaj się Harry.
Po moim policzku spłynęła łza, którą Harry otarł.
-Nie płacz.
-Nie mogę nie płakać-powiedziałam całując go w czoło.-Harry nie zamykaj oczu. patrz na mnie, proszę.
Usłyszałam sygnał koguta, a po chwili na miejsce przyjechała policja i karetka. Zakuli Josha. Lekarze zbliżali się do Harry`ego. Poczułam jak Zayn kuca za mną i obejmuje mnie. Lekarze podeszli do nas i jeden z nich powiedział:
-Proszę się odsunąć.
Mulat podniósł mnie. Lekarze położyli Harry`ego na noszach.
-Ostrożnie-krzyknęła i już chciałam biec do Loczka, ale przytrzymał mnie Zayn.- Ostrożnie!
Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Mulat szeptał mi do ucha:,, Uspokój się kochanie. Już wszystko dobrze. Oni wiedzą co mają robić". Ja kiwałam głową. Kiedy go podnieśli, mocniej ścisnęłam rękę Zayna. Nieśli go do ambulansu i kiedy mieli już go tam wkładać, ta rzecz na której leżał Harry uderzyła o brzeg samochodu. Harry wydał ciche jękniecie.
-Co pan robi?!-krzyknęłam wyrywając się Zaynowi i podbiegając do Harry`ego.-Nie umie pan normalnie wnieść chłopaka do samochodu?!
Ścisnęła zakrwawioną dłoń Loczka. Chłopka szepnął:
-Już Jane. Oni wiedzą co robią.
Uśmiechnął się lekko.
-Proszę odejść.
-Jedziemy z wami-powiedział Zayn, podchodząc do mnie i kładąc mi ręce w tali.-Przecież nie zostawmy przyjaciela.
Uśmiechnęła się do niego i szepnęłam ciche:
-Dziękuję.
_________________________
I jak? Mam nadzieję że się podobało. Komentujcie.
Malikowa.
-Dokąd idziesz?
-Za Jane-odpowiedziałem otwierając drzwi.
-Czekaj. Idę z tobą-odpowiedział i już po chwili stał obok mnie ubrany i gotowy do wyjścia.
Westchnąłem i wyszliśmy. szedłem bardzo szybkim krokiem, a Loczek starał się dotrzymywać mi kroku.
Szliśmy w kompletnej ciszy. Lekko mnie ona przytłaczała. Już miałem się odezwać, kiedy usłyszałem głos mojej dziewczyny:
-Josh, puść mnie.
Automatycznie moje ręce zacisnęły się w pięści. Czego ten idiota od niej chce? Już miałem się na niego rzucić, ale poczułem na sobie dłoń Harry`ego. Wydawał się spokojny. Pociągnął mnie w stronę krzaków. Ukryliśmy się za nimi i obserwowaliśmy co ten chłopak robi z Jane. Kiedy przyłożył jej nóż do brzucha, maiłem ochotę zabić go na miejscu. Już chciałem wstawać, ale mój przyjaciel pociągnął mnie za ramię i szepnął:
-Wyjdziemy w odpowiednim momencie. Jeżeli wyjdziemy teraz on, na pewno coś jej zrobi.
Przytaknąłem głową. Chłopak miał rację. Siedzieliśmy w tych krzakach, kiedy nagle Harry stracił równowagę. Zaczęły go boleć nogi i przewrócił się do tyłu, łamiąc przy tym jakąś gałązkę. Zobaczyłem jak ten wariat odwraca się. ,,O matko. Już po nas"
*oczami Jane*
Kiedy Josh się odwrócił, chciałam uciec, ale on jak na złość ścisnął moją rękę mocniej. Zobaczyłam jak wolną ręką wyciąga pistolet.,,Pistolet? Skąd on ma pistolet?".
-Słyszałaś?-zapytał puszczając moją rękę i przeładowując broń.
-Nie-skłamałam.
Słyszałam ten dźwięki i potem widziałam lokatą czuprynę. Jeszcze tylko tego brakowało. Żeby mój zbzikowany chłopka zabił Harry`ego. Josh przysunął się do mnie. Poczułam lufę przy moim boku.
-Jeżeli krzykniesz, kochanie, to cię uszkodzę. Cisza ma być, jasne?-zapytał
Przytaknęłam głową, bo bałam się że jakiekolwiek słowo, spowoduje że we mnie strzeli. Przełknęła ślinę.
-Wyłaź, bo inaczej coś zrobię twojej dziewczynie-krzyknął Josh w stronę krzaków.
,,Nie Harry! Nie wychodź!"-prosiłam Loczka w myślach.
-Słyszałeś?!-krzyknął ściekły Josh.
Zobaczyłam jak ktoś powoli wychodzi zza krzaków. Kręciłam przecząco głową, jednak Harry nic sobie z tego nie robił. Wyłonił się z ukrycia i podszedł do Josha.
-Oto ja-uśmiechnął się.
-No widzę-parsknął Josh i spojrzał na mnie.-Kto to jest.
Spojrzałam niepewnie na Harry`ego.Chłopak kiwnął głową, a ja nie spuszczając go z oczu powiedziałam:
-To Harry. Harry Styles. Przyjaciel mojego...-ups, powiedziałam za dużo.
-Twojego kogo?-zapytał rozwścieczony Josh, jeszcze bardziej wbijając lufę w mój bok.
-Mojego...chłopaka.
-Ja go nie znam-wycedził przez zęby.
-Bo ty już nie jesteś jej chłopakiem-powiedział Harry, a uśmiech poszerzył mu się jeszcze bardziej.
-Co?....
-Odłóż to pistolet dziecko-usłyszałam za sobą głos Zayna.
-N...-nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Zayn złapał go od tyłu.
Jednak Josh zdążył oddać strzał. Niestety nie we mnie tylko w Harry`ego. Chłopak złapał się za bok i upadł na ziemię.
-Harry!-krzyknęłam wyrywając się Joshowi, który też leżał na ziemi powalony przez Mulata.
Podbiegłam do Loczka i klęknęłam przy nim. Wyciągnęłam telefon i roztrzęsionymi dłońmi wybrałam numer pogotowia. Po podaniu danych rozłączyłam się i pogłaskałam Loczka po głowie.
-Wszystko będzie dobrze-szeptałam kładąc jego głowę na moich kolanach.-Trzymaj się Harry.
Po moim policzku spłynęła łza, którą Harry otarł.
-Nie płacz.
-Nie mogę nie płakać-powiedziałam całując go w czoło.-Harry nie zamykaj oczu. patrz na mnie, proszę.
Usłyszałam sygnał koguta, a po chwili na miejsce przyjechała policja i karetka. Zakuli Josha. Lekarze zbliżali się do Harry`ego. Poczułam jak Zayn kuca za mną i obejmuje mnie. Lekarze podeszli do nas i jeden z nich powiedział:
-Proszę się odsunąć.
Mulat podniósł mnie. Lekarze położyli Harry`ego na noszach.
-Ostrożnie-krzyknęła i już chciałam biec do Loczka, ale przytrzymał mnie Zayn.- Ostrożnie!
Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Mulat szeptał mi do ucha:,, Uspokój się kochanie. Już wszystko dobrze. Oni wiedzą co mają robić". Ja kiwałam głową. Kiedy go podnieśli, mocniej ścisnęłam rękę Zayna. Nieśli go do ambulansu i kiedy mieli już go tam wkładać, ta rzecz na której leżał Harry uderzyła o brzeg samochodu. Harry wydał ciche jękniecie.
-Co pan robi?!-krzyknęłam wyrywając się Zaynowi i podbiegając do Harry`ego.-Nie umie pan normalnie wnieść chłopaka do samochodu?!
Ścisnęła zakrwawioną dłoń Loczka. Chłopka szepnął:
-Już Jane. Oni wiedzą co robią.
Uśmiechnął się lekko.
-Proszę odejść.
-Jedziemy z wami-powiedział Zayn, podchodząc do mnie i kładąc mi ręce w tali.-Przecież nie zostawmy przyjaciela.
Uśmiechnęła się do niego i szepnęłam ciche:
-Dziękuję.
_________________________
I jak? Mam nadzieję że się podobało. Komentujcie.
Malikowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz