_____________________________
*trzydzieści minut później*
Siedziałam na krześle w poczekalni. Zayn chodził od krzeseł do ściany. Oparłam łokcie na kolanach i wplotłam ręce we włosy. Cały czas płakałam. Harry`ego operowali. Nie mam pojęcia, dlaczego, po co, czy coś mu zagraża? Nic mi nie powiedzieli. Kazali czekać, a najlepiej iść do domu i przyjść jutro.Jasne! Nagle z korytarza usłyszałam wściekły głos Louisa.
-Niech mnie pani puści.Nie... Ja nie będę tu stał, mojego przyjaciela operują. Niech pani zabiera te łapy!
-Proszę pana, niech się pan uspokoi. Tam nie wolno, tylko....
-Mi wszystko wolno-odburknął Louis.
Już po chwili jego sylwetka ukazała się moim oczom. Za nim pojawiła się reszta zespołu. Brunet spojrzał na mnie i na Zayna.
-Gdzie on jest?-zapytał siadając obok mnie i przytulając do jego ciała.
-Operują go-powiedział Zayn, spuszczając wzrok.
Znowu się rozpłakałam.
-Czy rodzice Jane wiedzą gdzie ona jest?-zapytał brunet nie przestając głaskać mnie po plecach.
Pokręciłam przecząco głową. Louis westchnął.
-Daj mi telefon-powiedział wyciągając dłoń.
Posłusznie wyjęłam urządzenie z kieszeni. W ostatnim momencie, jednak telefon wziął Zayn.
-Może ja....-powiedział oddalając się.
*oczami Zayna*
Wybrałem numer jej matki. Wolałem rozmawiać z nią, niż z ojcem Jane. Po kilku sygnałach matka Jane odezwała się:
-Jane, dziecko gdzie ty jesteś?
-Ja...To znaczy...Nazywam się Zayn Malik i jest chłopakiem pani córki. Jane jest teraz w szpitalu....
-CO JEJ JEST?!-ta pani ma bardzo donośny głos.
-Jej nic, tylko mojemu i jej przyjacielowi...No...On został postrzelony i jest teraz operowany. Chciałem tylko panią poinformować, o miejscu pobytu Jane. I niech się pani nie martwi. Odwieziemy Jane do domu, jak tylko skończą operować Harry`ego.
-Dziękuje Zayn. A możesz mi jeszcze powiedzieć, dlaczego Jane nie może zadzwonić sama?
-Ona nie jest w stanie-powiedziałem lekko speszony.
-Dobrze, dziękuje. Do widzenia-skończyła rozłączając się.
Odwróciłem się na pięcie i podszedłem do Jane. Zwróciłem jej telefon. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Było mi jej bardzo szkoda. Na pewno obwinia się o to co się stało, ale to nie jest jej wina. Wolę nie myśleć, co ten wariat by jej zrobił gdybyśmy za nią nie poszli. Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłem się do Louisa. Tak to on wlepiał we mnie oczy. Uśmiechnąłem się sztucznie nie wiedząc o co chodzi. Chłopak wskazał ruchem głowy,żebyśmy odeszli od ,,towarzystwa". Poszedłem za nim.
-Czy ciebie łączy z Jane coś więcej niż...no wiesz tylko przyjaźń?-zapytał opierając się o ścianę.
Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Skłamać, czy powiedzieć prawdę? W końcu, nie zerwałem jeszcze z Perrie i on na pewno o tym wie. Odchrząknąłem.
-Zayn wal prost z mostu. Przecież cię nie zjem-uśmiechnął się.
-Ja...my...-no wyduś to z siebie Malik-tak.
Udało się. Spuściłem głowę, czekając na kazanie z jego strony. Ale poczułem tylko jak przyjaciel kładzie mi swoje dłonie i na barkach i mówi:
-Gratulacje. Zawsze powtarzałem,że głupi ma zawsze szczęście.
Walnąłem go w brzuch, na co chłopak zaśmiał się.
-Spadaj-powiedziałem uśmiechając się do niego.
-Wedle życzenia-odpowiedział znowu zajmując miejsce obok Jane.
*oczami Jane*
Cały czas siedziałam w jednej pozycji. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. od razu poderwałam się z krzesła, o mało nie przewracając przy tym Louisa. Spojrzałam w stronę drzwi. Wywieźli Harry`ego. Spał. Wwieźli go do jakiejś sali. Natychmiast podążyłam za lekarzami.
-Czy wszystko z nim w porządku?-zapytałam szeptem patrząc na Loczka.
-Tak, teraz tak. Ale was tu dużo-powiedział odwracając się przodem do mnie i chłopaków.-A wy jesteście One...
-One Direction-dokończył z uśmiechem Liam.
-Tak. A tej ślicznotki nie znam. Siostra Harry`ego?-zapytał przenosząc wzrok na mnie.
Poczułam jak czyjaś ręka obejmuję mnie w pasie, a potem usłyszałam głos Zayna:
-Nie to moja dziewczyna.
Zdziwiona uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
-Aha. Dobrze. Harry raczej szybko się nie obudzi, radziłbym wam iść do domu.
-Nie. Ja z nim zostanę-powiedziałam siadając na krześle obok łóżka Stylsa.
-Jak chcesz. Przyjdę rano. Dobranoc- uśmiechnął się i wyszedł z sali.
Zobaczyłam jak Zayn bierze krzesło i siada obok mnie.
-Kochanie...
-Ja tu zostaję Zayn. To moja wina, że Harry tu leży. Jak chcecie to możecie iść do domu. Ja się stąd nie rusza, dopóki on się nie obudzi.
-Kotku, to nie twoja wina,że Harry tu leży. Równie dobrze mógłbym tu leżeć tu ja. A jeśli byłabyś to ty, to Josh już dawno by nie żył. Przecież wiesz, że ten chłopak mógł coś zrobić każdemu z nas. Po za tym obiecałem twojej mamie, że cię odwiozę jak tylko skończą operować Harry`ego. Jutro po szkole przywiozę cię tutaj. Chodź.
-Ale Zayn...
-Nie ma ale.Chodź-uśmiechnął się tak ślicznie
-Dobra-wstałam z krzesła.-Śpij dobrze Harry.
Pocałowałam Loczka w policzek. Trzymając Zayna za rękę, wyszłam z sali, a potem ze szpitala. Mulat otworzył mi drzwi samochodu. Usiadłam i zapięłam pasy. Chłopak po chwili pojawił się obok mnie.
*dwadzieścia minut później*
Zayn zajechał na podjazd obok mojego domu. Wysiadł i otworzył mi drzwi. Uśmiechnęłam się do niego i szepnęłam:
-Dzięki, dżentelmenie
-Służę pomocą-także się uśmiechnął.
Powoli zaczęłam zmierzać w stronę domu. Usłyszałam za sobą kroki Zayna.
-Nie musisz...
-A jak znów cię ktoś napadnie? Dawaj łapkę-uśmiechnął się i splótł nasze dłonie.
Przed drzwiami zatrzymałam się i pocałowałam go.
-Dziękuje-wyszeptałam pocierając moim nosem o jego.
-Za co?-udał zdziwionego.
-Za to że...No że po prostu jesteś.
Zaśmiał się i nacisnął dzwonek do drzwi. Prawie od razu otworzyła nam moja mama.
-Tak jak obiecałem-uśmiechnął się do mojej rodzicielki-odstawiam pod same drzwi.
Moja matka zaśmiała się.
-Bardzo dziękuje Zayn. Gdybyś tak mógł ją jeszcze zawiść jutro do szkoły.
-Nie ma problemu-uśmiechnął się mój chłopak.-Jutro o 7.30. Do widzenia. Pa Jane.
Powiedział i cmoknął mnie w policzek, na co zrobiłam się czerwona.
-Ale Zayn, ja tylko żartowałam-powiedziała moja mama kładąc mi dłonie na barkach.
-A ja nie-zaśmiał się Mulat.-Jeszcze raz do widzenia.
-No cześć Zayn- pomachała mu moja mama.
Zamknęłam za nim drzwi i odwróciła się do mnie.
-Fajny ten Zayn-powiedziała.
-Wiem mamo-uśmiechnęłam się.
-Chodź musimy porozmawiać-powiedziała biorąc mnie za rękę.
________________________
Tym oto akcentem kończymy. Mam nadzieję, że się spodobało. Komentujcie.
Malikowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz