-Stop- powiedział Niall patrząc na nas zdziwiony.-To wy jesteście razem?
Zeskoczyłam z Zayna i uśmiechnęłam się do Blondyna, a potem spojrzałam na Malika.
-Od kilku dni-zaśmiał się Mulat podchodząc do Horana i klepiąc go w plecach.
-Czemu ja o wszystkim dowiaduje się ostatni?
-Nie byłeś ostatni- powiedział Liam przechodząc za Zaynem na kanapę.-Ja i Louis też o tym nie wiedzieliśmy-po tych słowach popatrzył z wyrzutem na mnie i Malika.
-Błąd- zaśmiał się Louis obejmując mnie ramieniem.-Ja o tym wiedziałem.
Niall opadł na kanapę załamany, a Liam obok niego.
-Chłopaki?-zapytałam zdejmując z siebie rękę Louisa i siadając obok Nialla.
Odpowiedziała mi cisza. Niepewna spojrzałam na Zayna, jednak on tylko wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami i kontynuowałam:
-Jedziecie ze mną i z Zaynem dzisiaj do Harry`ego?
Chłopcy przytaknęli i znowu zamilkli. Na szczęście ciszę przerwał Louis:
-Jane, a czemu ty nie jesteś w szkole?
-Właśnie-poparł go Liam.
-Zrobiłam sobie małe wagary-zaśmiałam się.
-Niegrzeczna dziewczynka- powiedział Lou z łobuzerskim uśmiechem.-Lubię takie-szepnął kładąc swoją rękę na moim kolanie.
Przeszły mnie dreszcze.
-Jasna cholera!-usłyszałam krzyk Zayna z kuchni.-Niall pozwól tu na chwilę.
Blondyn niepewnie podniósł się z kanapy, zmierzając w stronę kuchni. Wstałam i pociągnęłam za ręce Liama i Louisa, którzy podążyli do kuchni razem ze mną.
-Czepiałeś się moich batonów?-pytał Zayn przestraszonego Blondyna.-Pytam się?!
-Zayn... Ja nie chciałem...-Niall był naprawdę skruszony.
-O ty...-Mulat sięgnął do lodówki i wyjął stamtąd...mleko?. Potem podszedł do Horana i wylał zawartość butelki na włosy Blondyna.
-Zayn!-krzyknął cały mokry Irlandczyk i rzucił Mulatowi w twarz orzeszkami które stały na stole.
-Chłopaki- krzyknęłam kiedy Zayn chwytał za cukierniczkę.- Uspokójcie się.
Obaj zrobili się czerwoni, na co ja, Louis i Liam zaczęliśmy się śmiać.
-Jak dzieci-szepnęłam podchodząc do Zayna i całując go w policzek.- Słony jesteś.
-Ja?-poruszał zabawnie brwiami.- Raczej ostry. Kiedyś się przekonasz.
Objął mnie w tali i bardzo mocno pocałował. Uśmiechnęłam się do pozostałych i szepnęłam do Zayna:
-Głodna jestem.
-A racja- Malik nerwowo podrapał się w kark.- Idziemy na śniadanie. Idziecie z nami?
Chłopcy przytaknęli i Niall z Zaynem poszli na górę się przebrać, podczas gdy ja wylądowałam na kanpie z dwójką pozostałych. Louis nas rozśmieszał. Szczerze mówiąc bolał mnie już brzuch od tego ciągłego zanoszenia się śmiechem. w końcu Zayn i Niall zeszli na dół więc mogliśmy jechać. Niestety Liam powiedział:
-Może się przejdziemy?
Wszyscy, z wyjątkiem mnie, zareagowali pozytywnie. Spuściłam głowę i biorąc Zayna za rękę wyszłam z domu. Nie chciałam iść piechotą z prawie całym One Direction. Nie chciałam jeść też z nimi śniadania. Nie powiem, żeby ich nie lubiła. Nie dało się ich nie lubić. Po prostu przytłaczało mnie to, że będziemy na widoku. No bo jak to wygląda, jedna dziewczyna z czwórką chłopaków? Bynajmniej dziwnie. Co chwila, gdzieś obok nas rozbłyskał flesz. Zayn i reszta nie zwracali na to uwagi, ale ja naliczyłam już dziesięć pstryknięć. Po co im tyle zdjęć piątki osób? Nigdy nie zrozumiem fotoreporterów. Przyspieszyłam kroku i dołączyłam do reszty zespołu. Zayn uśmiechnął się do mnie, po czym objął moje ramiona swoją ręką. Widać było, że jest mu dobrze z chłopakami. Nie mogłam oderwać wzroku d jego roześmianej twarzy.Wyglądał
niesamowicie słodko. Przysunęłam się bliżej niego, na co on zareagował mocniejszym przytuleniem mnie. I nagle naszły mnie myśli o Harrym. Jak on się czuje? Czy wszystko z nim dobrze? Czy czegoś nie potrzebuje? Martwi.łam się o niego. W końcu to przeze mnie leżał w tym szpitalu. Mogłam wtedy pomyśleć i wracać z Zaynem. Widać, że jestem blondynką. Mój chłopak chyba zauważył pogorszenie mojego nastroju, bo nachylił się do mnie i szepnął:
-Wszystko ok?
Kiwnęłam głową i pocałowałam go. Zrobiło mi się lepiej. Zawsze ja dotknęłam jego warg wszystkie złe myśli gdzieś znikały. Zayn był taki... lekiem na całe zło.Uśmiechnęłam się do własnych myśli. Dostałam jeszcze całusa w czubek głowy i Mulat wrócił do rozmowy. Cieszyłam się, że jest taki szczęśliwy. Lubiłam patrzeć na jego twarz kiedy rozpromieniał się w uśmiechu. Lubiłam patrzeć na jego uśmiech. Lubiłam dotykać jego twarzy. Lubiłam jego zapach. Lubiłam sposób w jaki mnie całował. Lubiłam sposób w jaki mnie dotykał. Kochałam go. Tak po prostu i szczerze. I dzięki ci Boże, że on też mnie kocha. A przynajmniej mam taką nadzieję. Jeszcze raz spojrzałam na niego. Był..no...taki... nie da się tego opisać. a może się da tylko ja nie
umiem. Nagle Zayn zatrzymał się. Zdziwiona podążyłam za jego wzrokiem. Przed nami w pewnej odległości stał... J--Josh. Przestraszyłam się i przyciągnęłam Zayna do siebie. Josh powoli zmierzał w naszym kierunku. Chłopcy bardzo zdziwieni patrzyli raz na Zayna, raz na tego psychola. Kiedy mój były był bardzo blisko Malik powiedział wściekły:
-A ty tu czego, gnoju?
-Ja?- Josh podniósł ręce w geście obronnym.- Po prostu wyszedłem na spacer. Hej Jane, kotku.
Przysunął się jeszcze bliżej i pogłaskał mnie po policzku. Zamknęłam oczy i wcisnęłam głowę w ramiona.
-Nie dotykaj jej psycholu!- Mulat odsunął rękę Josha od mojej osoby.
Mój były uśmiechnął się cwaniacko i położył swoją rękę na ramieniu Malika.
-Zayn przyjacielu. Ja chciałem tylko się przywitać z moją dziewczyną.
Powiedział to tak obrzydliwie słodko. Nie mogłam się powstrzymać i uderzyłam go otwartą dłonią w twarz.
-Ty gnoju!-krzyknęłam puszczając Zayna.,, Co się ze mną dzieję?"-myślałam.- Przez ciebie mój przyjaciel leży w szpitalu! Nienawidzę cię. i nie próbuj nazywać mnie swoją dziewczyną!Z nami koniec! Mogłeś zabić człowieka! Powinieneś się leczyć!
Wykrzyczałam mu to co już dawno miałam ochotę powiedzieć. Josh zdezorientowany dotknął piekącego miejsca i odpowiedział:
-To on-wskazał głową na Zayna-miał zginąć. To jego maiłem zabić. Ale nawinął się ten Loczek. Ja cię kocham Jane. Nie rozumiesz tego? Nie umiem beż ciebie żyć. Ten debil zabrał mi cię, ale ty nadal należysz do mnie. Nikt mi ciebie nie zabierze.
Byłam taka wściekła na tego idiotę.
- Nie jestem twoja! I nigdy nie byłam! Nie chcę cię znać! Proszę cię tylko o jedno: DAJ MI W KOŃCU ŚWIĘTY SPOKÓJ!!
Josh był naprawdę zaskoczony.
-Jane...- zaczął, ale przerwał mu Louis.
-Słuchaj chłopczyku. Nie znam cię, nie wiem kim jesteś i raczej mało mnie to obchodzi. Ale jeżeli Jane powiedziała ci jasno, że nic cię z nią nie łączy to racz z łaski swojej zabrać swoją dupę stąd i udać się w innym kierunku. I dać jej święty spokój. Uwierz mi naprawdę nie chcę ci haratać tej pięknej buźki, ale chyba będę do tego zmuszony jeżeli zarz sobie stąd nie pójdziesz. To my się kłaniamy i do widzenia- ukłonił się i spojrzał na wściekłego Josha.
_pożałujesz tego. Zobaczysz. On cię zostawi dla pierwszej lepszej dziewczyny. Wtedy do mnie przyjdziesz. Gwarantuje ci to- powiedział i odszedł.
Ja patrzyłam zaskoczona za jego oddalając się postacią. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Czy Josh mógł mówić prawdę?
_____________________________
Wolała. Brak weny, ale coś mam nadzieję z tego wyszło.
Malikowa.
kocham!!! <3 lepszego bloga nie czytałam!!! ;)
OdpowiedzUsuń