czwartek, 25 lipca 2013

ROZDZIAŁ 14

Ruchem ręki otarłam łzę, która spłynęła po moim policzku. Wiedziałam, że Josh kłamał, Jednak gdzieś w środku jakiś głos mówił, że to może być prawda.
-Kto to był?-zapytał zdziwiony Niall.
Pokiwałam przecząco głową na znak, że nie mam siły odpowiadać na to pytanie. Zayn przytulił mnie do siebie i odpowiedział Blondynowi:
-Josh. Były Jane. To właśnie on postrzelił Harry`ego. Całkowity pojeb.
Uśmiechnęłam się na jego ostatnie słowa. Obróciłam się w jego ramionach, tak żeby zobaczyć Louisa.
-Dzięki Lou- powiedziałam do Bruneta obdarzając go uśmiechem.- Nieźle mu pojechałeś.
-Zawsze do usług- zaśmiał się Tomo.
-No chodźmy już bo jestem głodny- wrócił stary Niall.
Uśmiechając się znowu ruszyliśmy przed siebie. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie oni mnie prowadzą, ale posłusznie szłam obok mojego chłopaka przysłuchując się jego rozmowie z Liamem. Tak w sumie to słuchałam tylko jednym uchem, bo bardziej skupiałam się na moich myślach.  Najbardziej nurtowało mnie jedno pytanie. Dlaczego Josh tak po prostu nie odpuści? Co mu to daje, że cały czas mnie nachodzi? Ie rozumiem go. Koniec to koniec. Przecież to było jasne, że kiedyś ze sobą zerwiemy. Moje rozmyślania przerwał głos Zayn:
-No to jesteśmy.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam niewielką knajpkę. Była otynkowana na czerwono, a wokół okien było mnóstwo kwiatów. Przed budynkiem był placyk na którym były rozstawione stoliki z krzesłami. Całkiem przytulnie. Przypomniał mi się domek mojej babci gdzieś na wsi. Dawno już tam nie byliśmy, ponieważ rodzice nie mają czasu. Chłopcy zaczęli wchodzić przez niedużą, drewnianą furtkę na teren tejże knajpki. Ja weszłam na końcu zaraz za Zaynem. Powoli udaliśmy się do środka, gdzie chłopcy zostali ciepło przywitani. Szczególnie Niall. Było widać, że są tu częstymi gośćmi. Jakaś starsza pani uśmiechnęła się do mnie i zaprowadziła nas do stolika z pięcioma krzesłami. To musił być ich stolik, ponieważ w całym budynku były tylko trzy krzesła.
-A gdzie ten piąty... taki loczkowaty?-zapytała starsza pani kiedy zajęliśmy miejsca.
Spuściłam głowę i w tej chwili moje buty wydawały się o wiele ciekawsze niż osoba z którą rozmawialiśmy. Na szczęście Louis wybawił nas z krępującej sytuacji:
-Chodzi pani o Harry`ego, tak?
-O właśnie- pani wskazała na Bruneta palcem-Harry. Tak ma na imię. To gdzie on jest?
,,Dlaczego starsze osoby są takie wścibskie?-pomyślałam przenosząc mój wzrok na Louisa. byłam ciekawa czy powie prawdę czy wymyśli jakieś drobne kłamstwo.
-Harry jest w szpitalu- zawsze szczery Louis.
-Ojej, a co jemu się stało?- pani przystawiła sobie krzesło i przysiadła się do nas.,, Zapowiada się dłuższa rozmowa"-pomyślałam przesuwając moje krzesło bardziej w prawo.
-A... to nic takiego-Liam nie patrzył na naszą towarzyszkę, tylko bawił się palcami.- Został postrzelony, ale to nic poważnego.
-O matko i córko- starsza pani opadła na krzesło trzymając się za serce.- Biedne dziecko. Co za psychol postrzelił tak młodego chłopaka? powinien gnić w więzieniu do końca świata.
Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc te słowa.
-Ojej dzieci- złapała się za głowę, wstając i odstawiając krzesło na miejsce.- My tu gadu gadu, a wy pewnie jesteście głodni. Co podać?
Spojrzałam pytająco na chłopaków, a Lou odpowiedział tajemniczo:
-To co zwykle i jak zwykle.
Starsza pani ukłoniła się i odeszła do barku. Bardzo mnie zaciekawiła. Rozmawiała z chłopakami normalnie, jakby się znali od zawsze. Może nie wiem kim są? Ale wydaje mi się, że każdy ich zna.
-Miła ta pani- zaczęłam rozmowę.
- Tak, bardzo-odpowiedział Niall wpatrując się w barek.
-Chyba często tu jesteście.
-Wiesz, tylko tutaj traktują nas jak normalnych chłopaków. Żadna z nich nie peszy się na nasz widok. A ta pani, która z nami rozmawiała jest najfajniejsza. Traktuje nas jak własne dzieci. To nam się najbardziej podoba w tej restauracji- odpowiedział mi Liam z uśmiechem.-Mamy tu spokój.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Rzeczywiście było tu tak spokojnie.
*30 minut później*
 Najedzeni i zadowoleni siedzieliśmy w na naszych miejscach pijąc herbatę. Starsza osoba, która przyglądała nam się od pewnego czasu w końcu podeszła do naszego stolika i usiadła obok mnie.
-Nie widziałam cię tu wcześniej- zaczęła dolewając mi ciepłego napoju.- Jak się nazywasz?
-Jane Carter-podziękowałam jej uśmiechem.
-Jesteś siostrą któregoś z chłopaków? przypominasz tego Niall... tak ma chyba na imię ten blondyn-wskazała głową na Irlandczyka.
-Tak to Niall. Nie jestem siostrą żadnego z nich, tylko..-przerwałam patrząc na Zayna, który przysłuchiwał się naszej rozmowie. Chyba wiedział co chciałam powiedzieć, bo odpowiedział za mnie:
-To moja dziewczyna.
-Całkiem mila- starsza osoba puściła oczko do Malika.
-Bo moja-Zayn zaśmiał się przytulając mnie. Zarumieniłam się na jego słowa.
Chłopcy zaczęli się podnosić ze swoich miejsc. Ja zrobiłam to samo i już po chwili staliśmy na zewnątrz.
-Pozdrówcie Harry`ego-krzyknęła za nami starsza pani. Kiwnęliśmy głowami i udaliśmy się w stronę domu.
*20 minut później*
Właśnie siedziałam na kanapie i czekałam na chłopaków, którzy odczuli wielka potrzebę zmienienia ubrań. Nie było ich już długo więc wstałam i podeszłam do komody na której stały ich zdjęcia. Uśmiechałam się przeglądając je. Zdziwiło mnie tylko jedno. Były na nim 2 osoby. Zayn i Perrie. Wzięłam je do ręki i przyjrzałam się bliżej. Nie można powiedzieć, że Pez nie jest ładna. Razem z Zaynem wyglądali naprawdę idealnie. Szczerze mówiąc ostatnio zastanawiałam  się co takiego mam, że Malik się we mnie zakochał. Na jego miejscu, jako światowa gwiazda poszukałabym sobie kogoś lepszego. Moje rozmyślania przerwała osoba, którą objęła mnie od tyłu. Od razu rozpoznałam Zayna po zapachu.
-ładne to zdjęcie- powiedziałam ostawiając fotografię na miejsce.
-Nie.
-Dlaczego? Wyglądacie na takich szczęśliwych.-odwróciłam się do niego przodem i oparłam o blat komody.
-Nie podoba mi się bo ciebie tam nie ma.
Uśmiechnęłam się i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Lubiłam go całować.  Przerwaliśmy nasz pocałunek, ponieważ reszta zespołu zeszła, w końcu,  na dół. Wzięłam Zayna za rękę i ruszyliśmy w stronę samochodu Louisa. Wszyscy wsiedli i ruszyliśmy.
*20 minut później*
Siedziałam przed salą w której leżał Harry. Niepewnie podciągnęłam nogi pod brodę i wpatrywałam się w drzwi. Nie wpuścili nas. powiedzieli, że musimy poczekać, bo Harry źle się czuje. Co mu jest? Przecież wczoraj jeszcze normalnie ze mną rozmawiał. a może to przeze mnie? Przez to, że powiedziałam mu że ja i Zayn to coś więcej? Na myśl o tym po moich policzkach spłynęły łzy. Ukryłam głowę w kolanach i pozwoliłam im płynąć po mojej twarzy. Szloch sam ze mnie wyszedł. Już po chwili poczułam czujeś silne ramiona wokół mnie,a potem cichy szept:
-Ej.. To nie twoja wina. Nie płacz już.
Podniosłam głowę, żeby zobaczyć smutną twarz Zayna.
-Wczoraj do mnie zadzwonił-przeniosłam wzrok na białe drzwi, które odgradzały mnie od Harry`ego.-Powiedziałam mu wtedy, że z tobą jestem. a on się tak nagle rozłączył. To moja wina Zayn.
Kilka łez spłynęło po mojej twarzy. Mulat nie odpowiedział, po prostu wtulił mnie w siebie. Nagle drzwi otworzyły się, na co ja szybko wstałam. Spojrzałam na lekarza, którego widziałam na początku. Tym razem był smutny. starał się to ukryć, ale było widać, że coś jest nie tak.
-Wy do Harry`ego?-zapytał podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem.
Jedyne co mogłam zrobić to kiwnąć głową i mocno złapać Zayna za rękę. Lekarz spuścił wzrok i powiedział kręcąc przecząco głową:
-Niestety z Harrym jest coraz gorzej. Nie mamy pojęcia co się dzieje. Ta rana to nic groźnego. Musimy zrobić dodatkowe badania, więc do tego czasu nie możecie go odwiedzać.
Usiadłam na krześle i złapałam się za głowę. Nie kontrolowałam tego co się dzieje z moim ciałem. Łzy zaczęły płynąć i kapały na nieskazitelnie białą posadzkę. Lekarz pogłaskał mnie po plecach i powiedział:
-Przykro mi.
-To nie pana wina-odpowiedziałam spuszczając wzrok.
-obiecuję, że zrobimy co w naszej mocy, żeby Styles z tego wyszedł. Nie mogę pozwolić,żeby tak ładna dziewczyna tu płakała.
Pokiwałam głową. Lekarz odszedł. Zostawił mnie samą w przekonaniu, że skrzywdziłam Harry`ego.
________________________________________
Jakoś, mi tak lepiej wyszedł. Może wena powraca. Niedługo jadę do Grecji, ale postaram się coś dodać jutro. Jakiś komentarz się pojawił. Serdecznie dziękuję.
Malikowa.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam <3
    dodawaj,dodawaj. dzień bez Twojego bloga to dzień stracony :)
    fajniej jak są dłuższe te rozdziały ;)
    udanego wyjazdu ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, jutro jadę do Grecji, więc przez 11 dni nie będzie rozdziałów.

      Usuń