Włącz muzykę:http://www.youtube.com/watch?v=lte3u3EZKqU.
Jak się skończy puść od początku.
___________________________
*godzinę później*
Siedziałam z Zaynem i Liamem w poczekalni, przed salą Harry`ego. Louis i Niall poszli znaleźć coś do jedzenia, bo Niall umierał z głodu. Z sali w której leżał Loczek cały czas ktoś wchodził lub wychodził. Osoby w białych kitlach patrzył na mnie smutno. Od ponad godziny nie zmieniałam pozycji, więc zaczęły mnie już boleć nogi. Wstałam więc i podeszłam do szyby za którą leżał Harry. Właśnie rozmawiał z jakimś lekarzem. Potakiwał jego słowo ruchem głowy. Nagle odwrócił twarz w moją stronę. Uśmiechnęłam się lekko, ale on odwrócił twarz w stronę lekarza. Poczułam jak po z moich wilgotnych oczu płynął łzy. Odwróciłam się przodem do Zayna i po chwili siedziałam na jego kolanach płacząc w jego czarną koszulkę. Kiedy drzwi się otworzyły, natychmiast się podniosłam.
-Pan Styles chcę panią widzieć-powiedziała młoda kobieta przepuszczają c mnie w drzwiach.
Niepewnie weszłam do sali. Harry wskazał ruchem głowy na krzesło obok swojego łóżka. Zamknęłam drzwi i posłusznie usiadłam na wskazanym miejscu. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, którą przerywała tylko jakaś maszyna. Nie mogłam tak dłużej.
-Przepraszam-wyszeptałam kładąc moją dłoń na jego.- Nie powinnam.
Harry po prostu odwrócił głowę i zabrał swoją dłoń spod mojej. Otarłam pojedynczą łzę z mojego policzka.
-Harry...proszę- usiadłam na brzegu jego łóżka gładząc jego loki.-Porozmawiaj ze mną.
-Jane..-odwrócił się do mnie.-Tak bardzo....
Otarł łzę która słynęła po jego idealnej twarzy. Złapałam go za rękę, tym samym starając się dodać mu otuchy.
-Tak bardzo....chciałbym...żebyś była moja...-wyszeptał patrząc na mnie swoimi zielonymi tęczówkami.
Podniósł się, przez co odległość między naszymi twarzami zmniejszyła się.
-Wiesz, że...- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ Loczek złączył nasze usta.
Najpierw odwzajemniłam jego pocałunek, ale po chwili opamiętałam się i wstałam. Do moich oczu napłynęły łzy.
-Błagam Harry.... Nie rób tego więcej- szeptałam próbując myśli, które mówiły mi jak cudowne to było.- To się nie uda.... Ja....Ja cię nie kocham....
Nie patrzyłam na niego w tej chwili. Patrzyłam za to n białą podłogę.
-Ale ja cię tak....-powiedział łamiącym się głosem.- Nie możesz chociaż spróbować.....
-Kocham Zayna- te dwa słowa wystarczyły, żeby przerwać więź która nas łączyła.
-To idź do niego- nie mogłam znieść tonu jego głosu. On był jak ie Harry.
-Nie chciałam żeby to tak zabrzmiało....-znowu do niego podeszłam, łapiąc jego dłoń. Nie chcę stracić Harry`ego.- Ciebie też kocham, ale...inaczej...
-Daj spokój Jane- zabrał rękę i odwrócił głowę. W tamtym momencie moje serce złamało się na dwie części.-Wyjdź.
-Harry...zrozum....
-Tu nie ma co rozumieć-znowu ten chłód.-Idź już....proszę. Zostaw mnie.
-Przepraszam-wyszeptałam jeszcze odwracając się do drzwi.
Wyszłam. Nie mam juz Harry`ego. Już nie jest moim przyjacielem. Wróciłam na kolana Zayna. Chłopak nic nie powiedział tylko mnie objął i przytulił do siebie. Czułam taką okropną pustkę.
-Wracajmy...Nie mam siły dłużej...-Zayn wstał i pocałował mnie. Byłam pewna, że Harry to widział. Przez łzy odwzajemniłam uczucie. Kiedy Malik skończył mnie całować, spojrzałam na Harry`ego, który leżał za szybą. Patrzył na nas. Płakał. Ja zrobiłam to samo. Nie chciałam go krzywdzić, ale też chcę być szczęśliwa. Wzięłam Mailka za rękę i wyszłam ze szpitala. Od razu rozległ się błysk fleszy, pytania skierowane w moja stronę i piski. Nie zwracałam na to uwagi. Zayn szepnął, że zaraz przyjdzie. Pokiwałam głową i odebrałam od niego kluczyki. Zaczęłam iść w stronę samochodu. Jednak zostałam zatrzymana.
-Dlaczego pani płacze? Co z Harrym? Jak się czuje?-atakowali mnie pytaniami.
Pokręciłam przecząco głową i po prostu wsiadłam do samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi. Podciągnęłam kolana pod brodę i płakałam. Straciłam przyjaciela. Przez to, że mnie pokochał. Chciałam teraz znaleźć się w ramionach Zayna, żeby przytulił mnie do siebie i powiedział, że wszystko będzie dobrze.Nareszcie mój chłopak umiejscowił się obok mnie.
-Co mam zrobić, żebyś poczuła się lepiej?-zapytał patrząc na mnie.
-Po prostu mnie przytul-wyszeptałam.
Już po chwili znajdowałam się w jego ramionach.
-Wszystko będzie dobrze. Kocham cię, nie płacz już-szeptał przez płakałam jeszcze bardziej.
-Zayn...powiedz mi dlaczego? Dlaczego on musi mnie kochać?-szeptałam przez łzy.
-Nie wiem...-wyszeptał całując mnie w czubek głowy.- ale ja też cię kocham i nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził. Nie płacz już kochanie.
______________________________
Taki smutny=( W niektórych miejscach sama miałam ochotę się rozpłakać.
Malikowa.
piątek, 26 lipca 2013
czwartek, 25 lipca 2013
ROZDZIAŁ 14
Ruchem ręki otarłam łzę, która spłynęła po moim policzku. Wiedziałam, że Josh kłamał, Jednak gdzieś w środku jakiś głos mówił, że to może być prawda.
-Kto to był?-zapytał zdziwiony Niall.
Pokiwałam przecząco głową na znak, że nie mam siły odpowiadać na to pytanie. Zayn przytulił mnie do siebie i odpowiedział Blondynowi:
-Josh. Były Jane. To właśnie on postrzelił Harry`ego. Całkowity pojeb.
Uśmiechnęłam się na jego ostatnie słowa. Obróciłam się w jego ramionach, tak żeby zobaczyć Louisa.
-Dzięki Lou- powiedziałam do Bruneta obdarzając go uśmiechem.- Nieźle mu pojechałeś.
-Zawsze do usług- zaśmiał się Tomo.
-No chodźmy już bo jestem głodny- wrócił stary Niall.
Uśmiechając się znowu ruszyliśmy przed siebie. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie oni mnie prowadzą, ale posłusznie szłam obok mojego chłopaka przysłuchując się jego rozmowie z Liamem. Tak w sumie to słuchałam tylko jednym uchem, bo bardziej skupiałam się na moich myślach. Najbardziej nurtowało mnie jedno pytanie. Dlaczego Josh tak po prostu nie odpuści? Co mu to daje, że cały czas mnie nachodzi? Ie rozumiem go. Koniec to koniec. Przecież to było jasne, że kiedyś ze sobą zerwiemy. Moje rozmyślania przerwał głos Zayn:
-No to jesteśmy.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam niewielką knajpkę. Była otynkowana na czerwono, a wokół okien było mnóstwo kwiatów. Przed budynkiem był placyk na którym były rozstawione stoliki z krzesłami. Całkiem przytulnie. Przypomniał mi się domek mojej babci gdzieś na wsi. Dawno już tam nie byliśmy, ponieważ rodzice nie mają czasu. Chłopcy zaczęli wchodzić przez niedużą, drewnianą furtkę na teren tejże knajpki. Ja weszłam na końcu zaraz za Zaynem. Powoli udaliśmy się do środka, gdzie chłopcy zostali ciepło przywitani. Szczególnie Niall. Było widać, że są tu częstymi gośćmi. Jakaś starsza pani uśmiechnęła się do mnie i zaprowadziła nas do stolika z pięcioma krzesłami. To musił być ich stolik, ponieważ w całym budynku były tylko trzy krzesła.
-A gdzie ten piąty... taki loczkowaty?-zapytała starsza pani kiedy zajęliśmy miejsca.
Spuściłam głowę i w tej chwili moje buty wydawały się o wiele ciekawsze niż osoba z którą rozmawialiśmy. Na szczęście Louis wybawił nas z krępującej sytuacji:
-Chodzi pani o Harry`ego, tak?
-O właśnie- pani wskazała na Bruneta palcem-Harry. Tak ma na imię. To gdzie on jest?
,,Dlaczego starsze osoby są takie wścibskie?-pomyślałam przenosząc mój wzrok na Louisa. byłam ciekawa czy powie prawdę czy wymyśli jakieś drobne kłamstwo.
-Harry jest w szpitalu- zawsze szczery Louis.
-Ojej, a co jemu się stało?- pani przystawiła sobie krzesło i przysiadła się do nas.,, Zapowiada się dłuższa rozmowa"-pomyślałam przesuwając moje krzesło bardziej w prawo.
-A... to nic takiego-Liam nie patrzył na naszą towarzyszkę, tylko bawił się palcami.- Został postrzelony, ale to nic poważnego.
-O matko i córko- starsza pani opadła na krzesło trzymając się za serce.- Biedne dziecko. Co za psychol postrzelił tak młodego chłopaka? powinien gnić w więzieniu do końca świata.
Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc te słowa.
-Ojej dzieci- złapała się za głowę, wstając i odstawiając krzesło na miejsce.- My tu gadu gadu, a wy pewnie jesteście głodni. Co podać?
Spojrzałam pytająco na chłopaków, a Lou odpowiedział tajemniczo:
-To co zwykle i jak zwykle.
Starsza pani ukłoniła się i odeszła do barku. Bardzo mnie zaciekawiła. Rozmawiała z chłopakami normalnie, jakby się znali od zawsze. Może nie wiem kim są? Ale wydaje mi się, że każdy ich zna.
-Miła ta pani- zaczęłam rozmowę.
- Tak, bardzo-odpowiedział Niall wpatrując się w barek.
-Chyba często tu jesteście.
-Wiesz, tylko tutaj traktują nas jak normalnych chłopaków. Żadna z nich nie peszy się na nasz widok. A ta pani, która z nami rozmawiała jest najfajniejsza. Traktuje nas jak własne dzieci. To nam się najbardziej podoba w tej restauracji- odpowiedział mi Liam z uśmiechem.-Mamy tu spokój.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Rzeczywiście było tu tak spokojnie.
*30 minut później*
Najedzeni i zadowoleni siedzieliśmy w na naszych miejscach pijąc herbatę. Starsza osoba, która przyglądała nam się od pewnego czasu w końcu podeszła do naszego stolika i usiadła obok mnie.
-Nie widziałam cię tu wcześniej- zaczęła dolewając mi ciepłego napoju.- Jak się nazywasz?
-Jane Carter-podziękowałam jej uśmiechem.
-Jesteś siostrą któregoś z chłopaków? przypominasz tego Niall... tak ma chyba na imię ten blondyn-wskazała głową na Irlandczyka.
-Tak to Niall. Nie jestem siostrą żadnego z nich, tylko..-przerwałam patrząc na Zayna, który przysłuchiwał się naszej rozmowie. Chyba wiedział co chciałam powiedzieć, bo odpowiedział za mnie:
-To moja dziewczyna.
-Całkiem mila- starsza osoba puściła oczko do Malika.
-Bo moja-Zayn zaśmiał się przytulając mnie. Zarumieniłam się na jego słowa.
Chłopcy zaczęli się podnosić ze swoich miejsc. Ja zrobiłam to samo i już po chwili staliśmy na zewnątrz.
-Pozdrówcie Harry`ego-krzyknęła za nami starsza pani. Kiwnęliśmy głowami i udaliśmy się w stronę domu.
*20 minut później*
Właśnie siedziałam na kanapie i czekałam na chłopaków, którzy odczuli wielka potrzebę zmienienia ubrań. Nie było ich już długo więc wstałam i podeszłam do komody na której stały ich zdjęcia. Uśmiechałam się przeglądając je. Zdziwiło mnie tylko jedno. Były na nim 2 osoby. Zayn i Perrie. Wzięłam je do ręki i przyjrzałam się bliżej. Nie można powiedzieć, że Pez nie jest ładna. Razem z Zaynem wyglądali naprawdę idealnie. Szczerze mówiąc ostatnio zastanawiałam się co takiego mam, że Malik się we mnie zakochał. Na jego miejscu, jako światowa gwiazda poszukałabym sobie kogoś lepszego. Moje rozmyślania przerwała osoba, którą objęła mnie od tyłu. Od razu rozpoznałam Zayna po zapachu.
-ładne to zdjęcie- powiedziałam ostawiając fotografię na miejsce.
-Nie.
-Dlaczego? Wyglądacie na takich szczęśliwych.-odwróciłam się do niego przodem i oparłam o blat komody.
-Nie podoba mi się bo ciebie tam nie ma.
Uśmiechnęłam się i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Lubiłam go całować. Przerwaliśmy nasz pocałunek, ponieważ reszta zespołu zeszła, w końcu, na dół. Wzięłam Zayna za rękę i ruszyliśmy w stronę samochodu Louisa. Wszyscy wsiedli i ruszyliśmy.
*20 minut później*
Siedziałam przed salą w której leżał Harry. Niepewnie podciągnęłam nogi pod brodę i wpatrywałam się w drzwi. Nie wpuścili nas. powiedzieli, że musimy poczekać, bo Harry źle się czuje. Co mu jest? Przecież wczoraj jeszcze normalnie ze mną rozmawiał. a może to przeze mnie? Przez to, że powiedziałam mu że ja i Zayn to coś więcej? Na myśl o tym po moich policzkach spłynęły łzy. Ukryłam głowę w kolanach i pozwoliłam im płynąć po mojej twarzy. Szloch sam ze mnie wyszedł. Już po chwili poczułam czujeś silne ramiona wokół mnie,a potem cichy szept:
-Ej.. To nie twoja wina. Nie płacz już.
Podniosłam głowę, żeby zobaczyć smutną twarz Zayna.
-Wczoraj do mnie zadzwonił-przeniosłam wzrok na białe drzwi, które odgradzały mnie od Harry`ego.-Powiedziałam mu wtedy, że z tobą jestem. a on się tak nagle rozłączył. To moja wina Zayn.
Kilka łez spłynęło po mojej twarzy. Mulat nie odpowiedział, po prostu wtulił mnie w siebie. Nagle drzwi otworzyły się, na co ja szybko wstałam. Spojrzałam na lekarza, którego widziałam na początku. Tym razem był smutny. starał się to ukryć, ale było widać, że coś jest nie tak.
-Wy do Harry`ego?-zapytał podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem.
Jedyne co mogłam zrobić to kiwnąć głową i mocno złapać Zayna za rękę. Lekarz spuścił wzrok i powiedział kręcąc przecząco głową:
-Niestety z Harrym jest coraz gorzej. Nie mamy pojęcia co się dzieje. Ta rana to nic groźnego. Musimy zrobić dodatkowe badania, więc do tego czasu nie możecie go odwiedzać.
Usiadłam na krześle i złapałam się za głowę. Nie kontrolowałam tego co się dzieje z moim ciałem. Łzy zaczęły płynąć i kapały na nieskazitelnie białą posadzkę. Lekarz pogłaskał mnie po plecach i powiedział:
-Przykro mi.
-To nie pana wina-odpowiedziałam spuszczając wzrok.
-obiecuję, że zrobimy co w naszej mocy, żeby Styles z tego wyszedł. Nie mogę pozwolić,żeby tak ładna dziewczyna tu płakała.
Pokiwałam głową. Lekarz odszedł. Zostawił mnie samą w przekonaniu, że skrzywdziłam Harry`ego.
________________________________________
Jakoś, mi tak lepiej wyszedł. Może wena powraca. Niedługo jadę do Grecji, ale postaram się coś dodać jutro. Jakiś komentarz się pojawił. Serdecznie dziękuję.
Malikowa.
-Kto to był?-zapytał zdziwiony Niall.
Pokiwałam przecząco głową na znak, że nie mam siły odpowiadać na to pytanie. Zayn przytulił mnie do siebie i odpowiedział Blondynowi:
-Josh. Były Jane. To właśnie on postrzelił Harry`ego. Całkowity pojeb.
Uśmiechnęłam się na jego ostatnie słowa. Obróciłam się w jego ramionach, tak żeby zobaczyć Louisa.
-Dzięki Lou- powiedziałam do Bruneta obdarzając go uśmiechem.- Nieźle mu pojechałeś.
-Zawsze do usług- zaśmiał się Tomo.
-No chodźmy już bo jestem głodny- wrócił stary Niall.
Uśmiechając się znowu ruszyliśmy przed siebie. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie oni mnie prowadzą, ale posłusznie szłam obok mojego chłopaka przysłuchując się jego rozmowie z Liamem. Tak w sumie to słuchałam tylko jednym uchem, bo bardziej skupiałam się na moich myślach. Najbardziej nurtowało mnie jedno pytanie. Dlaczego Josh tak po prostu nie odpuści? Co mu to daje, że cały czas mnie nachodzi? Ie rozumiem go. Koniec to koniec. Przecież to było jasne, że kiedyś ze sobą zerwiemy. Moje rozmyślania przerwał głos Zayn:
-No to jesteśmy.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam niewielką knajpkę. Była otynkowana na czerwono, a wokół okien było mnóstwo kwiatów. Przed budynkiem był placyk na którym były rozstawione stoliki z krzesłami. Całkiem przytulnie. Przypomniał mi się domek mojej babci gdzieś na wsi. Dawno już tam nie byliśmy, ponieważ rodzice nie mają czasu. Chłopcy zaczęli wchodzić przez niedużą, drewnianą furtkę na teren tejże knajpki. Ja weszłam na końcu zaraz za Zaynem. Powoli udaliśmy się do środka, gdzie chłopcy zostali ciepło przywitani. Szczególnie Niall. Było widać, że są tu częstymi gośćmi. Jakaś starsza pani uśmiechnęła się do mnie i zaprowadziła nas do stolika z pięcioma krzesłami. To musił być ich stolik, ponieważ w całym budynku były tylko trzy krzesła.
-A gdzie ten piąty... taki loczkowaty?-zapytała starsza pani kiedy zajęliśmy miejsca.
Spuściłam głowę i w tej chwili moje buty wydawały się o wiele ciekawsze niż osoba z którą rozmawialiśmy. Na szczęście Louis wybawił nas z krępującej sytuacji:
-Chodzi pani o Harry`ego, tak?
-O właśnie- pani wskazała na Bruneta palcem-Harry. Tak ma na imię. To gdzie on jest?
,,Dlaczego starsze osoby są takie wścibskie?-pomyślałam przenosząc mój wzrok na Louisa. byłam ciekawa czy powie prawdę czy wymyśli jakieś drobne kłamstwo.
-Harry jest w szpitalu- zawsze szczery Louis.
-Ojej, a co jemu się stało?- pani przystawiła sobie krzesło i przysiadła się do nas.,, Zapowiada się dłuższa rozmowa"-pomyślałam przesuwając moje krzesło bardziej w prawo.
-A... to nic takiego-Liam nie patrzył na naszą towarzyszkę, tylko bawił się palcami.- Został postrzelony, ale to nic poważnego.
-O matko i córko- starsza pani opadła na krzesło trzymając się za serce.- Biedne dziecko. Co za psychol postrzelił tak młodego chłopaka? powinien gnić w więzieniu do końca świata.
Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc te słowa.
-Ojej dzieci- złapała się za głowę, wstając i odstawiając krzesło na miejsce.- My tu gadu gadu, a wy pewnie jesteście głodni. Co podać?
Spojrzałam pytająco na chłopaków, a Lou odpowiedział tajemniczo:
-To co zwykle i jak zwykle.
Starsza pani ukłoniła się i odeszła do barku. Bardzo mnie zaciekawiła. Rozmawiała z chłopakami normalnie, jakby się znali od zawsze. Może nie wiem kim są? Ale wydaje mi się, że każdy ich zna.
-Miła ta pani- zaczęłam rozmowę.
- Tak, bardzo-odpowiedział Niall wpatrując się w barek.
-Chyba często tu jesteście.
-Wiesz, tylko tutaj traktują nas jak normalnych chłopaków. Żadna z nich nie peszy się na nasz widok. A ta pani, która z nami rozmawiała jest najfajniejsza. Traktuje nas jak własne dzieci. To nam się najbardziej podoba w tej restauracji- odpowiedział mi Liam z uśmiechem.-Mamy tu spokój.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Rzeczywiście było tu tak spokojnie.
*30 minut później*
Najedzeni i zadowoleni siedzieliśmy w na naszych miejscach pijąc herbatę. Starsza osoba, która przyglądała nam się od pewnego czasu w końcu podeszła do naszego stolika i usiadła obok mnie.
-Nie widziałam cię tu wcześniej- zaczęła dolewając mi ciepłego napoju.- Jak się nazywasz?
-Jane Carter-podziękowałam jej uśmiechem.
-Jesteś siostrą któregoś z chłopaków? przypominasz tego Niall... tak ma chyba na imię ten blondyn-wskazała głową na Irlandczyka.
-Tak to Niall. Nie jestem siostrą żadnego z nich, tylko..-przerwałam patrząc na Zayna, który przysłuchiwał się naszej rozmowie. Chyba wiedział co chciałam powiedzieć, bo odpowiedział za mnie:
-To moja dziewczyna.
-Całkiem mila- starsza osoba puściła oczko do Malika.
-Bo moja-Zayn zaśmiał się przytulając mnie. Zarumieniłam się na jego słowa.
Chłopcy zaczęli się podnosić ze swoich miejsc. Ja zrobiłam to samo i już po chwili staliśmy na zewnątrz.
-Pozdrówcie Harry`ego-krzyknęła za nami starsza pani. Kiwnęliśmy głowami i udaliśmy się w stronę domu.
*20 minut później*
Właśnie siedziałam na kanapie i czekałam na chłopaków, którzy odczuli wielka potrzebę zmienienia ubrań. Nie było ich już długo więc wstałam i podeszłam do komody na której stały ich zdjęcia. Uśmiechałam się przeglądając je. Zdziwiło mnie tylko jedno. Były na nim 2 osoby. Zayn i Perrie. Wzięłam je do ręki i przyjrzałam się bliżej. Nie można powiedzieć, że Pez nie jest ładna. Razem z Zaynem wyglądali naprawdę idealnie. Szczerze mówiąc ostatnio zastanawiałam się co takiego mam, że Malik się we mnie zakochał. Na jego miejscu, jako światowa gwiazda poszukałabym sobie kogoś lepszego. Moje rozmyślania przerwała osoba, którą objęła mnie od tyłu. Od razu rozpoznałam Zayna po zapachu.
-ładne to zdjęcie- powiedziałam ostawiając fotografię na miejsce.
-Nie.
-Dlaczego? Wyglądacie na takich szczęśliwych.-odwróciłam się do niego przodem i oparłam o blat komody.
-Nie podoba mi się bo ciebie tam nie ma.
Uśmiechnęłam się i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Lubiłam go całować. Przerwaliśmy nasz pocałunek, ponieważ reszta zespołu zeszła, w końcu, na dół. Wzięłam Zayna za rękę i ruszyliśmy w stronę samochodu Louisa. Wszyscy wsiedli i ruszyliśmy.
*20 minut później*
Siedziałam przed salą w której leżał Harry. Niepewnie podciągnęłam nogi pod brodę i wpatrywałam się w drzwi. Nie wpuścili nas. powiedzieli, że musimy poczekać, bo Harry źle się czuje. Co mu jest? Przecież wczoraj jeszcze normalnie ze mną rozmawiał. a może to przeze mnie? Przez to, że powiedziałam mu że ja i Zayn to coś więcej? Na myśl o tym po moich policzkach spłynęły łzy. Ukryłam głowę w kolanach i pozwoliłam im płynąć po mojej twarzy. Szloch sam ze mnie wyszedł. Już po chwili poczułam czujeś silne ramiona wokół mnie,a potem cichy szept:
-Ej.. To nie twoja wina. Nie płacz już.
Podniosłam głowę, żeby zobaczyć smutną twarz Zayna.
-Wczoraj do mnie zadzwonił-przeniosłam wzrok na białe drzwi, które odgradzały mnie od Harry`ego.-Powiedziałam mu wtedy, że z tobą jestem. a on się tak nagle rozłączył. To moja wina Zayn.
Kilka łez spłynęło po mojej twarzy. Mulat nie odpowiedział, po prostu wtulił mnie w siebie. Nagle drzwi otworzyły się, na co ja szybko wstałam. Spojrzałam na lekarza, którego widziałam na początku. Tym razem był smutny. starał się to ukryć, ale było widać, że coś jest nie tak.
-Wy do Harry`ego?-zapytał podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem.
Jedyne co mogłam zrobić to kiwnąć głową i mocno złapać Zayna za rękę. Lekarz spuścił wzrok i powiedział kręcąc przecząco głową:
-Niestety z Harrym jest coraz gorzej. Nie mamy pojęcia co się dzieje. Ta rana to nic groźnego. Musimy zrobić dodatkowe badania, więc do tego czasu nie możecie go odwiedzać.
Usiadłam na krześle i złapałam się za głowę. Nie kontrolowałam tego co się dzieje z moim ciałem. Łzy zaczęły płynąć i kapały na nieskazitelnie białą posadzkę. Lekarz pogłaskał mnie po plecach i powiedział:
-Przykro mi.
-To nie pana wina-odpowiedziałam spuszczając wzrok.
-obiecuję, że zrobimy co w naszej mocy, żeby Styles z tego wyszedł. Nie mogę pozwolić,żeby tak ładna dziewczyna tu płakała.
Pokiwałam głową. Lekarz odszedł. Zostawił mnie samą w przekonaniu, że skrzywdziłam Harry`ego.
________________________________________
Jakoś, mi tak lepiej wyszedł. Może wena powraca. Niedługo jadę do Grecji, ale postaram się coś dodać jutro. Jakiś komentarz się pojawił. Serdecznie dziękuję.
Malikowa.
środa, 24 lipca 2013
ROZDZIAŁ 13
-Stop- powiedział Niall patrząc na nas zdziwiony.-To wy jesteście razem?
Zeskoczyłam z Zayna i uśmiechnęłam się do Blondyna, a potem spojrzałam na Malika.
-Od kilku dni-zaśmiał się Mulat podchodząc do Horana i klepiąc go w plecach.
-Czemu ja o wszystkim dowiaduje się ostatni?
-Nie byłeś ostatni- powiedział Liam przechodząc za Zaynem na kanapę.-Ja i Louis też o tym nie wiedzieliśmy-po tych słowach popatrzył z wyrzutem na mnie i Malika.
-Błąd- zaśmiał się Louis obejmując mnie ramieniem.-Ja o tym wiedziałem.
Niall opadł na kanapę załamany, a Liam obok niego.
-Chłopaki?-zapytałam zdejmując z siebie rękę Louisa i siadając obok Nialla.
Odpowiedziała mi cisza. Niepewna spojrzałam na Zayna, jednak on tylko wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami i kontynuowałam:
-Jedziecie ze mną i z Zaynem dzisiaj do Harry`ego?
Chłopcy przytaknęli i znowu zamilkli. Na szczęście ciszę przerwał Louis:
-Jane, a czemu ty nie jesteś w szkole?
-Właśnie-poparł go Liam.
-Zrobiłam sobie małe wagary-zaśmiałam się.
-Niegrzeczna dziewczynka- powiedział Lou z łobuzerskim uśmiechem.-Lubię takie-szepnął kładąc swoją rękę na moim kolanie.
Przeszły mnie dreszcze.
-Jasna cholera!-usłyszałam krzyk Zayna z kuchni.-Niall pozwól tu na chwilę.
Blondyn niepewnie podniósł się z kanapy, zmierzając w stronę kuchni. Wstałam i pociągnęłam za ręce Liama i Louisa, którzy podążyli do kuchni razem ze mną.
-Czepiałeś się moich batonów?-pytał Zayn przestraszonego Blondyna.-Pytam się?!
-Zayn... Ja nie chciałem...-Niall był naprawdę skruszony.
-O ty...-Mulat sięgnął do lodówki i wyjął stamtąd...mleko?. Potem podszedł do Horana i wylał zawartość butelki na włosy Blondyna.
-Zayn!-krzyknął cały mokry Irlandczyk i rzucił Mulatowi w twarz orzeszkami które stały na stole.
-Chłopaki- krzyknęłam kiedy Zayn chwytał za cukierniczkę.- Uspokójcie się.
Obaj zrobili się czerwoni, na co ja, Louis i Liam zaczęliśmy się śmiać.
-Jak dzieci-szepnęłam podchodząc do Zayna i całując go w policzek.- Słony jesteś.
-Ja?-poruszał zabawnie brwiami.- Raczej ostry. Kiedyś się przekonasz.
Objął mnie w tali i bardzo mocno pocałował. Uśmiechnęłam się do pozostałych i szepnęłam do Zayna:
-Głodna jestem.
-A racja- Malik nerwowo podrapał się w kark.- Idziemy na śniadanie. Idziecie z nami?
Chłopcy przytaknęli i Niall z Zaynem poszli na górę się przebrać, podczas gdy ja wylądowałam na kanpie z dwójką pozostałych. Louis nas rozśmieszał. Szczerze mówiąc bolał mnie już brzuch od tego ciągłego zanoszenia się śmiechem. w końcu Zayn i Niall zeszli na dół więc mogliśmy jechać. Niestety Liam powiedział:
-Może się przejdziemy?
Wszyscy, z wyjątkiem mnie, zareagowali pozytywnie. Spuściłam głowę i biorąc Zayna za rękę wyszłam z domu. Nie chciałam iść piechotą z prawie całym One Direction. Nie chciałam jeść też z nimi śniadania. Nie powiem, żeby ich nie lubiła. Nie dało się ich nie lubić. Po prostu przytłaczało mnie to, że będziemy na widoku. No bo jak to wygląda, jedna dziewczyna z czwórką chłopaków? Bynajmniej dziwnie. Co chwila, gdzieś obok nas rozbłyskał flesz. Zayn i reszta nie zwracali na to uwagi, ale ja naliczyłam już dziesięć pstryknięć. Po co im tyle zdjęć piątki osób? Nigdy nie zrozumiem fotoreporterów. Przyspieszyłam kroku i dołączyłam do reszty zespołu. Zayn uśmiechnął się do mnie, po czym objął moje ramiona swoją ręką. Widać było, że jest mu dobrze z chłopakami. Nie mogłam oderwać wzroku d jego roześmianej twarzy.Wyglądał
niesamowicie słodko. Przysunęłam się bliżej niego, na co on zareagował mocniejszym przytuleniem mnie. I nagle naszły mnie myśli o Harrym. Jak on się czuje? Czy wszystko z nim dobrze? Czy czegoś nie potrzebuje? Martwi.łam się o niego. W końcu to przeze mnie leżał w tym szpitalu. Mogłam wtedy pomyśleć i wracać z Zaynem. Widać, że jestem blondynką. Mój chłopak chyba zauważył pogorszenie mojego nastroju, bo nachylił się do mnie i szepnął:
-Wszystko ok?
Kiwnęłam głową i pocałowałam go. Zrobiło mi się lepiej. Zawsze ja dotknęłam jego warg wszystkie złe myśli gdzieś znikały. Zayn był taki... lekiem na całe zło.Uśmiechnęłam się do własnych myśli. Dostałam jeszcze całusa w czubek głowy i Mulat wrócił do rozmowy. Cieszyłam się, że jest taki szczęśliwy. Lubiłam patrzeć na jego twarz kiedy rozpromieniał się w uśmiechu. Lubiłam patrzeć na jego uśmiech. Lubiłam dotykać jego twarzy. Lubiłam jego zapach. Lubiłam sposób w jaki mnie całował. Lubiłam sposób w jaki mnie dotykał. Kochałam go. Tak po prostu i szczerze. I dzięki ci Boże, że on też mnie kocha. A przynajmniej mam taką nadzieję. Jeszcze raz spojrzałam na niego. Był..no...taki... nie da się tego opisać. a może się da tylko ja nie
umiem. Nagle Zayn zatrzymał się. Zdziwiona podążyłam za jego wzrokiem. Przed nami w pewnej odległości stał... J--Josh. Przestraszyłam się i przyciągnęłam Zayna do siebie. Josh powoli zmierzał w naszym kierunku. Chłopcy bardzo zdziwieni patrzyli raz na Zayna, raz na tego psychola. Kiedy mój były był bardzo blisko Malik powiedział wściekły:
-A ty tu czego, gnoju?
-Ja?- Josh podniósł ręce w geście obronnym.- Po prostu wyszedłem na spacer. Hej Jane, kotku.
Przysunął się jeszcze bliżej i pogłaskał mnie po policzku. Zamknęłam oczy i wcisnęłam głowę w ramiona.
-Nie dotykaj jej psycholu!- Mulat odsunął rękę Josha od mojej osoby.
Mój były uśmiechnął się cwaniacko i położył swoją rękę na ramieniu Malika.
-Zayn przyjacielu. Ja chciałem tylko się przywitać z moją dziewczyną.
Powiedział to tak obrzydliwie słodko. Nie mogłam się powstrzymać i uderzyłam go otwartą dłonią w twarz.
-Ty gnoju!-krzyknęłam puszczając Zayna.,, Co się ze mną dzieję?"-myślałam.- Przez ciebie mój przyjaciel leży w szpitalu! Nienawidzę cię. i nie próbuj nazywać mnie swoją dziewczyną!Z nami koniec! Mogłeś zabić człowieka! Powinieneś się leczyć!
Wykrzyczałam mu to co już dawno miałam ochotę powiedzieć. Josh zdezorientowany dotknął piekącego miejsca i odpowiedział:
-To on-wskazał głową na Zayna-miał zginąć. To jego maiłem zabić. Ale nawinął się ten Loczek. Ja cię kocham Jane. Nie rozumiesz tego? Nie umiem beż ciebie żyć. Ten debil zabrał mi cię, ale ty nadal należysz do mnie. Nikt mi ciebie nie zabierze.
Byłam taka wściekła na tego idiotę.
- Nie jestem twoja! I nigdy nie byłam! Nie chcę cię znać! Proszę cię tylko o jedno: DAJ MI W KOŃCU ŚWIĘTY SPOKÓJ!!
Josh był naprawdę zaskoczony.
-Jane...- zaczął, ale przerwał mu Louis.
-Słuchaj chłopczyku. Nie znam cię, nie wiem kim jesteś i raczej mało mnie to obchodzi. Ale jeżeli Jane powiedziała ci jasno, że nic cię z nią nie łączy to racz z łaski swojej zabrać swoją dupę stąd i udać się w innym kierunku. I dać jej święty spokój. Uwierz mi naprawdę nie chcę ci haratać tej pięknej buźki, ale chyba będę do tego zmuszony jeżeli zarz sobie stąd nie pójdziesz. To my się kłaniamy i do widzenia- ukłonił się i spojrzał na wściekłego Josha.
_pożałujesz tego. Zobaczysz. On cię zostawi dla pierwszej lepszej dziewczyny. Wtedy do mnie przyjdziesz. Gwarantuje ci to- powiedział i odszedł.
Ja patrzyłam zaskoczona za jego oddalając się postacią. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Czy Josh mógł mówić prawdę?
_____________________________
Wolała. Brak weny, ale coś mam nadzieję z tego wyszło.
Malikowa.
Zeskoczyłam z Zayna i uśmiechnęłam się do Blondyna, a potem spojrzałam na Malika.
-Od kilku dni-zaśmiał się Mulat podchodząc do Horana i klepiąc go w plecach.
-Czemu ja o wszystkim dowiaduje się ostatni?
-Nie byłeś ostatni- powiedział Liam przechodząc za Zaynem na kanapę.-Ja i Louis też o tym nie wiedzieliśmy-po tych słowach popatrzył z wyrzutem na mnie i Malika.
-Błąd- zaśmiał się Louis obejmując mnie ramieniem.-Ja o tym wiedziałem.
Niall opadł na kanapę załamany, a Liam obok niego.
-Chłopaki?-zapytałam zdejmując z siebie rękę Louisa i siadając obok Nialla.
Odpowiedziała mi cisza. Niepewna spojrzałam na Zayna, jednak on tylko wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami i kontynuowałam:
-Jedziecie ze mną i z Zaynem dzisiaj do Harry`ego?
Chłopcy przytaknęli i znowu zamilkli. Na szczęście ciszę przerwał Louis:
-Jane, a czemu ty nie jesteś w szkole?
-Właśnie-poparł go Liam.
-Zrobiłam sobie małe wagary-zaśmiałam się.
-Niegrzeczna dziewczynka- powiedział Lou z łobuzerskim uśmiechem.-Lubię takie-szepnął kładąc swoją rękę na moim kolanie.
Przeszły mnie dreszcze.
-Jasna cholera!-usłyszałam krzyk Zayna z kuchni.-Niall pozwól tu na chwilę.
Blondyn niepewnie podniósł się z kanapy, zmierzając w stronę kuchni. Wstałam i pociągnęłam za ręce Liama i Louisa, którzy podążyli do kuchni razem ze mną.
-Czepiałeś się moich batonów?-pytał Zayn przestraszonego Blondyna.-Pytam się?!
-Zayn... Ja nie chciałem...-Niall był naprawdę skruszony.
-O ty...-Mulat sięgnął do lodówki i wyjął stamtąd...mleko?. Potem podszedł do Horana i wylał zawartość butelki na włosy Blondyna.
-Zayn!-krzyknął cały mokry Irlandczyk i rzucił Mulatowi w twarz orzeszkami które stały na stole.
-Chłopaki- krzyknęłam kiedy Zayn chwytał za cukierniczkę.- Uspokójcie się.
Obaj zrobili się czerwoni, na co ja, Louis i Liam zaczęliśmy się śmiać.
-Jak dzieci-szepnęłam podchodząc do Zayna i całując go w policzek.- Słony jesteś.
-Ja?-poruszał zabawnie brwiami.- Raczej ostry. Kiedyś się przekonasz.
Objął mnie w tali i bardzo mocno pocałował. Uśmiechnęłam się do pozostałych i szepnęłam do Zayna:
-Głodna jestem.
-A racja- Malik nerwowo podrapał się w kark.- Idziemy na śniadanie. Idziecie z nami?
Chłopcy przytaknęli i Niall z Zaynem poszli na górę się przebrać, podczas gdy ja wylądowałam na kanpie z dwójką pozostałych. Louis nas rozśmieszał. Szczerze mówiąc bolał mnie już brzuch od tego ciągłego zanoszenia się śmiechem. w końcu Zayn i Niall zeszli na dół więc mogliśmy jechać. Niestety Liam powiedział:
-Może się przejdziemy?
Wszyscy, z wyjątkiem mnie, zareagowali pozytywnie. Spuściłam głowę i biorąc Zayna za rękę wyszłam z domu. Nie chciałam iść piechotą z prawie całym One Direction. Nie chciałam jeść też z nimi śniadania. Nie powiem, żeby ich nie lubiła. Nie dało się ich nie lubić. Po prostu przytłaczało mnie to, że będziemy na widoku. No bo jak to wygląda, jedna dziewczyna z czwórką chłopaków? Bynajmniej dziwnie. Co chwila, gdzieś obok nas rozbłyskał flesz. Zayn i reszta nie zwracali na to uwagi, ale ja naliczyłam już dziesięć pstryknięć. Po co im tyle zdjęć piątki osób? Nigdy nie zrozumiem fotoreporterów. Przyspieszyłam kroku i dołączyłam do reszty zespołu. Zayn uśmiechnął się do mnie, po czym objął moje ramiona swoją ręką. Widać było, że jest mu dobrze z chłopakami. Nie mogłam oderwać wzroku d jego roześmianej twarzy.Wyglądał
niesamowicie słodko. Przysunęłam się bliżej niego, na co on zareagował mocniejszym przytuleniem mnie. I nagle naszły mnie myśli o Harrym. Jak on się czuje? Czy wszystko z nim dobrze? Czy czegoś nie potrzebuje? Martwi.łam się o niego. W końcu to przeze mnie leżał w tym szpitalu. Mogłam wtedy pomyśleć i wracać z Zaynem. Widać, że jestem blondynką. Mój chłopak chyba zauważył pogorszenie mojego nastroju, bo nachylił się do mnie i szepnął:
-Wszystko ok?
Kiwnęłam głową i pocałowałam go. Zrobiło mi się lepiej. Zawsze ja dotknęłam jego warg wszystkie złe myśli gdzieś znikały. Zayn był taki... lekiem na całe zło.Uśmiechnęłam się do własnych myśli. Dostałam jeszcze całusa w czubek głowy i Mulat wrócił do rozmowy. Cieszyłam się, że jest taki szczęśliwy. Lubiłam patrzeć na jego twarz kiedy rozpromieniał się w uśmiechu. Lubiłam patrzeć na jego uśmiech. Lubiłam dotykać jego twarzy. Lubiłam jego zapach. Lubiłam sposób w jaki mnie całował. Lubiłam sposób w jaki mnie dotykał. Kochałam go. Tak po prostu i szczerze. I dzięki ci Boże, że on też mnie kocha. A przynajmniej mam taką nadzieję. Jeszcze raz spojrzałam na niego. Był..no...taki... nie da się tego opisać. a może się da tylko ja nie
umiem. Nagle Zayn zatrzymał się. Zdziwiona podążyłam za jego wzrokiem. Przed nami w pewnej odległości stał... J--Josh. Przestraszyłam się i przyciągnęłam Zayna do siebie. Josh powoli zmierzał w naszym kierunku. Chłopcy bardzo zdziwieni patrzyli raz na Zayna, raz na tego psychola. Kiedy mój były był bardzo blisko Malik powiedział wściekły:
-A ty tu czego, gnoju?
-Ja?- Josh podniósł ręce w geście obronnym.- Po prostu wyszedłem na spacer. Hej Jane, kotku.
Przysunął się jeszcze bliżej i pogłaskał mnie po policzku. Zamknęłam oczy i wcisnęłam głowę w ramiona.
-Nie dotykaj jej psycholu!- Mulat odsunął rękę Josha od mojej osoby.
Mój były uśmiechnął się cwaniacko i położył swoją rękę na ramieniu Malika.
-Zayn przyjacielu. Ja chciałem tylko się przywitać z moją dziewczyną.
Powiedział to tak obrzydliwie słodko. Nie mogłam się powstrzymać i uderzyłam go otwartą dłonią w twarz.
-Ty gnoju!-krzyknęłam puszczając Zayna.,, Co się ze mną dzieję?"-myślałam.- Przez ciebie mój przyjaciel leży w szpitalu! Nienawidzę cię. i nie próbuj nazywać mnie swoją dziewczyną!Z nami koniec! Mogłeś zabić człowieka! Powinieneś się leczyć!
Wykrzyczałam mu to co już dawno miałam ochotę powiedzieć. Josh zdezorientowany dotknął piekącego miejsca i odpowiedział:
-To on-wskazał głową na Zayna-miał zginąć. To jego maiłem zabić. Ale nawinął się ten Loczek. Ja cię kocham Jane. Nie rozumiesz tego? Nie umiem beż ciebie żyć. Ten debil zabrał mi cię, ale ty nadal należysz do mnie. Nikt mi ciebie nie zabierze.
Byłam taka wściekła na tego idiotę.
- Nie jestem twoja! I nigdy nie byłam! Nie chcę cię znać! Proszę cię tylko o jedno: DAJ MI W KOŃCU ŚWIĘTY SPOKÓJ!!
Josh był naprawdę zaskoczony.
-Jane...- zaczął, ale przerwał mu Louis.
-Słuchaj chłopczyku. Nie znam cię, nie wiem kim jesteś i raczej mało mnie to obchodzi. Ale jeżeli Jane powiedziała ci jasno, że nic cię z nią nie łączy to racz z łaski swojej zabrać swoją dupę stąd i udać się w innym kierunku. I dać jej święty spokój. Uwierz mi naprawdę nie chcę ci haratać tej pięknej buźki, ale chyba będę do tego zmuszony jeżeli zarz sobie stąd nie pójdziesz. To my się kłaniamy i do widzenia- ukłonił się i spojrzał na wściekłego Josha.
_pożałujesz tego. Zobaczysz. On cię zostawi dla pierwszej lepszej dziewczyny. Wtedy do mnie przyjdziesz. Gwarantuje ci to- powiedział i odszedł.
Ja patrzyłam zaskoczona za jego oddalając się postacią. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Czy Josh mógł mówić prawdę?
_____________________________
Wolała. Brak weny, ale coś mam nadzieję z tego wyszło.
Malikowa.
wtorek, 23 lipca 2013
ROZDZIAŁ 12
Wciągnięta do łazienki momentalnie wywróciłam się na Malika. Chłopak jednak w porę mnie złapał.
-Jesteś nienormalny-powiedziałam uderzając go w głowę.-A teraz wyjdź, bo chcę się przebrać.
-A...
-WYNOCHA ZAYN!-krzyknęłam wypychając Mulata za drzwi.
-Jane-zaczął walić ręką w drzwi, kiedy zamknęłam mu je przed nosem.-Wpuść mnie, księżniczko.
-Zapomnij- odpowiedziałam naciągając na siebie spodnie i bluzkę.
- No ale...
Nie dokończył, ponieważ już ubrana otworzyłam drzwi. Chłopak posmutniał. Uśmiechnęłam się do niego i usunęłam swoją osobę z przejścia. Zayn niezadowolony wszedł do łazienki. Ja tylko chwyciłam szczotkę i już mnie nie było. Stanęłam przed lustrem i zaplotłam grzywkę w warkoczyk.
-Idę na dół-krzyknęła, ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.
Starając się stłumić śmiech cicho otworzyłam drzwi. Zayn stał przed ogromnym lustrem i układał włosy. Oparłam się o futrynę drzwi i śledziłam jego ruchy. Chłopak zorientował się, że jest obserwowany i odwrócił się w moją stronę. Zaśmiałam się.
-Co chcesz na śniadanie?-zapytałam podchodząc do niego i obejmując jego idealnie wyrzeźbioną klatę.
Chłopak odwrócił się do mnie przodem. Jego usta momentalnie przylgnęły do moich. W tamtej chwili byłam prawdopodobnie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
-Wyjdziemy...- uśmiechnął się przestając mnie całować.
-Znowu muszę się przebrać- westchnęłam wychodząc z jego objęć.
Weszłam do mojego pokoju i stanęłam przed ogromnymi drzwiami mojej garderoby. Jeszcze przelotnie wyjrzałam przez okno. Słońce świeciło, jak na tę porę dnia i roku, mocno. Westchnęłam w wyjęłam pierwsze lepsze ubrania, które wpadły mi w ręce.
Zeszłam na dół gdzie mój chłopak właśnie ubierał swoje buty.
-To gdzie idziemy?-zapytałam przeczesując ręką moje blond włosy.
-Najpierw do... O matko... Ale ty jesteś ładna- powiedział podchodząc do mnie.
Pochyliłam głowę, dzięki czemu włosy opadły na moje czerwone policzki. Zayn zaśmiał się i przedstawił mi plan dnia dzisiejszego. Najpierw do domu chłopaków, potem na śniadanie, a potem na próbę.
-A co ze mną?-zapytałam, kiedy już wyszliśmy z domu.
-Idziesz ze mną na próbę. To chyba jasne- odpowiedział/
-Na pewno?
-Tak, na pewno- zaśmiał się otwierając mi drzwi do samochodu.
Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na fotelu pasażera. Mój chłopak już po chwili pojawił się obok mnie. Zapalił samochód i ruszyliśmy w stronę willi One Direction. Nagle telefon Zayn zadzwonił. Chłopak wyjął go i podał mi.
-Odbierzesz?- zapytał nawet nie odwracając się w moją stronę.
Przejechałam palcem po ekranie, tym samym odbierając połączenie. Od razu w słuchawce usłyszałam głos zdenerwowanego Laima:
-Zayn, no gdzie ty jesteś?! Nie wróciłeś na noc, a za niedługo mamy próbę...
Zakryłam dłonią usta, próbując nie zacząć się śmiać. Zayn ruchem warg zapytał kto to. Ja tak samo odpowiedziałam mu, że rozmawiam z Liamem.
-Hallo?! Zayn jesteś tam?!
-Cześć Liam tu Jane- powiedziałam w końcu.- Zayn prowadzi więc masz zaszczyt rozmawiać ze mną.
-O... hej Jane....- brunet wydawał się speszony.- Mogłabyś coś przekazać Zaynowi?
-Jasne. Słucham.
-Powiedz mu... a mogłabyś mi go na chwilę dać...?
-Raczej nie... Wal śmiało- zaśmiałam się.
-Powiedz mu niech szybko wraca... Sytuacja awaryjna. Nieproszona blondynka- rozłączył się.
Zdziwiona oddałam Zaynowi jego własność.
-Co chciał?-zapytał Malik chowając telefon do kieszeni.
-Kazał ci szybko wracać do domu. Sytuacja awaryjna. Nieproszona blondynka- odpowiedziałam nerwowo drapiąc się w kark.
-Dokładnie tak powiedział? Niczego nie opuściłaś?- widać było, że Zayn jest rzeczywiście zdenerwowany.
-Nie... Właśnie dokładnie to powiedział. O co chodzi Zayn?
-Perrie-odpowiedział patrząc na mnie.
Opadłam na siedzenie. No super. Jeszcze jej brakowało. Już potem nie odzwyczailiśmy się do siebie, aż do czasu kiedy zajechaliśmy przed dom chłopaków. Niepewnie wysiadłam z samochodu i spojrzałam na Zayn. Był tak samo zdenerwowany jak ja.
-Co jej powiesz?-zapytałam podchodząc do niego.
-Zerwę z nią.... Jane cokolwiek bym nie powiedział wiesz że cię kocham, prawda?
Kiwnęłam głową. Mulat przelotnie mnie pocałował i pociągnął za sobą. szłam za nim, tak jak pierwszego dnia, kiedy zaciągnął mnie tu Harry. Byłam przestraszona. Zayn chciał otworzyć, ale drzwi ustąpiły same i zaraz pokazała się w nich głowa Louisa, a potem całe jego ciało.
-Nie dobrze Zayn- szepnął zamykając drzwi.- Perrie tu przyszła... Chce się z tobą widzieć... Musisz jej ...
-Wiem Lou-przerwał mu zayn patrząc w moją stronę. Przyciągnął mnie do siebie i szepnął-Nie bój się. Ona cię nie zje.
Uśmiechnęłam się lekko. Posłusznie powędrowałam za nim do salonu w którym siedziała ta cała Perrie. Widząc Zayna rzuciła mu się na szyję i zaczęła go całować. Jednak Zayn mocniej ścisnął moją dłoń i odsunął się od niej.
-Co jest kochanie- zaświergotała zbliżając się do Malika- nie stęskniłeś się za mną?
Zayn nic nie odpowiedział tylko spojrzał mi w oczy.
-Nie Pez nie stęskniłem się. Muszę ci coś powiedzieć-odwrócił się w jej stronę.
-Tak, tak... a co ta za dziewczyna?- przeniosła swoje oczy na mnie.
-To moja dziewczyna-odpowiedział Zayn przytulając mnie do siebie.
Zaskoczyłam samą siebie przyciągając Malika do siebie i całując go. Kiedy skończyłam okazywanie miłości spojrzałam na Perrie. Była wściekła. miała ochotę mnie zabić.
-Aha, więc kiedy mnie nie ma, pracuje- zaczęła podchodząc bardzo blisko Malika- to ty sobie szukasz nowej dziewczyny. Fajnie.
Po tych słowach uderzyła go w twarz i wyszła. Po drodze krzyknęła jeszcze:
-Pożałujesz tego. Zobaczysz.
Popatrzyłam na Zayna. Przykładał rękę do piekącego miejsca. Zaśmiałam się i wskoczyłam mu na ręce. Chłopak objął mnie i szepnął:
-Teraz jestem cały twój.
___________________________________________
Czemu tu nie ma komentarzy? Wizę, że ktoś czyta mój blog ale nikt nie komentuje. Powiedzcie od razu, że wam się nie podoba.
Malikowa.
-Jesteś nienormalny-powiedziałam uderzając go w głowę.-A teraz wyjdź, bo chcę się przebrać.
-A...
-WYNOCHA ZAYN!-krzyknęłam wypychając Mulata za drzwi.
-Jane-zaczął walić ręką w drzwi, kiedy zamknęłam mu je przed nosem.-Wpuść mnie, księżniczko.
-Zapomnij- odpowiedziałam naciągając na siebie spodnie i bluzkę.
- No ale...
Nie dokończył, ponieważ już ubrana otworzyłam drzwi. Chłopak posmutniał. Uśmiechnęłam się do niego i usunęłam swoją osobę z przejścia. Zayn niezadowolony wszedł do łazienki. Ja tylko chwyciłam szczotkę i już mnie nie było. Stanęłam przed lustrem i zaplotłam grzywkę w warkoczyk.
-Idę na dół-krzyknęła, ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.
Starając się stłumić śmiech cicho otworzyłam drzwi. Zayn stał przed ogromnym lustrem i układał włosy. Oparłam się o futrynę drzwi i śledziłam jego ruchy. Chłopak zorientował się, że jest obserwowany i odwrócił się w moją stronę. Zaśmiałam się.
-Co chcesz na śniadanie?-zapytałam podchodząc do niego i obejmując jego idealnie wyrzeźbioną klatę.
Chłopak odwrócił się do mnie przodem. Jego usta momentalnie przylgnęły do moich. W tamtej chwili byłam prawdopodobnie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
-Wyjdziemy...- uśmiechnął się przestając mnie całować.
-Znowu muszę się przebrać- westchnęłam wychodząc z jego objęć.
Weszłam do mojego pokoju i stanęłam przed ogromnymi drzwiami mojej garderoby. Jeszcze przelotnie wyjrzałam przez okno. Słońce świeciło, jak na tę porę dnia i roku, mocno. Westchnęłam w wyjęłam pierwsze lepsze ubrania, które wpadły mi w ręce.
Zeszłam na dół gdzie mój chłopak właśnie ubierał swoje buty.
-To gdzie idziemy?-zapytałam przeczesując ręką moje blond włosy.
-Najpierw do... O matko... Ale ty jesteś ładna- powiedział podchodząc do mnie.
Pochyliłam głowę, dzięki czemu włosy opadły na moje czerwone policzki. Zayn zaśmiał się i przedstawił mi plan dnia dzisiejszego. Najpierw do domu chłopaków, potem na śniadanie, a potem na próbę.
-A co ze mną?-zapytałam, kiedy już wyszliśmy z domu.
-Idziesz ze mną na próbę. To chyba jasne- odpowiedział/
-Na pewno?
-Tak, na pewno- zaśmiał się otwierając mi drzwi do samochodu.
Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na fotelu pasażera. Mój chłopak już po chwili pojawił się obok mnie. Zapalił samochód i ruszyliśmy w stronę willi One Direction. Nagle telefon Zayn zadzwonił. Chłopak wyjął go i podał mi.
-Odbierzesz?- zapytał nawet nie odwracając się w moją stronę.
Przejechałam palcem po ekranie, tym samym odbierając połączenie. Od razu w słuchawce usłyszałam głos zdenerwowanego Laima:
-Zayn, no gdzie ty jesteś?! Nie wróciłeś na noc, a za niedługo mamy próbę...
Zakryłam dłonią usta, próbując nie zacząć się śmiać. Zayn ruchem warg zapytał kto to. Ja tak samo odpowiedziałam mu, że rozmawiam z Liamem.
-Hallo?! Zayn jesteś tam?!
-Cześć Liam tu Jane- powiedziałam w końcu.- Zayn prowadzi więc masz zaszczyt rozmawiać ze mną.
-O... hej Jane....- brunet wydawał się speszony.- Mogłabyś coś przekazać Zaynowi?
-Jasne. Słucham.
-Powiedz mu... a mogłabyś mi go na chwilę dać...?
-Raczej nie... Wal śmiało- zaśmiałam się.
-Powiedz mu niech szybko wraca... Sytuacja awaryjna. Nieproszona blondynka- rozłączył się.
Zdziwiona oddałam Zaynowi jego własność.
-Co chciał?-zapytał Malik chowając telefon do kieszeni.
-Kazał ci szybko wracać do domu. Sytuacja awaryjna. Nieproszona blondynka- odpowiedziałam nerwowo drapiąc się w kark.
-Dokładnie tak powiedział? Niczego nie opuściłaś?- widać było, że Zayn jest rzeczywiście zdenerwowany.
-Nie... Właśnie dokładnie to powiedział. O co chodzi Zayn?
-Perrie-odpowiedział patrząc na mnie.
Opadłam na siedzenie. No super. Jeszcze jej brakowało. Już potem nie odzwyczailiśmy się do siebie, aż do czasu kiedy zajechaliśmy przed dom chłopaków. Niepewnie wysiadłam z samochodu i spojrzałam na Zayn. Był tak samo zdenerwowany jak ja.
-Co jej powiesz?-zapytałam podchodząc do niego.
-Zerwę z nią.... Jane cokolwiek bym nie powiedział wiesz że cię kocham, prawda?
Kiwnęłam głową. Mulat przelotnie mnie pocałował i pociągnął za sobą. szłam za nim, tak jak pierwszego dnia, kiedy zaciągnął mnie tu Harry. Byłam przestraszona. Zayn chciał otworzyć, ale drzwi ustąpiły same i zaraz pokazała się w nich głowa Louisa, a potem całe jego ciało.
-Nie dobrze Zayn- szepnął zamykając drzwi.- Perrie tu przyszła... Chce się z tobą widzieć... Musisz jej ...
-Wiem Lou-przerwał mu zayn patrząc w moją stronę. Przyciągnął mnie do siebie i szepnął-Nie bój się. Ona cię nie zje.
Uśmiechnęłam się lekko. Posłusznie powędrowałam za nim do salonu w którym siedziała ta cała Perrie. Widząc Zayna rzuciła mu się na szyję i zaczęła go całować. Jednak Zayn mocniej ścisnął moją dłoń i odsunął się od niej.
-Co jest kochanie- zaświergotała zbliżając się do Malika- nie stęskniłeś się za mną?
Zayn nic nie odpowiedział tylko spojrzał mi w oczy.
-Nie Pez nie stęskniłem się. Muszę ci coś powiedzieć-odwrócił się w jej stronę.
-Tak, tak... a co ta za dziewczyna?- przeniosła swoje oczy na mnie.
-To moja dziewczyna-odpowiedział Zayn przytulając mnie do siebie.
Zaskoczyłam samą siebie przyciągając Malika do siebie i całując go. Kiedy skończyłam okazywanie miłości spojrzałam na Perrie. Była wściekła. miała ochotę mnie zabić.
-Aha, więc kiedy mnie nie ma, pracuje- zaczęła podchodząc bardzo blisko Malika- to ty sobie szukasz nowej dziewczyny. Fajnie.
Po tych słowach uderzyła go w twarz i wyszła. Po drodze krzyknęła jeszcze:
-Pożałujesz tego. Zobaczysz.
Popatrzyłam na Zayna. Przykładał rękę do piekącego miejsca. Zaśmiałam się i wskoczyłam mu na ręce. Chłopak objął mnie i szepnął:
-Teraz jestem cały twój.
___________________________________________
Czemu tu nie ma komentarzy? Wizę, że ktoś czyta mój blog ale nikt nie komentuje. Powiedzcie od razu, że wam się nie podoba.
Malikowa.
poniedziałek, 22 lipca 2013
ROZDZIAŁ 11
Zaskoczona posłusznie poszłam za moją mamą do kuchni. W końcu puściła moją rękę i dłonią wskazała na krzesło. Usiadłam nie spuszczając z niej wzroku.
-To... o czym chciałaś rozmawiać?-zapytałam.
-Tak w sumie to o tobie-przestała bawić się szklanką.- Nie wiem, co się teraz dzieje w twoim życiu, córeczko. Właściwie nic o tobie nie wiem.
,,To się ciesz"-miałam ochotę jej to odpowiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język..
-Co z Joshem? A kim dla ciebie jest Zayn? NA pewno chcesz się z nim wiązać? Przecież on jest sławny.
-Mamo po kolei-uśmiechnęłam się sztucznie.-Nie jestem z Joshem. Zayn, to mój chłopak i chce się z nim spotykać, mimo tego że jest sławny. I tak na razie nikt o nas nie wie. No może z wyjątkiem Louisa i Josha.
-Dobrze....A...
-Mamo to bez sensu-powiedziałam wstając.
-Co jest bez sensu?
-Nie nadrobisz szesnastu lat w jeden wieczór. Przepraszam, jestem zmęczona. Dobranoc.
I wyszłam. Chciałam zacząć rozmawiać z nią normalnie, ale... No właśnie. Było jakieś ale. Westchnęłam i niechętnie weszłam do łazienki. Nalałam wody do wanny. Kiedy zakręciłam kran telefon, znajdujący się w mojej kieszeni, zawibrował. Nie chętnie wyjęłam go i odebrałam.
-Halo?
-Przeszkadzam?-zapytał ochrypły głos po drugiej stronie słuchawki.
-Harry? Jak miło cię słyszeć-uśmiechnęłam się do lustra.
-Dzięki...Co robisz?
-Właśnie się myję- usiadłam na pralce machając nogami.
-I mnie tam nie ma- słyszałam w jego głosie nutkę zirytowania.- Pomógłbym ci.
-Wiesz, że bym cię nie wpuściła- zaśmiałam się do telefonu.
-Phi... Sam bym wszedł- powiedział na co obydwoje zareagowliśmy śmiechem.
-Jak się czujesz?
-JA? Dobrze. A ty?
- W miarę...
-Kiedy mnie odwiedzisz?
-Jutr. Zayn mnie przywiezie.
-Zayn...-czułam, że nie za bardzo mu się to podoba.
-Harry, nie powinnam tego teraz mówić, ale.... ja jestem z Zaynem.
-Gratulacje- jego głos znowu się łamał.
-To pa, przyjadę.
Nie dałam mu odpowiedzieć. Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na półkę. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam do wanny. Woda nadal była ciepła.
* północ*
Leżałam w swoim łóżku. Nie spałam. Patrzyłam na gwiazdy znajdujące się za balkonem. Nagle jakaś postać zapukała w szybę. Przestraszyłam się i nakryłam bardziej kołdrą. Nagle mój telefon oznajmił, że mam wiadomość. Podnoisłam go i przeczytałam wiadomość:
,,Zayn:
Otwórz bo trochę mi zimno."
Uśmiechnęłam się i wstałam spod ciepłej kołdry. Na palcach podeszłam do drzwi balkonowych. Pociągnęłam plastikową klamkę do siebie. Mój chłopak stał uśmiechnięty i wpatrywał się w moją osobę.
-Cześć. Stęskniłem się- powiedział podchodząc blisko mnie i kładąc swoje zimne dłonie w mojej tali.
Uśmiechnęłam się i wciągnęłam go do pokoju. Chłopak stanął za mną, a ja w tym czasie zamknęłam drzwi.Poczułam jego dłonie, znowu na mojej tali. Malik zbliżył się do mojej szyi i złożył na niej pocałunek.
-Tak bardzo się stęskniłem- wyszeptał obejmując mnie.
-JA też....
-Ale ja bardziej- zaśmiał się, a ja poczułam jego gorący oddech na szyi
Odwróciłam się w jego ramionach i spojrzałam w te czekoladowe tęczówki.Chłopka uśmiechnął się i złączył nasze usta. Kiedy skończył mnie całować szepnął wprost do mojego uch,co wywołało u mnie falę dreszczy:
-Mogę zostać na noc?
-Oczywiście- uśmiechnęłam się całując go w policzek.
Malik mruknął i przysunął mnie bardzo blisko siebie. To, że był tak blisko sprawiało, że miałam motylki w brzuchu.
-Muszę rano wstać do szkoły- powiedziałam wychodząc z jego ciepłych ramion i siadając na łóżku.
Zaraz obok mnie pojawił się Mulat. Oparł głowę o moje ramię i przejechał po szyi nosem.
-A może zrobimy sobie małe wagary?-wyszeptał wprost w moją szyję.
Potem przyssał się do niej.,, Super... Jeszcze tylko malinki nie miałam"- pomyślałam, ale nie przerwałam
Zaynowi.
-To, że chodzę z Zaynem Malikiem nie znaczy że mogę olewać szkołę-powiedziałam, na co mój chłopak podniósł się i spojrzał mi w oczy.
-Nop dobra- powiedział smutny-Idziemy?
Wskazał głową na łóżko. Półożyłam się w miękiej pościeli i czekałam aż Zayn do mnie dołączy. Już po chwili poczułam, jak łóżko po mojej prawej stronie lekko się ugina. Potem Malik położył rękę w mojej tali i przysunął moje ciało bliżej swojego.
-Dobranoc-szepnął całując mnie w szyję.
-Dobranoc.
*rano*
Obudziłam się rano i odwróciłam w stronę gdzie zasnął Zayn. Jednak jego tam nie było. Przestraszona podniosłam się i zobaczyłam jego ubrania na podłodze. Jeszcze bardziej roztrzęsiona wyszłam z łóżka i zastanawiłam się, gdzie taki Zayn mógł pójść tak rano. Już po chwili chłopak o którym myślałam ukazał się w moim pokoju. Był w samym ręczniku, a woda z jego mokrych włosów spływała po całym ciele. Odetchnęłam.
-Nikogo nie ma, więc pomyślałem że się umyję...-zaczął tłumaczyć się lekko speszony Zayn.
-Dobrze. Przyniosę ci jakieś ubrania mojego taty.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Od razu udałam się do pokoju moich rodziców. Na łóżku leżała kartka zadresowna do mnie.
,,JAne, wię , żę Zayn jest u nas. Nie idź do szkoły. Zróbcie sobie coś do jedzenia. Kocham cię.
Mama"
Uśmiechnęłam się i wzięłam ubrania mojego ojca z szafy. Udałam się spowrotem do mojego pokoju. Malik stał przy komodzie i oglądał zdjęcia. Podeszłam do niego i objęłam jego ciało od tyłu.
-Kto to?- zapytał wskazując palcem na jedno ze zdjęć.
-Ja z Meg. Megan to moja przyjaciółka.
-Ładna- zaśmiał się Zayn.
Walnęłam go w bok.
-Ale najładniejsza dziewczyna, właśnie mnie przytula.
Pocałowałam go w szyję. Mualt zmienił pozycję, tak że to ja teraz byłam przed nim. Położył swoją głowę na moim ramieniu.
-A to co za para?-zapytał biorąc do ręki zdjęcie.
Moje i Josha. Na tymwłaśnie zdjęciu Josh stał w wodzie i trzymał mnie na ręcach, a ja go całowałam.
-Nie poznajesz tego psychola?-zapytałam zabierając mu zdjęcie. Wyszłam na balkon i zrzuciłam je z tamtąd.- On mi zniszczył całe życie.
Poczułam jak Zayn obejmuje mnie i całuje w szyję.
-No już ślicznotko, nie myśl o nim przy mnie.
Zaśmiałam się i odwróciłam do niego przodem. Wyjęłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie. Chłopak uśmiechnął się i zrobił to samo.
-Zjemy coś?-zapytałam omijając go i wyciągając ubrania z twojej szafki.
-Ja bym zjadł ciebie- Malik klepnął mnie w tyłek, na co momentalnie się wyprostowałam.
-Zayn, spokojnie- cmoknęłam go w nos i chciałam wyjść z pokoju, ale on złapał mnie z anadgarstek i zapytał.
-Gdzie idziesz?
-Przeprać się.
-Równie dobrze możesz przebrać się tu- uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie ma tak dobrze.
Z uśmiechem wyszłam z pokoju i udałam się do łazienki. Usłyszałam za sobą kroki Mulata.
-Jednak przbiorę się z tobą- powiedział i wciągnął mnie do łazienki.
__________________________
Wybaczcie, że mnie tak długo nie było, ale moja mama wymyśliła odwyki i nie iałam dostępu do kompa. Jescze raz sorry. UWAGA!!! OD 27.07-06.08 BĘDĘ W GRECJI, WIĘC NIE DODAM ROZDZIAŁU.
Malikowa.
-To... o czym chciałaś rozmawiać?-zapytałam.
-Tak w sumie to o tobie-przestała bawić się szklanką.- Nie wiem, co się teraz dzieje w twoim życiu, córeczko. Właściwie nic o tobie nie wiem.
,,To się ciesz"-miałam ochotę jej to odpowiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język..
-Co z Joshem? A kim dla ciebie jest Zayn? NA pewno chcesz się z nim wiązać? Przecież on jest sławny.
-Mamo po kolei-uśmiechnęłam się sztucznie.-Nie jestem z Joshem. Zayn, to mój chłopak i chce się z nim spotykać, mimo tego że jest sławny. I tak na razie nikt o nas nie wie. No może z wyjątkiem Louisa i Josha.
-Dobrze....A...
-Mamo to bez sensu-powiedziałam wstając.
-Co jest bez sensu?
-Nie nadrobisz szesnastu lat w jeden wieczór. Przepraszam, jestem zmęczona. Dobranoc.
I wyszłam. Chciałam zacząć rozmawiać z nią normalnie, ale... No właśnie. Było jakieś ale. Westchnęłam i niechętnie weszłam do łazienki. Nalałam wody do wanny. Kiedy zakręciłam kran telefon, znajdujący się w mojej kieszeni, zawibrował. Nie chętnie wyjęłam go i odebrałam.
-Halo?
-Przeszkadzam?-zapytał ochrypły głos po drugiej stronie słuchawki.
-Harry? Jak miło cię słyszeć-uśmiechnęłam się do lustra.
-Dzięki...Co robisz?
-Właśnie się myję- usiadłam na pralce machając nogami.
-I mnie tam nie ma- słyszałam w jego głosie nutkę zirytowania.- Pomógłbym ci.
-Wiesz, że bym cię nie wpuściła- zaśmiałam się do telefonu.
-Phi... Sam bym wszedł- powiedział na co obydwoje zareagowliśmy śmiechem.
-Jak się czujesz?
-JA? Dobrze. A ty?
- W miarę...
-Kiedy mnie odwiedzisz?
-Jutr. Zayn mnie przywiezie.
-Zayn...-czułam, że nie za bardzo mu się to podoba.
-Harry, nie powinnam tego teraz mówić, ale.... ja jestem z Zaynem.
-Gratulacje- jego głos znowu się łamał.
-To pa, przyjadę.
Nie dałam mu odpowiedzieć. Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na półkę. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam do wanny. Woda nadal była ciepła.
* północ*
Leżałam w swoim łóżku. Nie spałam. Patrzyłam na gwiazdy znajdujące się za balkonem. Nagle jakaś postać zapukała w szybę. Przestraszyłam się i nakryłam bardziej kołdrą. Nagle mój telefon oznajmił, że mam wiadomość. Podnoisłam go i przeczytałam wiadomość:
,,Zayn:
Otwórz bo trochę mi zimno."
Uśmiechnęłam się i wstałam spod ciepłej kołdry. Na palcach podeszłam do drzwi balkonowych. Pociągnęłam plastikową klamkę do siebie. Mój chłopak stał uśmiechnięty i wpatrywał się w moją osobę.
-Cześć. Stęskniłem się- powiedział podchodząc blisko mnie i kładąc swoje zimne dłonie w mojej tali.
Uśmiechnęłam się i wciągnęłam go do pokoju. Chłopak stanął za mną, a ja w tym czasie zamknęłam drzwi.Poczułam jego dłonie, znowu na mojej tali. Malik zbliżył się do mojej szyi i złożył na niej pocałunek.
-Tak bardzo się stęskniłem- wyszeptał obejmując mnie.
-JA też....
-Ale ja bardziej- zaśmiał się, a ja poczułam jego gorący oddech na szyi
Odwróciłam się w jego ramionach i spojrzałam w te czekoladowe tęczówki.Chłopka uśmiechnął się i złączył nasze usta. Kiedy skończył mnie całować szepnął wprost do mojego uch,co wywołało u mnie falę dreszczy:
-Mogę zostać na noc?
-Oczywiście- uśmiechnęłam się całując go w policzek.
Malik mruknął i przysunął mnie bardzo blisko siebie. To, że był tak blisko sprawiało, że miałam motylki w brzuchu.
-Muszę rano wstać do szkoły- powiedziałam wychodząc z jego ciepłych ramion i siadając na łóżku.
Zaraz obok mnie pojawił się Mulat. Oparł głowę o moje ramię i przejechał po szyi nosem.
-A może zrobimy sobie małe wagary?-wyszeptał wprost w moją szyję.
Potem przyssał się do niej.,, Super... Jeszcze tylko malinki nie miałam"- pomyślałam, ale nie przerwałam
Zaynowi.
-To, że chodzę z Zaynem Malikiem nie znaczy że mogę olewać szkołę-powiedziałam, na co mój chłopak podniósł się i spojrzał mi w oczy.
-Nop dobra- powiedział smutny-Idziemy?
Wskazał głową na łóżko. Półożyłam się w miękiej pościeli i czekałam aż Zayn do mnie dołączy. Już po chwili poczułam, jak łóżko po mojej prawej stronie lekko się ugina. Potem Malik położył rękę w mojej tali i przysunął moje ciało bliżej swojego.
-Dobranoc-szepnął całując mnie w szyję.
-Dobranoc.
*rano*
Obudziłam się rano i odwróciłam w stronę gdzie zasnął Zayn. Jednak jego tam nie było. Przestraszona podniosłam się i zobaczyłam jego ubrania na podłodze. Jeszcze bardziej roztrzęsiona wyszłam z łóżka i zastanawiłam się, gdzie taki Zayn mógł pójść tak rano. Już po chwili chłopak o którym myślałam ukazał się w moim pokoju. Był w samym ręczniku, a woda z jego mokrych włosów spływała po całym ciele. Odetchnęłam.
-Nikogo nie ma, więc pomyślałem że się umyję...-zaczął tłumaczyć się lekko speszony Zayn.
-Dobrze. Przyniosę ci jakieś ubrania mojego taty.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Od razu udałam się do pokoju moich rodziców. Na łóżku leżała kartka zadresowna do mnie.
,,JAne, wię , żę Zayn jest u nas. Nie idź do szkoły. Zróbcie sobie coś do jedzenia. Kocham cię.
Mama"
Uśmiechnęłam się i wzięłam ubrania mojego ojca z szafy. Udałam się spowrotem do mojego pokoju. Malik stał przy komodzie i oglądał zdjęcia. Podeszłam do niego i objęłam jego ciało od tyłu.
-Kto to?- zapytał wskazując palcem na jedno ze zdjęć.
-Ja z Meg. Megan to moja przyjaciółka.
-Ładna- zaśmiał się Zayn.
Walnęłam go w bok.
-Ale najładniejsza dziewczyna, właśnie mnie przytula.
Pocałowałam go w szyję. Mualt zmienił pozycję, tak że to ja teraz byłam przed nim. Położył swoją głowę na moim ramieniu.
-A to co za para?-zapytał biorąc do ręki zdjęcie.
Moje i Josha. Na tymwłaśnie zdjęciu Josh stał w wodzie i trzymał mnie na ręcach, a ja go całowałam.
-Nie poznajesz tego psychola?-zapytałam zabierając mu zdjęcie. Wyszłam na balkon i zrzuciłam je z tamtąd.- On mi zniszczył całe życie.
Poczułam jak Zayn obejmuje mnie i całuje w szyję.
-No już ślicznotko, nie myśl o nim przy mnie.
Zaśmiałam się i odwróciłam do niego przodem. Wyjęłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie. Chłopak uśmiechnął się i zrobił to samo.
-Zjemy coś?-zapytałam omijając go i wyciągając ubrania z twojej szafki.
-Ja bym zjadł ciebie- Malik klepnął mnie w tyłek, na co momentalnie się wyprostowałam.
-Zayn, spokojnie- cmoknęłam go w nos i chciałam wyjść z pokoju, ale on złapał mnie z anadgarstek i zapytał.
-Gdzie idziesz?
-Przeprać się.
-Równie dobrze możesz przebrać się tu- uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie ma tak dobrze.
Z uśmiechem wyszłam z pokoju i udałam się do łazienki. Usłyszałam za sobą kroki Mulata.
-Jednak przbiorę się z tobą- powiedział i wciągnął mnie do łazienki.
__________________________
Wybaczcie, że mnie tak długo nie było, ale moja mama wymyśliła odwyki i nie iałam dostępu do kompa. Jescze raz sorry. UWAGA!!! OD 27.07-06.08 BĘDĘ W GRECJI, WIĘC NIE DODAM ROZDZIAŁU.
Malikowa.
poniedziałek, 15 lipca 2013
ROZDZIAŁ 10
Okrągła 10.=)
_____________________________
*trzydzieści minut później*
Siedziałam na krześle w poczekalni. Zayn chodził od krzeseł do ściany. Oparłam łokcie na kolanach i wplotłam ręce we włosy. Cały czas płakałam. Harry`ego operowali. Nie mam pojęcia, dlaczego, po co, czy coś mu zagraża? Nic mi nie powiedzieli. Kazali czekać, a najlepiej iść do domu i przyjść jutro.Jasne! Nagle z korytarza usłyszałam wściekły głos Louisa.
-Niech mnie pani puści.Nie... Ja nie będę tu stał, mojego przyjaciela operują. Niech pani zabiera te łapy!
-Proszę pana, niech się pan uspokoi. Tam nie wolno, tylko....
-Mi wszystko wolno-odburknął Louis.
Już po chwili jego sylwetka ukazała się moim oczom. Za nim pojawiła się reszta zespołu. Brunet spojrzał na mnie i na Zayna.
-Gdzie on jest?-zapytał siadając obok mnie i przytulając do jego ciała.
-Operują go-powiedział Zayn, spuszczając wzrok.
Znowu się rozpłakałam.
-Czy rodzice Jane wiedzą gdzie ona jest?-zapytał brunet nie przestając głaskać mnie po plecach.
Pokręciłam przecząco głową. Louis westchnął.
-Daj mi telefon-powiedział wyciągając dłoń.
Posłusznie wyjęłam urządzenie z kieszeni. W ostatnim momencie, jednak telefon wziął Zayn.
-Może ja....-powiedział oddalając się.
*oczami Zayna*
Wybrałem numer jej matki. Wolałem rozmawiać z nią, niż z ojcem Jane. Po kilku sygnałach matka Jane odezwała się:
-Jane, dziecko gdzie ty jesteś?
-Ja...To znaczy...Nazywam się Zayn Malik i jest chłopakiem pani córki. Jane jest teraz w szpitalu....
-CO JEJ JEST?!-ta pani ma bardzo donośny głos.
-Jej nic, tylko mojemu i jej przyjacielowi...No...On został postrzelony i jest teraz operowany. Chciałem tylko panią poinformować, o miejscu pobytu Jane. I niech się pani nie martwi. Odwieziemy Jane do domu, jak tylko skończą operować Harry`ego.
-Dziękuje Zayn. A możesz mi jeszcze powiedzieć, dlaczego Jane nie może zadzwonić sama?
-Ona nie jest w stanie-powiedziałem lekko speszony.
-Dobrze, dziękuje. Do widzenia-skończyła rozłączając się.
Odwróciłem się na pięcie i podszedłem do Jane. Zwróciłem jej telefon. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Było mi jej bardzo szkoda. Na pewno obwinia się o to co się stało, ale to nie jest jej wina. Wolę nie myśleć, co ten wariat by jej zrobił gdybyśmy za nią nie poszli. Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłem się do Louisa. Tak to on wlepiał we mnie oczy. Uśmiechnąłem się sztucznie nie wiedząc o co chodzi. Chłopak wskazał ruchem głowy,żebyśmy odeszli od ,,towarzystwa". Poszedłem za nim.
-Czy ciebie łączy z Jane coś więcej niż...no wiesz tylko przyjaźń?-zapytał opierając się o ścianę.
Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Skłamać, czy powiedzieć prawdę? W końcu, nie zerwałem jeszcze z Perrie i on na pewno o tym wie. Odchrząknąłem.
-Zayn wal prost z mostu. Przecież cię nie zjem-uśmiechnął się.
-Ja...my...-no wyduś to z siebie Malik-tak.
Udało się. Spuściłem głowę, czekając na kazanie z jego strony. Ale poczułem tylko jak przyjaciel kładzie mi swoje dłonie i na barkach i mówi:
-Gratulacje. Zawsze powtarzałem,że głupi ma zawsze szczęście.
Walnąłem go w brzuch, na co chłopak zaśmiał się.
-Spadaj-powiedziałem uśmiechając się do niego.
-Wedle życzenia-odpowiedział znowu zajmując miejsce obok Jane.
*oczami Jane*
Cały czas siedziałam w jednej pozycji. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. od razu poderwałam się z krzesła, o mało nie przewracając przy tym Louisa. Spojrzałam w stronę drzwi. Wywieźli Harry`ego. Spał. Wwieźli go do jakiejś sali. Natychmiast podążyłam za lekarzami.
-Czy wszystko z nim w porządku?-zapytałam szeptem patrząc na Loczka.
-Tak, teraz tak. Ale was tu dużo-powiedział odwracając się przodem do mnie i chłopaków.-A wy jesteście One...
-One Direction-dokończył z uśmiechem Liam.
-Tak. A tej ślicznotki nie znam. Siostra Harry`ego?-zapytał przenosząc wzrok na mnie.
Poczułam jak czyjaś ręka obejmuję mnie w pasie, a potem usłyszałam głos Zayna:
-Nie to moja dziewczyna.
Zdziwiona uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
-Aha. Dobrze. Harry raczej szybko się nie obudzi, radziłbym wam iść do domu.
-Nie. Ja z nim zostanę-powiedziałam siadając na krześle obok łóżka Stylsa.
-Jak chcesz. Przyjdę rano. Dobranoc- uśmiechnął się i wyszedł z sali.
Zobaczyłam jak Zayn bierze krzesło i siada obok mnie.
-Kochanie...
-Ja tu zostaję Zayn. To moja wina, że Harry tu leży. Jak chcecie to możecie iść do domu. Ja się stąd nie rusza, dopóki on się nie obudzi.
-Kotku, to nie twoja wina,że Harry tu leży. Równie dobrze mógłbym tu leżeć tu ja. A jeśli byłabyś to ty, to Josh już dawno by nie żył. Przecież wiesz, że ten chłopak mógł coś zrobić każdemu z nas. Po za tym obiecałem twojej mamie, że cię odwiozę jak tylko skończą operować Harry`ego. Jutro po szkole przywiozę cię tutaj. Chodź.
-Ale Zayn...
-Nie ma ale.Chodź-uśmiechnął się tak ślicznie
-Dobra-wstałam z krzesła.-Śpij dobrze Harry.
Pocałowałam Loczka w policzek. Trzymając Zayna za rękę, wyszłam z sali, a potem ze szpitala. Mulat otworzył mi drzwi samochodu. Usiadłam i zapięłam pasy. Chłopak po chwili pojawił się obok mnie.
*dwadzieścia minut później*
Zayn zajechał na podjazd obok mojego domu. Wysiadł i otworzył mi drzwi. Uśmiechnęłam się do niego i szepnęłam:
-Dzięki, dżentelmenie
-Służę pomocą-także się uśmiechnął.
Powoli zaczęłam zmierzać w stronę domu. Usłyszałam za sobą kroki Zayna.
-Nie musisz...
-A jak znów cię ktoś napadnie? Dawaj łapkę-uśmiechnął się i splótł nasze dłonie.
Przed drzwiami zatrzymałam się i pocałowałam go.
-Dziękuje-wyszeptałam pocierając moim nosem o jego.
-Za co?-udał zdziwionego.
-Za to że...No że po prostu jesteś.
Zaśmiał się i nacisnął dzwonek do drzwi. Prawie od razu otworzyła nam moja mama.
-Tak jak obiecałem-uśmiechnął się do mojej rodzicielki-odstawiam pod same drzwi.
Moja matka zaśmiała się.
-Bardzo dziękuje Zayn. Gdybyś tak mógł ją jeszcze zawiść jutro do szkoły.
-Nie ma problemu-uśmiechnął się mój chłopak.-Jutro o 7.30. Do widzenia. Pa Jane.
Powiedział i cmoknął mnie w policzek, na co zrobiłam się czerwona.
-Ale Zayn, ja tylko żartowałam-powiedziała moja mama kładąc mi dłonie na barkach.
-A ja nie-zaśmiał się Mulat.-Jeszcze raz do widzenia.
-No cześć Zayn- pomachała mu moja mama.
Zamknęłam za nim drzwi i odwróciła się do mnie.
-Fajny ten Zayn-powiedziała.
-Wiem mamo-uśmiechnęłam się.
-Chodź musimy porozmawiać-powiedziała biorąc mnie za rękę.
________________________
Tym oto akcentem kończymy. Mam nadzieję, że się spodobało. Komentujcie.
Malikowa
_____________________________
*trzydzieści minut później*
Siedziałam na krześle w poczekalni. Zayn chodził od krzeseł do ściany. Oparłam łokcie na kolanach i wplotłam ręce we włosy. Cały czas płakałam. Harry`ego operowali. Nie mam pojęcia, dlaczego, po co, czy coś mu zagraża? Nic mi nie powiedzieli. Kazali czekać, a najlepiej iść do domu i przyjść jutro.Jasne! Nagle z korytarza usłyszałam wściekły głos Louisa.
-Niech mnie pani puści.Nie... Ja nie będę tu stał, mojego przyjaciela operują. Niech pani zabiera te łapy!
-Proszę pana, niech się pan uspokoi. Tam nie wolno, tylko....
-Mi wszystko wolno-odburknął Louis.
Już po chwili jego sylwetka ukazała się moim oczom. Za nim pojawiła się reszta zespołu. Brunet spojrzał na mnie i na Zayna.
-Gdzie on jest?-zapytał siadając obok mnie i przytulając do jego ciała.
-Operują go-powiedział Zayn, spuszczając wzrok.
Znowu się rozpłakałam.
-Czy rodzice Jane wiedzą gdzie ona jest?-zapytał brunet nie przestając głaskać mnie po plecach.
Pokręciłam przecząco głową. Louis westchnął.
-Daj mi telefon-powiedział wyciągając dłoń.
Posłusznie wyjęłam urządzenie z kieszeni. W ostatnim momencie, jednak telefon wziął Zayn.
-Może ja....-powiedział oddalając się.
*oczami Zayna*
Wybrałem numer jej matki. Wolałem rozmawiać z nią, niż z ojcem Jane. Po kilku sygnałach matka Jane odezwała się:
-Jane, dziecko gdzie ty jesteś?
-Ja...To znaczy...Nazywam się Zayn Malik i jest chłopakiem pani córki. Jane jest teraz w szpitalu....
-CO JEJ JEST?!-ta pani ma bardzo donośny głos.
-Jej nic, tylko mojemu i jej przyjacielowi...No...On został postrzelony i jest teraz operowany. Chciałem tylko panią poinformować, o miejscu pobytu Jane. I niech się pani nie martwi. Odwieziemy Jane do domu, jak tylko skończą operować Harry`ego.
-Dziękuje Zayn. A możesz mi jeszcze powiedzieć, dlaczego Jane nie może zadzwonić sama?
-Ona nie jest w stanie-powiedziałem lekko speszony.
-Dobrze, dziękuje. Do widzenia-skończyła rozłączając się.
Odwróciłem się na pięcie i podszedłem do Jane. Zwróciłem jej telefon. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Było mi jej bardzo szkoda. Na pewno obwinia się o to co się stało, ale to nie jest jej wina. Wolę nie myśleć, co ten wariat by jej zrobił gdybyśmy za nią nie poszli. Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłem się do Louisa. Tak to on wlepiał we mnie oczy. Uśmiechnąłem się sztucznie nie wiedząc o co chodzi. Chłopak wskazał ruchem głowy,żebyśmy odeszli od ,,towarzystwa". Poszedłem za nim.
-Czy ciebie łączy z Jane coś więcej niż...no wiesz tylko przyjaźń?-zapytał opierając się o ścianę.
Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Skłamać, czy powiedzieć prawdę? W końcu, nie zerwałem jeszcze z Perrie i on na pewno o tym wie. Odchrząknąłem.
-Zayn wal prost z mostu. Przecież cię nie zjem-uśmiechnął się.
-Ja...my...-no wyduś to z siebie Malik-tak.
Udało się. Spuściłem głowę, czekając na kazanie z jego strony. Ale poczułem tylko jak przyjaciel kładzie mi swoje dłonie i na barkach i mówi:
-Gratulacje. Zawsze powtarzałem,że głupi ma zawsze szczęście.
Walnąłem go w brzuch, na co chłopak zaśmiał się.
-Spadaj-powiedziałem uśmiechając się do niego.
-Wedle życzenia-odpowiedział znowu zajmując miejsce obok Jane.
*oczami Jane*
Cały czas siedziałam w jednej pozycji. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. od razu poderwałam się z krzesła, o mało nie przewracając przy tym Louisa. Spojrzałam w stronę drzwi. Wywieźli Harry`ego. Spał. Wwieźli go do jakiejś sali. Natychmiast podążyłam za lekarzami.
-Czy wszystko z nim w porządku?-zapytałam szeptem patrząc na Loczka.
-Tak, teraz tak. Ale was tu dużo-powiedział odwracając się przodem do mnie i chłopaków.-A wy jesteście One...
-One Direction-dokończył z uśmiechem Liam.
-Tak. A tej ślicznotki nie znam. Siostra Harry`ego?-zapytał przenosząc wzrok na mnie.
Poczułam jak czyjaś ręka obejmuję mnie w pasie, a potem usłyszałam głos Zayna:
-Nie to moja dziewczyna.
Zdziwiona uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
-Aha. Dobrze. Harry raczej szybko się nie obudzi, radziłbym wam iść do domu.
-Nie. Ja z nim zostanę-powiedziałam siadając na krześle obok łóżka Stylsa.
-Jak chcesz. Przyjdę rano. Dobranoc- uśmiechnął się i wyszedł z sali.
Zobaczyłam jak Zayn bierze krzesło i siada obok mnie.
-Kochanie...
-Ja tu zostaję Zayn. To moja wina, że Harry tu leży. Jak chcecie to możecie iść do domu. Ja się stąd nie rusza, dopóki on się nie obudzi.
-Kotku, to nie twoja wina,że Harry tu leży. Równie dobrze mógłbym tu leżeć tu ja. A jeśli byłabyś to ty, to Josh już dawno by nie żył. Przecież wiesz, że ten chłopak mógł coś zrobić każdemu z nas. Po za tym obiecałem twojej mamie, że cię odwiozę jak tylko skończą operować Harry`ego. Jutro po szkole przywiozę cię tutaj. Chodź.
-Ale Zayn...
-Nie ma ale.Chodź-uśmiechnął się tak ślicznie
-Dobra-wstałam z krzesła.-Śpij dobrze Harry.
Pocałowałam Loczka w policzek. Trzymając Zayna za rękę, wyszłam z sali, a potem ze szpitala. Mulat otworzył mi drzwi samochodu. Usiadłam i zapięłam pasy. Chłopak po chwili pojawił się obok mnie.
*dwadzieścia minut później*
Zayn zajechał na podjazd obok mojego domu. Wysiadł i otworzył mi drzwi. Uśmiechnęłam się do niego i szepnęłam:
-Dzięki, dżentelmenie
-Służę pomocą-także się uśmiechnął.
Powoli zaczęłam zmierzać w stronę domu. Usłyszałam za sobą kroki Zayna.
-Nie musisz...
-A jak znów cię ktoś napadnie? Dawaj łapkę-uśmiechnął się i splótł nasze dłonie.
Przed drzwiami zatrzymałam się i pocałowałam go.
-Dziękuje-wyszeptałam pocierając moim nosem o jego.
-Za co?-udał zdziwionego.
-Za to że...No że po prostu jesteś.
Zaśmiał się i nacisnął dzwonek do drzwi. Prawie od razu otworzyła nam moja mama.
-Tak jak obiecałem-uśmiechnął się do mojej rodzicielki-odstawiam pod same drzwi.
Moja matka zaśmiała się.
-Bardzo dziękuje Zayn. Gdybyś tak mógł ją jeszcze zawiść jutro do szkoły.
-Nie ma problemu-uśmiechnął się mój chłopak.-Jutro o 7.30. Do widzenia. Pa Jane.
Powiedział i cmoknął mnie w policzek, na co zrobiłam się czerwona.
-Ale Zayn, ja tylko żartowałam-powiedziała moja mama kładąc mi dłonie na barkach.
-A ja nie-zaśmiał się Mulat.-Jeszcze raz do widzenia.
-No cześć Zayn- pomachała mu moja mama.
Zamknęłam za nim drzwi i odwróciła się do mnie.
-Fajny ten Zayn-powiedziała.
-Wiem mamo-uśmiechnęłam się.
-Chodź musimy porozmawiać-powiedziała biorąc mnie za rękę.
________________________
Tym oto akcentem kończymy. Mam nadzieję, że się spodobało. Komentujcie.
Malikowa
niedziela, 14 lipca 2013
ROZDZIAŁ 9
To już 9? Matko=0.Komentujcie.
___________________________________
Mulat posadził mnie na kanapie, nie przestając całować.
-Zayn...przestań...już-mówiłam między pocałunkami.
Chłopak tylko się uśmiechnął i nie przestał, wręcz przeciwnie. Lekko odepchnęłam go od siebie, tak że wylądował na podłodze. Popatrzyłam na niego i wybuchłam śmiechem. Trzymając się za brzuch, położyłam się na kanapie.
-To wcale nie było śmieszne-powiedział Malik wstając z podłogi.
-By...było Zayn. Szkoda,że nie widziałeś swojej miny-nie mogłam przestać się śmiać.
-Jane...przestań. Zawstydzasz mnie-powiedział odwracając się do mnie tyłem i zakrywając twarz kołnierzem koszuli.
-Ojej-wstał z kanapy i objęłam go od tyłu.-Zawstydziłam Zayna Malika?
-Żartowałem-powiedział, błyskawicznie odwracając się przodem do mnie.
Objął mnie w pasie i przyciągnął bardzo blisko siebie. Pocałował moją szyję i po tym samym miejscu przejechał lekko nosem, co wzbudziło we mnie dreszcze. Tą miłą chwilę przerwał mój telefon. Niechętnie odeszłam od Zayna i podniosłam komórkę z kanapy. Zanim odebrałam poczułam,że Malik znowu obejmuje mnie w talii i całuje w kark. Uśmiechnęłam się i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Ha...
-Jane, do jasnej anielki, gdzie ty się podziewasz?! Wracaj do domu! Natychmiast!- musiałam lekko odsunąć telefon od ucha, gdyż moja mama bardzo głośno krzyczała do słuchawki.
-Mamo, już wracam. Spokojnie. Nie jest tak późno.
-Może nie jest późno, ale jest ciemno. Wiesz jak niebezpiecznie jest chodzić nocą po Londynie. Z każdego...
-Tak mamo, wiem-wypuściłam powoli powietrze przerywając mojej rodzicielce. Tysiąc razy już mi to powtarzała.-Już wracam.
Rozłączyłam się. Mój... nie wiem czy mogę już tak o nim mówić, dobra...chłopak powiedział szeptem wprost do mojego ucha:
-Nie idź.
-Muszę. Moja matka mnie zabije, jak nie wrócę na noc do domu.
-Odprowadzę cię-powiedział delikatnie całując mnie w policzek.
-Nie trzeba, Zayn. Sama trafię do domu-zaśmiałam się.-Jestem już dużą dziewczynką.
Powiedziałam i cmoknęłam go w czubek nosa.
-Moją dziewczynką-powiedział na co zarumieniłam się.
Wyszłam z objęć Mulata i udałam się do holu. Chłopak podążył za mną.Oparł się o ścianę, kiedy ja ubierałam buty oraz płaszcz. Podniosłam na niego wzrok. Stał oparty o tą ścianę, wyraźnie smutny.
-Zayn wszystko ok?-zapytałam podchodząc do niego.
-Tak...To znaczy nie...Boję się o ciebie Jane-powiedział patrząc mi w oczy.-A jeżeli coś ci się stanie? Nie wybaczę sobie.
-Zayn-uśmiechnęłam się próbując jakoś dodać mu otuchy.-Nic mi nie będzie. Wcale nie mam tak daleko do domu.
___________________________________
Mulat posadził mnie na kanapie, nie przestając całować.
-Zayn...przestań...już-mówiłam między pocałunkami.
Chłopak tylko się uśmiechnął i nie przestał, wręcz przeciwnie. Lekko odepchnęłam go od siebie, tak że wylądował na podłodze. Popatrzyłam na niego i wybuchłam śmiechem. Trzymając się za brzuch, położyłam się na kanapie.
-To wcale nie było śmieszne-powiedział Malik wstając z podłogi.
-By...było Zayn. Szkoda,że nie widziałeś swojej miny-nie mogłam przestać się śmiać.
-Jane...przestań. Zawstydzasz mnie-powiedział odwracając się do mnie tyłem i zakrywając twarz kołnierzem koszuli.
-Ojej-wstał z kanapy i objęłam go od tyłu.-Zawstydziłam Zayna Malika?
-Żartowałem-powiedział, błyskawicznie odwracając się przodem do mnie.
Objął mnie w pasie i przyciągnął bardzo blisko siebie. Pocałował moją szyję i po tym samym miejscu przejechał lekko nosem, co wzbudziło we mnie dreszcze. Tą miłą chwilę przerwał mój telefon. Niechętnie odeszłam od Zayna i podniosłam komórkę z kanapy. Zanim odebrałam poczułam,że Malik znowu obejmuje mnie w talii i całuje w kark. Uśmiechnęłam się i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Ha...
-Jane, do jasnej anielki, gdzie ty się podziewasz?! Wracaj do domu! Natychmiast!- musiałam lekko odsunąć telefon od ucha, gdyż moja mama bardzo głośno krzyczała do słuchawki.
-Mamo, już wracam. Spokojnie. Nie jest tak późno.
-Może nie jest późno, ale jest ciemno. Wiesz jak niebezpiecznie jest chodzić nocą po Londynie. Z każdego...
-Tak mamo, wiem-wypuściłam powoli powietrze przerywając mojej rodzicielce. Tysiąc razy już mi to powtarzała.-Już wracam.
Rozłączyłam się. Mój... nie wiem czy mogę już tak o nim mówić, dobra...chłopak powiedział szeptem wprost do mojego ucha:
-Nie idź.
-Muszę. Moja matka mnie zabije, jak nie wrócę na noc do domu.
-Odprowadzę cię-powiedział delikatnie całując mnie w policzek.
-Nie trzeba, Zayn. Sama trafię do domu-zaśmiałam się.-Jestem już dużą dziewczynką.
Powiedziałam i cmoknęłam go w czubek nosa.
-Moją dziewczynką-powiedział na co zarumieniłam się.
Wyszłam z objęć Mulata i udałam się do holu. Chłopak podążył za mną.Oparł się o ścianę, kiedy ja ubierałam buty oraz płaszcz. Podniosłam na niego wzrok. Stał oparty o tą ścianę, wyraźnie smutny.
-Zayn wszystko ok?-zapytałam podchodząc do niego.
-Tak...To znaczy nie...Boję się o ciebie Jane-powiedział patrząc mi w oczy.-A jeżeli coś ci się stanie? Nie wybaczę sobie.
-Zayn-uśmiechnęłam się próbując jakoś dodać mu otuchy.-Nic mi nie będzie. Wcale nie mam tak daleko do domu.
Chłopak pokiwał głową, ale nic nie odpowiedział. Cmoknęłam go w policzek i otworzyłam drzwi na zewnątrz. Kiedy chciałam wyjść Zayn złapał mnie za rękę i zapytał:
-Na pewno nie chcesz, żebym cię odprowadził?
-Na pewno-odpowiedziałam.
-Uważaj na siebie-powiedział i pocałował mnie.
-Wiem tato-uśmiechnęłam się.
-Jane ja mówię poważnie-powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Wiem. Cześć-powiedziałam jeszcze raz go całując.
-Pa.
Ostatni uśmiech i zeszłam ze schodów. Pomachał mu jeszcze,kiedy byłam na chodniku. Chłopak zrobił to samo. Ruszyłam przed siebie. Było chłodno, nawet zimno. Wokoło ciemno. Lekko się bałam.,,Jane, tu nie ma się czego bać"-mówiłam sobie w myślach, ale niewiele to dało.-,,Czemu się nie zgodziłam,żeby Zayn ze mną szedł?"Nagle usłyszałam za sobą kroki. Przyśpieszyłam. osoba za mną też.,,O Boże, o matko, o ludzie."-Mówiłam w myślach starając się nie oglądać do tyłu. Szłam coraz szybciej, podobnie jak ten ktoś za mną. Po chwili, poczułam jak ten sam ktoś łapie mnie za łokieć i obraca w swoją stronę.
-Cześć kochanie-usłyszałam głos...tak dobrze myślicie. Josha.
-Josh puść mnie-prosiłam roztrzęsiona.
-Nie żabko-powiedział przysuwając mnie bardzo blisko siebie.-I co? Gdzie twój Zayn? Nie ma go? Jaka szkoda.
-Josh, błagam. Puść mnie bo zacznę krzyczeć-zagroziłam. Nagle poczułam coś ostrego na moim brzuchu. Nóż?
-Ani mi się waż-wycedził przez zęby.-Inaczej twój śliczny brzuszek, będzie miał śliczną dziurę w środku.
-Jesteś nienormalny-wyszeptałam całkiem przerażona.
-Za to mnie kochasz, pamiętasz?
*oczami Zayna*
Nie mogłem usiedzieć na miejscu. Muszę... Muszę za nią iść.Usiadłem na kanapie i wstałem z niej. Potem podszedłem do stolika, tylko po to żeby znowu opaść na kanapę. Wplotłem ręce we włosy. W końcu podjąłem decyzję.Wstałem i udałem się do holu. Kiedy ubierałem już płaszcz ze schodów usłyszałem głos Harry`ego:
-Dokąd idziesz?
-Za Jane-odpowiedziałem otwierając drzwi.
-Czekaj. Idę z tobą-odpowiedział i już po chwili stał obok mnie ubrany i gotowy do wyjścia.
Westchnąłem i wyszliśmy. szedłem bardzo szybkim krokiem, a Loczek starał się dotrzymywać mi kroku.
Szliśmy w kompletnej ciszy. Lekko mnie ona przytłaczała. Już miałem się odezwać, kiedy usłyszałem głos mojej dziewczyny:
-Josh, puść mnie.
Automatycznie moje ręce zacisnęły się w pięści. Czego ten idiota od niej chce? Już miałem się na niego rzucić, ale poczułem na sobie dłoń Harry`ego. Wydawał się spokojny. Pociągnął mnie w stronę krzaków. Ukryliśmy się za nimi i obserwowaliśmy co ten chłopak robi z Jane. Kiedy przyłożył jej nóż do brzucha, maiłem ochotę zabić go na miejscu. Już chciałem wstawać, ale mój przyjaciel pociągnął mnie za ramię i szepnął:
-Wyjdziemy w odpowiednim momencie. Jeżeli wyjdziemy teraz on, na pewno coś jej zrobi.
Przytaknąłem głową. Chłopak miał rację. Siedzieliśmy w tych krzakach, kiedy nagle Harry stracił równowagę. Zaczęły go boleć nogi i przewrócił się do tyłu, łamiąc przy tym jakąś gałązkę. Zobaczyłem jak ten wariat odwraca się. ,,O matko. Już po nas"
*oczami Jane*
Kiedy Josh się odwrócił, chciałam uciec, ale on jak na złość ścisnął moją rękę mocniej. Zobaczyłam jak wolną ręką wyciąga pistolet.,,Pistolet? Skąd on ma pistolet?".
-Słyszałaś?-zapytał puszczając moją rękę i przeładowując broń.
-Nie-skłamałam.
Słyszałam ten dźwięki i potem widziałam lokatą czuprynę. Jeszcze tylko tego brakowało. Żeby mój zbzikowany chłopka zabił Harry`ego. Josh przysunął się do mnie. Poczułam lufę przy moim boku.
-Jeżeli krzykniesz, kochanie, to cię uszkodzę. Cisza ma być, jasne?-zapytał
Przytaknęłam głową, bo bałam się że jakiekolwiek słowo, spowoduje że we mnie strzeli. Przełknęła ślinę.
-Wyłaź, bo inaczej coś zrobię twojej dziewczynie-krzyknął Josh w stronę krzaków.
,,Nie Harry! Nie wychodź!"-prosiłam Loczka w myślach.
-Słyszałeś?!-krzyknął ściekły Josh.
Zobaczyłam jak ktoś powoli wychodzi zza krzaków. Kręciłam przecząco głową, jednak Harry nic sobie z tego nie robił. Wyłonił się z ukrycia i podszedł do Josha.
-Oto ja-uśmiechnął się.
-No widzę-parsknął Josh i spojrzał na mnie.-Kto to jest.
Spojrzałam niepewnie na Harry`ego.Chłopak kiwnął głową, a ja nie spuszczając go z oczu powiedziałam:
-To Harry. Harry Styles. Przyjaciel mojego...-ups, powiedziałam za dużo.
-Twojego kogo?-zapytał rozwścieczony Josh, jeszcze bardziej wbijając lufę w mój bok.
-Mojego...chłopaka.
-Ja go nie znam-wycedził przez zęby.
-Bo ty już nie jesteś jej chłopakiem-powiedział Harry, a uśmiech poszerzył mu się jeszcze bardziej.
-Co?....
-Odłóż to pistolet dziecko-usłyszałam za sobą głos Zayna.
-N...-nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Zayn złapał go od tyłu.
Jednak Josh zdążył oddać strzał. Niestety nie we mnie tylko w Harry`ego. Chłopak złapał się za bok i upadł na ziemię.
-Harry!-krzyknęłam wyrywając się Joshowi, który też leżał na ziemi powalony przez Mulata.
Podbiegłam do Loczka i klęknęłam przy nim. Wyciągnęłam telefon i roztrzęsionymi dłońmi wybrałam numer pogotowia. Po podaniu danych rozłączyłam się i pogłaskałam Loczka po głowie.
-Wszystko będzie dobrze-szeptałam kładąc jego głowę na moich kolanach.-Trzymaj się Harry.
Po moim policzku spłynęła łza, którą Harry otarł.
-Nie płacz.
-Nie mogę nie płakać-powiedziałam całując go w czoło.-Harry nie zamykaj oczu. patrz na mnie, proszę.
Usłyszałam sygnał koguta, a po chwili na miejsce przyjechała policja i karetka. Zakuli Josha. Lekarze zbliżali się do Harry`ego. Poczułam jak Zayn kuca za mną i obejmuje mnie. Lekarze podeszli do nas i jeden z nich powiedział:
-Proszę się odsunąć.
Mulat podniósł mnie. Lekarze położyli Harry`ego na noszach.
-Ostrożnie-krzyknęła i już chciałam biec do Loczka, ale przytrzymał mnie Zayn.- Ostrożnie!
Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Mulat szeptał mi do ucha:,, Uspokój się kochanie. Już wszystko dobrze. Oni wiedzą co mają robić". Ja kiwałam głową. Kiedy go podnieśli, mocniej ścisnęłam rękę Zayna. Nieśli go do ambulansu i kiedy mieli już go tam wkładać, ta rzecz na której leżał Harry uderzyła o brzeg samochodu. Harry wydał ciche jękniecie.
-Co pan robi?!-krzyknęłam wyrywając się Zaynowi i podbiegając do Harry`ego.-Nie umie pan normalnie wnieść chłopaka do samochodu?!
Ścisnęła zakrwawioną dłoń Loczka. Chłopka szepnął:
-Już Jane. Oni wiedzą co robią.
Uśmiechnął się lekko.
-Proszę odejść.
-Jedziemy z wami-powiedział Zayn, podchodząc do mnie i kładąc mi ręce w tali.-Przecież nie zostawmy przyjaciela.
Uśmiechnęła się do niego i szepnęłam ciche:
-Dziękuję.
_________________________
I jak? Mam nadzieję że się podobało. Komentujcie.
Malikowa.
-Dokąd idziesz?
-Za Jane-odpowiedziałem otwierając drzwi.
-Czekaj. Idę z tobą-odpowiedział i już po chwili stał obok mnie ubrany i gotowy do wyjścia.
Westchnąłem i wyszliśmy. szedłem bardzo szybkim krokiem, a Loczek starał się dotrzymywać mi kroku.
Szliśmy w kompletnej ciszy. Lekko mnie ona przytłaczała. Już miałem się odezwać, kiedy usłyszałem głos mojej dziewczyny:
-Josh, puść mnie.
Automatycznie moje ręce zacisnęły się w pięści. Czego ten idiota od niej chce? Już miałem się na niego rzucić, ale poczułem na sobie dłoń Harry`ego. Wydawał się spokojny. Pociągnął mnie w stronę krzaków. Ukryliśmy się za nimi i obserwowaliśmy co ten chłopak robi z Jane. Kiedy przyłożył jej nóż do brzucha, maiłem ochotę zabić go na miejscu. Już chciałem wstawać, ale mój przyjaciel pociągnął mnie za ramię i szepnął:
-Wyjdziemy w odpowiednim momencie. Jeżeli wyjdziemy teraz on, na pewno coś jej zrobi.
Przytaknąłem głową. Chłopak miał rację. Siedzieliśmy w tych krzakach, kiedy nagle Harry stracił równowagę. Zaczęły go boleć nogi i przewrócił się do tyłu, łamiąc przy tym jakąś gałązkę. Zobaczyłem jak ten wariat odwraca się. ,,O matko. Już po nas"
*oczami Jane*
Kiedy Josh się odwrócił, chciałam uciec, ale on jak na złość ścisnął moją rękę mocniej. Zobaczyłam jak wolną ręką wyciąga pistolet.,,Pistolet? Skąd on ma pistolet?".
-Słyszałaś?-zapytał puszczając moją rękę i przeładowując broń.
-Nie-skłamałam.
Słyszałam ten dźwięki i potem widziałam lokatą czuprynę. Jeszcze tylko tego brakowało. Żeby mój zbzikowany chłopka zabił Harry`ego. Josh przysunął się do mnie. Poczułam lufę przy moim boku.
-Jeżeli krzykniesz, kochanie, to cię uszkodzę. Cisza ma być, jasne?-zapytał
Przytaknęłam głową, bo bałam się że jakiekolwiek słowo, spowoduje że we mnie strzeli. Przełknęła ślinę.
-Wyłaź, bo inaczej coś zrobię twojej dziewczynie-krzyknął Josh w stronę krzaków.
,,Nie Harry! Nie wychodź!"-prosiłam Loczka w myślach.
-Słyszałeś?!-krzyknął ściekły Josh.
Zobaczyłam jak ktoś powoli wychodzi zza krzaków. Kręciłam przecząco głową, jednak Harry nic sobie z tego nie robił. Wyłonił się z ukrycia i podszedł do Josha.
-Oto ja-uśmiechnął się.
-No widzę-parsknął Josh i spojrzał na mnie.-Kto to jest.
Spojrzałam niepewnie na Harry`ego.Chłopak kiwnął głową, a ja nie spuszczając go z oczu powiedziałam:
-To Harry. Harry Styles. Przyjaciel mojego...-ups, powiedziałam za dużo.
-Twojego kogo?-zapytał rozwścieczony Josh, jeszcze bardziej wbijając lufę w mój bok.
-Mojego...chłopaka.
-Ja go nie znam-wycedził przez zęby.
-Bo ty już nie jesteś jej chłopakiem-powiedział Harry, a uśmiech poszerzył mu się jeszcze bardziej.
-Co?....
-Odłóż to pistolet dziecko-usłyszałam za sobą głos Zayna.
-N...-nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Zayn złapał go od tyłu.
Jednak Josh zdążył oddać strzał. Niestety nie we mnie tylko w Harry`ego. Chłopak złapał się za bok i upadł na ziemię.
-Harry!-krzyknęłam wyrywając się Joshowi, który też leżał na ziemi powalony przez Mulata.
Podbiegłam do Loczka i klęknęłam przy nim. Wyciągnęłam telefon i roztrzęsionymi dłońmi wybrałam numer pogotowia. Po podaniu danych rozłączyłam się i pogłaskałam Loczka po głowie.
-Wszystko będzie dobrze-szeptałam kładąc jego głowę na moich kolanach.-Trzymaj się Harry.
Po moim policzku spłynęła łza, którą Harry otarł.
-Nie płacz.
-Nie mogę nie płakać-powiedziałam całując go w czoło.-Harry nie zamykaj oczu. patrz na mnie, proszę.
Usłyszałam sygnał koguta, a po chwili na miejsce przyjechała policja i karetka. Zakuli Josha. Lekarze zbliżali się do Harry`ego. Poczułam jak Zayn kuca za mną i obejmuje mnie. Lekarze podeszli do nas i jeden z nich powiedział:
-Proszę się odsunąć.
Mulat podniósł mnie. Lekarze położyli Harry`ego na noszach.
-Ostrożnie-krzyknęła i już chciałam biec do Loczka, ale przytrzymał mnie Zayn.- Ostrożnie!
Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Mulat szeptał mi do ucha:,, Uspokój się kochanie. Już wszystko dobrze. Oni wiedzą co mają robić". Ja kiwałam głową. Kiedy go podnieśli, mocniej ścisnęłam rękę Zayna. Nieśli go do ambulansu i kiedy mieli już go tam wkładać, ta rzecz na której leżał Harry uderzyła o brzeg samochodu. Harry wydał ciche jękniecie.
-Co pan robi?!-krzyknęłam wyrywając się Zaynowi i podbiegając do Harry`ego.-Nie umie pan normalnie wnieść chłopaka do samochodu?!
Ścisnęła zakrwawioną dłoń Loczka. Chłopka szepnął:
-Już Jane. Oni wiedzą co robią.
Uśmiechnął się lekko.
-Proszę odejść.
-Jedziemy z wami-powiedział Zayn, podchodząc do mnie i kładąc mi ręce w tali.-Przecież nie zostawmy przyjaciela.
Uśmiechnęła się do niego i szepnęłam ciche:
-Dziękuję.
_________________________
I jak? Mam nadzieję że się podobało. Komentujcie.
Malikowa.
piątek, 12 lipca 2013
ROZDZIAŁ 8
Czytajcie i komentujcie=)
________________________________
*oczami Harry`ego*
Wszedłem do domu po męczącym dniu. Kiedy zdejmowałem buty, zauważyłem na podłodze czarne baleriny. Trochę mnie to zastanowiło. Ale byłem głodny, więc pomijając moje rozmyślania, udałem się w stronę salonu. Byłem już bardzo niedaleko kiedy usłyszałem znajomy głos:
-Czemu to zrobiłeś?
,,Jane"-pomyślałem i od razu poczułem w środku przyjemne ciepło. Przyznam się bez bicia,że ta blondynka nieźle mi namieszała w głowie. Jednym słowem, zakochałem się. Spodobała mi się już pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy. Od razu coś do niej poczułem. Wiem, że nie powinienem, ale słuchałem dalej.
-Bo cię kocham-usłyszałem także znajomy głos, a mianowicie Zayna.
No to koniec. Zapomnij Harry. Nie masz na co liczyć. Ten chłopak na pewno mi ją zabierze. Zresztą, jemu ona też się spodobała. Tylko dlaczego to zawsze Malik musi być pierwszy?Dlaczego ten jeden, jedyny raz nie mógł odpuścić? Czemu nie mógł mi tak po prostu jej zostawić? Ma Perrie. Czy ona mu nie wystarcza? Ją też mi zabrał. Tak pomyślicie... Harry i Perrie? Ale naprawdę się w niej zakochałem, tylko był taki mały, malusieńki problem. A ten problem nazywał się Zayn Malik. Lubię go, ale... No właśnie. Ale... Odechciało mi się słuchać ich poruszającej rozmowy. Postanowiłem wejść do pomieszczenia, jak gdyby nigdy nic. Tylko z moim szczęściem wszedłem właśnie w najmniej odpowiednim momencie. Pojawiłem się właśnie wtedy kiedy Zayn całował Jane. Poczułem ból w sercu i po moich policzkach popłynęły łzy. Jak oparzony wybiegłem z pomieszczenia, a potem z domu. Nie mogłem przestać płakać. Usiadłem przed domem na schodach i utkwiłem mój wzrok w jednym punkcie.
*oczami Jane*
Kątem oka dostrzegłam postać, która szybko weszła i równie szybko opuściłam salon. Ta postać wydała mi się Harrym. Jednak nie zastanawiałam się nad tym długo. Byłam zajęta całowaniem Zayna. Kiedy nasz pocałunek się skończył spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki.
-Naprawdę mnie kochasz?-zapytał delikatnie dotykając swoim nosem mojego.
Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-Naprawdę, a co nie wierzysz mi?
Mulat zaśmiał się
i przyciągnął mnie do siebie:
-Jak mógłbym ci nie wierzyć?
Znowu mnie pocałował. Lubiłam kiedy to robił. Teraz inny chłopak zajął moje myśli, a mianowicie Harry. Zayn, chyba zauważył, że spoważniałam i zapytał:
-Wszystko w porządku?
-Harry tu był. Zaraz wracam. Czekaj-rzuciłam jeszcze na co Mulat pokiwał głową.
Wyszłam z salonu i rozejrzałam się po holu. Był to płaszcz Loczka, ale nie było jego butów. Drzwi na zewnątrz był lekko uchylone. Podeszłam do nich powoli. Wyjrzałam na zewnątrz. Harry siedział na schodach. Abo mi się wydawało, albo... Tak Styles płakał. Byłam ciekawa dlaczego. Na palcach podeszłam do przyjaciela i usiadłam obok niego. Wzięłam jego zimną dłoń w moją. Chłopak odwrócił się w moim
kierunku. Rzeczywiście płakał. Przysunęłam się jeszcze bliżej jego osoby.
-Co się stało Harry?-zapytałam kładąc moją głowę na jego ramieniu.
-Nic-odpowiedział, odwracając wzrok.
-Harry...gdyby nic się nie stało to byś nie płakał, prawda?
-A czy taki tam Harry Styles nie może sobie czasem popłakać?-zapytał chłodny głosem. Mówił jakby nie był sobą.
-Może, ale taka tam Jane Carter się o niego martwi-powiedziałam i odwróciłam jego głowę w moją stronę.-Harry, powiedz co ci jest.
-N...Zakochałem się. Tylko,że moja miłość ma innego. To znaczy...-odchrząknął bo znów łamał mu się głos- nie wiem czy z nim jest, ale widziałem ich jak się całowali i on....Nie mogę Jane.
Powiedział te słowa i odwrócił głowę. Widziałam jak po jego policzkach spływają łzy. Po chwili jednak otarł je i mówił dalej.
-Ta dziewczyna... Ja poznałem ją niedawno... Kilka dni temu...Tak jak ten chłopka, chyba jej... Naprawdę ją polubiłem, nawet pierwszego dnia poczułem coś więcej... Ona też mnie lubi...Jesteśmy przyjaciółmi. Ta dziewczyna ma blond włosy, śliczny uśmiech i te oczy... Jest miła, zawsze pomocna, często się uśmiecha i ma na imię-przerwał i spojrzał w moje oczy-Jane... Tak Jane Carter. To właśnie w niej się zakochałem. Ale ona kręci z Zaynem. Malik to mój najlepszy przyjaciel, a ona to najlepsza przyjaciółka. Chcę dla niej jak najlepiej. Jeżeli kocha Zayna, to ja to rozumiem i szanuję...Ale nie mogę bez niej żyć. Tak bardzo ją kocham.
Po tych słowach wstał i kucnął przede mną. Zbliżył swoje usta do moich i szepnął:
-Kocham cię Jane.
Po czym wstał i wszedł do domu. ,,No pięknie... Po protu super. Nie dość,że ma problemy z Joshem to dowiedziałam się właśnie,że kolejny członek One Direction się we mnie buja. Lepiej to już po prostu być nie może!Dlaczego ja mam takiego pecha?! Nie mogłam rozkochać w sobie tylko Zayna? Nie musiałam jescze Harry`ego. I co ja mam teraz zrobić?! Kocha się we mnie dwójka moich przyjaciół! Co wy byście zrobili na moim miejscu?! Ja się chyba załamię. Dobra, trzeba pogadać z Zaynem."-pomyślałam podnosząc się miejsca i zmierzając w kierunku drzwi. Weszłam do środka i udałam się do salonu. Mulat siedział tam gdzie go zostawiłam. Na mój widok uśmiechnął się, a ja zrobiłam to samo. Przeczesując ręką włosy podeszłam do niego.
-I co z Haroldem?-zapytał przyciągając mnie do siebie.
I co ja mam mu odpowiedzieć?,,Wiesz Zayn, nic takiego. Harry się po prostu we mnie zakochał. Widział nas razem, jak się całowaliśmy i to doprowadziło go do łez, ale poza tym to wszystko ok."? No ale przecież muszę mu powiedzieć.
-Harry...powiedziałżemniekocha-wyrzuciłam to z siebie na jednym oddechu.
Mulat spoważniał.Chyba trochę się tym przejął. Zaczęłam się bać. Nie chce go stracić. Nie kocham Harry`ego. Chłopak spuścił wzrok,a po moich policzkach spłynęły łzy.
-Zayn...
-Ciiii...-powiedział podnosząc na mnie swoje oczy.-Kocham cię, wiesz?
-Wiem- wyszeptałam przytulając się do niego.-JA ciebie też.
-Nigdy cię nie zostawię-szepnął po czym odciągnął mnie od siebie i spojrzał w moje oczy.-Jane, czy uczynisz mi ten zaszczy i zostaniesz moją dziewczyną?
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
-Oczywiście-szepnęłam mu prosto do ucha.
Chłopka zaśmiał się, wziął mnie na ręce i zakręcił w powietrzu.
-Malik, puść mnie!-krzyczałam mocniej łapiąc go za szyję.
Zayn tylko się zaśmiał. Po chwili jednak odstawił mnie na ziemię, a wtedy ja powiedziałam:
-Jesteś idiotą, wiesz?
-Ale twoim-uśmiechnął się biorąc mnie na ręce i całując.
czwartek, 11 lipca 2013
ROZDZIAŁ 7
Zaskoczył mnie tym wyznaniem. W końcu znamy się...2 dni? Rozumiem,że jest coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia, ale przecież mam chłopaka. Pokłóciłam się z nim i on mnie uderzył, ale nadal jest moim chłopakiem. Stałam wtulona w jego ciało i czułam się bezpieczna. Chciałam mu powiedzieć to samo, bo czułam że jest dla mnie ważny, ale te słowa nie chciały ze mnie wyjść. Płakałam przez to jeszcze bardziej. Co ja mam mu odpowiedzieć?
-Zayn...Chciałabym powiedzieć to samo, bo wydaje mi się że też cię kocham. Muszę to przemyśleć. Ty zresztą też. Znamy się 2 dni,ty masz dziewczynę, a ja chłopaka. Ja i tak chcę z nim skończyć, ale czy ty chcesz?
-Rozumiem, ale pamiętaj że cię kocham-powiedział i podniósł moją głowę, tak że patrzyłam w jego oczy.-Mimo tego że znamy się 2 dni. Jestem tego pewien.
Po tych słowach pocałował mnie. Był to taki delikatny pocałunek, przelał nim wszystkie swoje uczucia. Miałam to gdzieś,że zobaczą nas fotoreporterzy. Nie chciałam kończyć tego pocałunku. Był najlepszy na świecie. Kiedy, niestety, Zayn go skończył przytuliłam się do jego ciepłego ciała. Słyszałam bicie jego serca. Chłopak pochylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na mojej głowie. Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Wracamy?-zapytałam nie spuszczając wzroku z jego czekoladowych tęczówek.
Mulat kiwnął głową. Ruszyłam przed siebie, a on po chwili dogonił mnie i splótł nasze palce.
-Zayn...Chciałabym powiedzieć to samo, bo wydaje mi się że też cię kocham. Muszę to przemyśleć. Ty zresztą też. Znamy się 2 dni,ty masz dziewczynę, a ja chłopaka. Ja i tak chcę z nim skończyć, ale czy ty chcesz?
-Rozumiem, ale pamiętaj że cię kocham-powiedział i podniósł moją głowę, tak że patrzyłam w jego oczy.-Mimo tego że znamy się 2 dni. Jestem tego pewien.
Po tych słowach pocałował mnie. Był to taki delikatny pocałunek, przelał nim wszystkie swoje uczucia. Miałam to gdzieś,że zobaczą nas fotoreporterzy. Nie chciałam kończyć tego pocałunku. Był najlepszy na świecie. Kiedy, niestety, Zayn go skończył przytuliłam się do jego ciepłego ciała. Słyszałam bicie jego serca. Chłopak pochylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na mojej głowie. Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Wracamy?-zapytałam nie spuszczając wzroku z jego czekoladowych tęczówek.
Mulat kiwnął głową. Ruszyłam przed siebie, a on po chwili dogonił mnie i splótł nasze palce.
Spojrzałam na niego zdziwiona, ale nie wyrwałam ręki. Podobało mi się to. Chciałam, żeby był obok mnie. Żeby mówił,że mnie kocha. Przytulał i pocieszał. Od kiedy pojawił się w moim życiu, w środku mnie zrodziła się wielka chęć kochania. Mimo tego, że miałam Josha to chciałam kochać kogoś innego. Zaznać tego, czego nie zaznał jako dziecko. Tego, że ktoś był zawsze przy mnie, w tych najważniejszych jak i mniej ważnych momentach. Samo to,że Mulat był obok mnie sprawiało że coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Ale muszę to przemyśleć. Znamy się krótko i nie znam go za dobrze. Czuję, że go kocham, ale chcę go poznać lepiej. Żeby zakochać się w nim jeszcze bardziej. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Zayn. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta. Zaskoczona odwzajemniłam uczucie. Kiedy się od niego oderwałam zobaczyłam Josha. Stał na przeciwko mnie i wpatrywał się z wściekłością w Malika. Mocniej ścisnęłam dłoń Zayna i przysunęłam się do niego. Chłopak szepnął mi na ucho:
-Nie bój się. Nic ci nie zrobi.
Wymusiłam uśmiech, ale strasznie się bałam. Wiedziałam, że Josh czasami nie umie nad sobą zapanować. Zayn pociągnął mnie za rękę. Nie chciał przechodzić obok mojego chłopka. Jeszcze mocniej chwyciłam dłoń Mulat i pokręciłam przecząco głową. Mulat podszedł bardzo blisko mnie i szepnął nie przestając patrzeć mi w oczy:
-On ci nic nie zrobi. Nie pozwolę mu na to. Chodź.
Jak zaczarowana podążyłam za nim. Tak jak przewidywałam, Josh zatrzymał nas. Znaczy mnie.
-Gdzie idziesz z tym gejem?-zapytał z szyderczym uśmiechem nie patrząc na mnie tylko na Zayna.
-Zostaw ją- Mulat pociągnął mnie za rękę, tak że stanęłam za nim.
-Bo co mi zrobisz?-zapytał Josh, a ten uśmiech nie schodził mu z twarzy.-To moja dziewczyna.
-Już nie- powiedział Mulat co mnie zaskoczyło.
A jeszcze bardziej zaskoczył mnie, kiedy złączył nasze usta. Widziałam jak z oczu Josha lecą łzy. Był wściekły. Odciągnął Zayna ode mnie i uderzył go w twarz. Mulat nie został mu dłużny i także go uderzył. Jednak on był silniejszy. Josh upadł na ziemię trzymając się za krwawiący nos.
-Tkniesz ją, to tak cię załatwię, że zapomnisz jak się nazywasz-powiedział Zayn przez zaciśnięte zęby.-Won.
Josh wściekły podniósł się i spojrzał na mnie.
-To jeszcze nie koniec-zbliżył się chwytając mnie za nadgarstki.-Następnym razem ten laluś ci nie pomoże. Jesteś tylko moja.
-Nie słyszałeś, śmieciu?! Won.-Zayn odciągnął chłopaka ode mnie.
Josh odszedł. Ja stałam i patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę. Cała się trzęsłam. Poczułam jak Mulat obejmuje mnie. Nie wytrzymałam. Z moich oczu popłynęły łzy.Płakał w jego czarną koszulkę.
-Chodźmy-powiedział obejmując mnie ramieniem.
*kilka minut później*
Siedziałam a kanapie w salonie u chłopaków. Mulat siedział na parapecie. Spojrzałam na niego. Nie rozumiałam po co to zrobił. Oczywiście doceniam to. Stanął w mojej obronie, chociaż praktycznie mnie nie zna. W końcu zapytałam, przerywając ciszę:
-Czemu to robiłeś?
-Bo cię kocham-powiedział cały czas patrząc na mnie.
-Dziękuje-powiedziałam podnosząc się z kanapy i zmierzając w jego kierunku.-Jesteś moim bohaterem.
-Polecam się na przyszłość-uśmiechnął się.
Kochałam kiedy to robił. Wyglądał wtedy....cudownie. Podeszłam jeszcze bliżej jego osoby. Chłopaka złapał mnie za ręce i przyciągnął do siebie
Potem złączył nasze usta. Kiedy skończył pocałunek wyszeptał:
-Kocham cię Jane. Najmocniej na świecie.
Wtuliłam się w niego i odpowiedziałam szeptem:
-Ja ciebie też.
Zayn lekko dociągnął mnie od swojego ciała i powiedział:
-Mogłabyś to powtórzyć?
Ja zaśmiałam się i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki. Miał w nich takie malutkie iskierki.
Mulat zbliżył nasze usta, a ja powiedziałam:
-Kocham cię Zayn.
Chłopka momentalnie złączył nasze usta w długim pocałunku.
wtorek, 9 lipca 2013
ROZDZIAŁ 6
Mulat nie przejął się tym. Spojrzałam na jego kieszeń w którym umieszczony był telefon.
-Może lepiej odbierz?-zapytałam podnosząc wzrok do jego kasztanowych oczu.
-Po co?-zapytał szeptem kładąc mi dłoń na policzku.
-Bo, to może być coś ważnego-uśmiechnęłam się.
Chłopak westchnął i wyjął komórkę z kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz i lekko się speszył. Przeprosił i wyszedł na balkon. Słyszałam co mówił.
-Co?...Nie nie robię nic ważnego... Wiesz Pez....Chłopaki chcą wyjść...Nie, nie olewam cię, po prostu jestem zajęty...Może jutro, nie wiem czy będę miał...Mogłabyś mi nie przerywać?!...No sorry sama chciałaś umawiać się z gwiazdą....Nie rób mi wyrzutów, nie teraz.... Jasne, że cię kocham-to zdanie wyszeptał-...No pa...
W moich oczach pojawiły się łzy. Czyli jednak... Ma dziewczynę...Poczułam jak po moim policzku łza. Szybko ją otarłam i poprawiłam się na fotelu. Mulat, usiadło obok mnie. Spuściłam wzrok.
-To było coś ważnego?- zapytałam starając się, żeby nie łamał mi się głos.
-Nie...raczej nie-poczułam jak się przysuwa.
Przeszedł mnie dreszcz. Odsunęłam się od niego. Chłopak położył swoją dłoń na mojej, ale szybko ją zabrałam. Na pewno był zdziwiony, ale ma dziewczynę. NIe chce psuć tego co jest między nimi. Po miom policzku spłynęło kilka łez.
-Czemu płaczesz?-zapytał troskliwym głosem obejmując mnie.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. NIe mogłam przestać. Chciałam,żeby był tylko mój, ale ma kogoś innego. Nie chciałam wierzyć, że mnie wykorzystuje. Może to była tylko kuzynka, siostra, mama albo babcia. A może nie...
-Kto dzwonił?-zapytałam przez łzy.
-Nikt ważny-powiedział zaciskając dolną wargę. W oczach miał łzy.
-Kłamiesz-powiedziałam spuszczając wzrok.-Powiedz prawdę.
-M...moja dziewczyna-kątem oka widziałam jak po jego policzku spływają łzy.
Zaczęłam się trząść.
-Wiesz, Zayn....Późno już...Zaraz wraca moja mama i wiesz... Lepiej już idź-wycedziłam chowając twarz w dłoniach.
-J...Jasne-powiedział wstając.-Jane?
-Tak?
-Nie wykorzystuję cię. Po prostu moje uczucia do pewnych osób obróciły się o 360 stopni.
Rozpłakałam się. Chłopak podszedł do mnie i pocałował w policzek. Kucnął przy mnie i objął. Gładząc mnie po plecach wyszeptał tak słodko:
-Zakochałem się.
Potem wstał i odszedł. Siedziałam tak i wtedy coś zrozumiałam. Ja też się zakochałam. W Zaynie. Kocham go! Wstałam z łóżka. Zbiegłam po schodach o mało się nie zabijając. Wybiegłam przed dom. Mulat stał przed nim i wpatrywał się w okno mojego pokoju. Kiedy mnie zobaczył, lekko się zdziwił.
-Jane, wszystko ok?-zapytał podchodząc do mojej osoby.
-W jak największym-mocno go przytuliłam.-Teraz....
Chłopak mocno mnie objął.
-Chodźmy gdzieś.
-No ok, tylko się ubierz.
-Nie-uśmiechnęłam się i spuściłam wzrok próbując ukryć rumieniec.
-Zawsze się tak rumienisz, jak ktoś powie ci komplement?-zapytał podchodząc bardzo blisko mnie
-Nie, tylko wtedy, kiedy powie go Zayn Malik-zaśmiałam się, na co chłopak zareagował tak samo.
-Chodź-powiedział wyciągając dłoń.
-Gdzie mnie zabierasz?-zapytałam chwytając rękę przyjaciel.
-Daleko.
*kilka minut później*
-Zayn, patrz-powiedziałam ciągnąc Mulata za rękaw bluzy w stronę stoiska z gazetami.
-Co?-zapytał odwracając się do mnie przodem.
-No patrz-powiedziałam wręczając mu gazętę.
Było na niej nasze zdjęcie, podczas pocałunku. Malik zmarszczył czoło i przekartkował gazetę. Ja wzięłam drugi egzemplarz. Otworzyłam na tej samej stronie co Zayn. Było tam napisane:
,,Kim jest tajemnicza blondynka, z którą ostatnio Zayn Malik(20) spędza coraz więcej czasu. Tutaj jak widać zostali nakryci na pocałunku. Czy to oznacza, że młody piosenkarz ma nową dziewczynę? A co z Perrie Edwards(20)? Czy nie ogłosili swojego rozstania? A jeżeli nadal są parą, to czy Malik zdradza Edwards? Z pewnych źródeł dowiedzieliśmy się, że ta blondynka to Jane Carter. Ma 17 lat i jest córką właściciela największej firmy w Londynie. A więc co z nimi? No cóż, Jane była widziana także z Harrym. Czyli działa na dwa fronty? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w następnych numerach."
-O kurde-powiedział Malik przeczesując włosy ręką.
-Namieszałeś Malik...I to bardzo-powiedziałam odkładając gazetę na półkę.
Odeszłam od Mulata. Szłam przed siebie i czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się do tego kogoś, a mianowicie do Zayna.
-Puść mnie Zayn. Daj mi spokój...
-Nigdy...-powiedział przysuwając mnie do siebie.
-Musisz naprawić swoją reputację. Wszystko im wyjaśnić, że jestem tylko koleżanką.
-A może nie chcę. Może nie chcę im tłumaczyć, wszystkiego. Kim dla mnie jesteś. Bo może nie jesteś tylko koleżanką, ale czymś więcej. Może już nie kocham Perrie, tylko kogoś innego. Kogoś kto zaczarował mnie swoim uśmiechem, blond włosami, stylem ubierania i bycia. Może kocham piękną blondynkę, która myśli że jest tylko koleżanką. Może mi na niej zależy, bardziej niż na jakiejś tam Perrie. Ona mnie wcale nie kocha. A ja nie kocham jej w połowie tak mocno jak pewnej pięknej blondynki...koleżanki.
O kurdę... Czy Malik właśnie wyznał mi miłość? O mój boże. Zaczęłam płakać. Mulat przytulił mnie i szepnął wprost do mojego ucha:
-Kocham cię Jane.
-Może lepiej odbierz?-zapytałam podnosząc wzrok do jego kasztanowych oczu.
-Po co?-zapytał szeptem kładąc mi dłoń na policzku.
-Bo, to może być coś ważnego-uśmiechnęłam się.
Chłopak westchnął i wyjął komórkę z kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz i lekko się speszył. Przeprosił i wyszedł na balkon. Słyszałam co mówił.
-Co?...Nie nie robię nic ważnego... Wiesz Pez....Chłopaki chcą wyjść...Nie, nie olewam cię, po prostu jestem zajęty...Może jutro, nie wiem czy będę miał...Mogłabyś mi nie przerywać?!...No sorry sama chciałaś umawiać się z gwiazdą....Nie rób mi wyrzutów, nie teraz.... Jasne, że cię kocham-to zdanie wyszeptał-...No pa...
W moich oczach pojawiły się łzy. Czyli jednak... Ma dziewczynę...Poczułam jak po moim policzku łza. Szybko ją otarłam i poprawiłam się na fotelu. Mulat, usiadło obok mnie. Spuściłam wzrok.
-To było coś ważnego?- zapytałam starając się, żeby nie łamał mi się głos.
-Nie...raczej nie-poczułam jak się przysuwa.
Przeszedł mnie dreszcz. Odsunęłam się od niego. Chłopak położył swoją dłoń na mojej, ale szybko ją zabrałam. Na pewno był zdziwiony, ale ma dziewczynę. NIe chce psuć tego co jest między nimi. Po miom policzku spłynęło kilka łez.
-Czemu płaczesz?-zapytał troskliwym głosem obejmując mnie.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. NIe mogłam przestać. Chciałam,żeby był tylko mój, ale ma kogoś innego. Nie chciałam wierzyć, że mnie wykorzystuje. Może to była tylko kuzynka, siostra, mama albo babcia. A może nie...
-Kto dzwonił?-zapytałam przez łzy.
-Nikt ważny-powiedział zaciskając dolną wargę. W oczach miał łzy.
-Kłamiesz-powiedziałam spuszczając wzrok.-Powiedz prawdę.
-M...moja dziewczyna-kątem oka widziałam jak po jego policzku spływają łzy.
Zaczęłam się trząść.
-Wiesz, Zayn....Późno już...Zaraz wraca moja mama i wiesz... Lepiej już idź-wycedziłam chowając twarz w dłoniach.
-J...Jasne-powiedział wstając.-Jane?
-Tak?
-Nie wykorzystuję cię. Po prostu moje uczucia do pewnych osób obróciły się o 360 stopni.
Rozpłakałam się. Chłopak podszedł do mnie i pocałował w policzek. Kucnął przy mnie i objął. Gładząc mnie po plecach wyszeptał tak słodko:
-Zakochałem się.
Potem wstał i odszedł. Siedziałam tak i wtedy coś zrozumiałam. Ja też się zakochałam. W Zaynie. Kocham go! Wstałam z łóżka. Zbiegłam po schodach o mało się nie zabijając. Wybiegłam przed dom. Mulat stał przed nim i wpatrywał się w okno mojego pokoju. Kiedy mnie zobaczył, lekko się zdziwił.
-Jane, wszystko ok?-zapytał podchodząc do mojej osoby.
-W jak największym-mocno go przytuliłam.-Teraz....
Chłopak mocno mnie objął.
-Chodźmy gdzieś.
-No ok, tylko się ubierz.
Spojrzałam na siebie. Rzeczywiście. Wyglądałam żałośnie. Zaczęłam się śmiać.Chwyciłam chłopka za rękę i wciągnęłam do środka. Wbiegłam po schodach. Narzuciłam na siebie jakieś ubrania. Mulat czekał na mnie, tam gdzie go zostawiłam. Kiedy na mnie spojrzał, uśmiechnął się.
-Mówiłem ci kiedyś, że jesteś naprawdę ładna?-Nie-uśmiechnęłam się i spuściłam wzrok próbując ukryć rumieniec.
-Zawsze się tak rumienisz, jak ktoś powie ci komplement?-zapytał podchodząc bardzo blisko mnie
-Nie, tylko wtedy, kiedy powie go Zayn Malik-zaśmiałam się, na co chłopak zareagował tak samo.
-Chodź-powiedział wyciągając dłoń.
-Gdzie mnie zabierasz?-zapytałam chwytając rękę przyjaciel.
-Daleko.
*kilka minut później*
-Zayn, patrz-powiedziałam ciągnąc Mulata za rękaw bluzy w stronę stoiska z gazetami.
-Co?-zapytał odwracając się do mnie przodem.
-No patrz-powiedziałam wręczając mu gazętę.
Było na niej nasze zdjęcie, podczas pocałunku. Malik zmarszczył czoło i przekartkował gazetę. Ja wzięłam drugi egzemplarz. Otworzyłam na tej samej stronie co Zayn. Było tam napisane:
,,Kim jest tajemnicza blondynka, z którą ostatnio Zayn Malik(20) spędza coraz więcej czasu. Tutaj jak widać zostali nakryci na pocałunku. Czy to oznacza, że młody piosenkarz ma nową dziewczynę? A co z Perrie Edwards(20)? Czy nie ogłosili swojego rozstania? A jeżeli nadal są parą, to czy Malik zdradza Edwards? Z pewnych źródeł dowiedzieliśmy się, że ta blondynka to Jane Carter. Ma 17 lat i jest córką właściciela największej firmy w Londynie. A więc co z nimi? No cóż, Jane była widziana także z Harrym. Czyli działa na dwa fronty? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w następnych numerach."
-O kurde-powiedział Malik przeczesując włosy ręką.
-Namieszałeś Malik...I to bardzo-powiedziałam odkładając gazetę na półkę.
Odeszłam od Mulata. Szłam przed siebie i czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się do tego kogoś, a mianowicie do Zayna.
-Puść mnie Zayn. Daj mi spokój...
-Nigdy...-powiedział przysuwając mnie do siebie.
-Musisz naprawić swoją reputację. Wszystko im wyjaśnić, że jestem tylko koleżanką.
-A może nie chcę. Może nie chcę im tłumaczyć, wszystkiego. Kim dla mnie jesteś. Bo może nie jesteś tylko koleżanką, ale czymś więcej. Może już nie kocham Perrie, tylko kogoś innego. Kogoś kto zaczarował mnie swoim uśmiechem, blond włosami, stylem ubierania i bycia. Może kocham piękną blondynkę, która myśli że jest tylko koleżanką. Może mi na niej zależy, bardziej niż na jakiejś tam Perrie. Ona mnie wcale nie kocha. A ja nie kocham jej w połowie tak mocno jak pewnej pięknej blondynki...koleżanki.
O kurdę... Czy Malik właśnie wyznał mi miłość? O mój boże. Zaczęłam płakać. Mulat przytulił mnie i szepnął wprost do mojego ucha:
-Kocham cię Jane.
poniedziałek, 8 lipca 2013
ROZDZIAŁ 5
Siedziałam tak jeszcze chwilę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Niechętnie podniosłam się i je otworzyłam. Stał w nich Josh. Zaciskał pięści.Ukryłam się za otworzonymi drzwiami i zapytałam:
-Czego chcesz?
Bałam się. Na pewno widział mnie z Malikiem.
-Porozmawiać-jego głos się łamał.
Zawsze tak robił gdy był wściekły.
-Proszę, wejdź-powiedziałam starając się ukryć twarz.
Wszedł, ale nie zamknął drzwi. Trochę mnie to zdziwiło, ale nic mu nie powiedziałam. Chłopak stanął na przeciwko mnie i spojrzał w moje oczy.
-O...o czym chciałeś rozmawiać?-zapytałam lekko przestraszona.
- Chciałem zapytać, czy Malik dobrze całuje?-powiedział przysuwając się bardzo blisko mnie.-Lepiej ode mnie?
-Josh...-chciałam coś powiedzieć, ale chłopak zakrył moje usta swoją dłonią.
-Odpowiedz! Jak całuje Malik? JA PRZYCHODZĘ Z CHĘCIĄ POGODZENIA SIĘ I CO ZASTAJĘ?! MOJĄ DZIEWCZYNĘ OBŚCISKUJĄC SIĘ Z ZAYNM MALIKIEM!!
-Nie musiałbyś mnie przepraszać, gdybyś nie zgrywał księcia-powiedziałam i od razu tego pożałowałam.
-Co proszę?
-To co słyszałeś.
- Ja się przynajmniej nie całuje z nieznajomym facetem.
Tego było za wiele. Podniosłam dłoń i mocno uderzyłam go w twarz.
-WYNOŚ SIĘ!! Z MOJEGO DOMU I Z MOJEGO ŻYCIA! NIENAWIDZĘ CIĘ!
-GÓWNO PRAWDA! NIE UMIESZ BEZE MNIE ŻYĆ!
-DAJ MI SPOKÓJ!-krzyknęłam i poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
-Ryczysz? Na mnie to nie działa. Nie odpuszczę. Żaden z nich cię nie dostanie, skoro ja cię nie mogę mieć- złapał mnie w pasie i mocno ścisnął.
-Co ty gadasz? Jesteś nienormalny- powiedziałam starając wyrwać się z jego ramion.
Puścił mnie. Zamknęłam oczy, nabierając powietrza kiedy poczułam ogromny ból na twarzy. Dotknęłam piekącego miejsca. Czy on mnie właśnie uderzył? Josh? Mój chłopaka? Spojrzałam na niego. Na jego twarzy widniał cwaniacki uśmiech. Uklęknęłam i ukryłam twarz w dłoniach.
-Wyjdź- wyszeptałam przez łzy. Nie ruszył się z miejsca.-Josh, proszę zostaw mnie.
-Czego tylko sobie życzysz księżniczko-powiedział całując mnie w policzek i opuszczając mój dom.
*następnego dnia*
Dzisiaj musiałam wstać do szkoły. Z domu wyszłam bardzo szybko, nawet bez śniadania. Do szkoły doszłam jako jedna z pierwszych. Usiadłam na parapecie. Wcisnęłam dłonie jeszcze głębiej w rękawy mojego swetra. Dotknęłam policzka na którym widniał duży siniak, pamiątka po wczoraj. Siedziałam tak na parapecie i patrzyłam jak w szkole pojawia się mnóstwo osób. Wiele z nich mówiło mi cześć, ale ja nie odpowiadałam. W końcu zobaczyłam Meg. Szybko się podniosłam i podbiegłam w jej kierunku. Była bardzo zaskoczona, kiedy rzuciłam się jej na szyję. Mocno mnie objęła i szepnęła:
-Co się stało Jane?
-Po prostu się stęskniłam- skłamałam i wtuliłam się w jej ciało.
-Nie kłam. Coś ci ...Co to jest?- zapytała dotykając mojego policzka.
-Po prostu się przewróciłam- wlepiłam wzrok w podłogę.
-Czemu kłamiesz? Kto ci to zrobił?-zapytała podnosząc moją głowę.
Oczy napełniły mi się łzami. Znowu przytuliłam się do mojej przyjaciółki. Wybuchnęłam płaczem.
-On... mówił, że nie odda mnie tak łatwo-jąkałam się.- Że skoro on nie może mnie mieć, to nikt mnie nie dostanie.
-Ale kto?
-J...Josh- nowa fala łez spłynęła po mojej twarzy.
-Josh?! Kochanie-objęła mnie jeszcze mocniej. Poczułam na moim karku jej łzy.- Nie był ciebie wart.
-Co jest dziewczyny?-usłyszałam znajomy głos. Tony.-Czemu płaczecie? Jane co ty masz na policzku?
-Josh ją uderzył-odpowiedziała za mnie Meg.
-Co zrobił. Gdzie on jest? Jaki jest taki mądry, to niech się ze mną bije a nie z dziewczyną! Ja go dorwę.
*kilka godzin później*
Siedziałam w moim pokoju. Nagle mój telefon oznajmił, że mam wiadomość. Podniosłam go i zobaczyłam, że napisał Zayn. Odczytałam:
,,Masz ochotę gdzieś wyjść?"
,,Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Wpadnij do mnie, jak chcesz."
Po paru minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Zasłoniłam siniaka włosami i zeszłam na dół. Pociągnęłam klamkę. W drzwiach stał Malik. Na mój widok od razu się uśmiechnął, jednak przestał kiedy zobaczył moje zapłakane oczy i włosy na twarzy.
-Mogę wejść?-zapytał usuwając mnie z przejścia.
-Yhym- czułam, że zaraz się rozpłaczę.
Mulat wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi i odwiesił swój płaszcz. Potem podał mi dłoń i powiedział:
-Prowadź do siebie.
Chwyciłam jego dłoń i zaprowadziłam go do mojego pokoju. Malik, kiedy do niego wszedł i uśmiechnął się do mnie
-Ładnie tu masz.
-Dzięki. Usiądź-wskazałam dłonią na fotel.
Mulat posłusznie usadził się we wskazanym miejscu. JA usiadłam naprzeciwko jego osoby. Spojrzałam mu w oczy, zapominając o siniaku. Tu popełniłam błąd. Zayn nachylił się do mnie i dłonią przejechał po policzku.
-Co za debil ci to zrobił?-zapytał nie przestając patrzeć mi w oczy.
Nie wytrzymałam. Po moich policzkach popłynęły łzy. Malik przejął się tym i usiadł obok mnie. Wtuliłam się w jego ciało, na co on objął mnie swoimi silnymi ramionami.
-Josh...Mój chłopaka. Widział mnie... nas... wczoraj wieczorem. Zayn, ja nie chcę już z nim być, ale on powiedział że skoro nie może mnie mieć to nikt mnie nie dostanie. Boję się.
-Już dobrze...Jestem przy tobie...-poczułam jego oddech na swoim karku,a potem w tym samym miejscu jego usta.-On ci nic nie zrobi. Nie pozwolę.
-Ale może coś zrobić tobie. JA się go boję Zayn. Tak strasznie się boję- po ostatnich słowach znowu wybuchnęłam płaczem.
Malik mocniej mnie objął. Po chwili odsunął mnie od siebie i spojrzał w moje zapłakane oczy. Jego czekoladowe tęczówki także były zaszklone.
-Nikt ci nic nie zrobi. Ufasz mi?
-Tak- nie panowałam nad tym co mówię.
-To zaufaj temu co mówię. Jeszcze nigdy nie złamałem słowa.
-Wierzę ci Zayn- wyszeptałam.
Malik zbliżył nasze twarze. Czułam jego miętowy oddech. Był tak blisko. Teraz liczył się tylko on. Miałam motylki w brzuchu. Nigdy jeszcze nie miałam takiego uczucia. Nawet wtedy, kiedy pierwszy raz całowałam się z Joshem. Nigdy nie czułam z nikim takiej więzi jak z Malikiem. Cieszyłam się że jest blisko, a jednocześnie bałam że odejdzie. Czy to się czuje kiedy jest się zakochanym? Nie! Ja nie mogę się zakochać w Zaynie. To tylko przyjaciel. Ale jednak... Nie mogłam się dłużej powstrzymać. Złączyłam nasze usta. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz kiedy Malik odwzajemnił uczucie. Cieszyła się. Może on też mnie kocha. Co ja gadam?! JA go nie kocham! Mam po prostu chwilę słabości. Nasz pocałunek się skończył. Zayn otworzył oczy i wyszeptał:
-Wow.
Nagle zadzwonił jego telefon.
___________________________
I jest... Rozkręcamy się. Co z tego wyniknie?
Malikowa.
-Czego chcesz?
Bałam się. Na pewno widział mnie z Malikiem.
-Porozmawiać-jego głos się łamał.
Zawsze tak robił gdy był wściekły.
-Proszę, wejdź-powiedziałam starając się ukryć twarz.
Wszedł, ale nie zamknął drzwi. Trochę mnie to zdziwiło, ale nic mu nie powiedziałam. Chłopak stanął na przeciwko mnie i spojrzał w moje oczy.
-O...o czym chciałeś rozmawiać?-zapytałam lekko przestraszona.
- Chciałem zapytać, czy Malik dobrze całuje?-powiedział przysuwając się bardzo blisko mnie.-Lepiej ode mnie?
-Josh...-chciałam coś powiedzieć, ale chłopak zakrył moje usta swoją dłonią.
-Odpowiedz! Jak całuje Malik? JA PRZYCHODZĘ Z CHĘCIĄ POGODZENIA SIĘ I CO ZASTAJĘ?! MOJĄ DZIEWCZYNĘ OBŚCISKUJĄC SIĘ Z ZAYNM MALIKIEM!!
-Nie musiałbyś mnie przepraszać, gdybyś nie zgrywał księcia-powiedziałam i od razu tego pożałowałam.
-Co proszę?
-To co słyszałeś.
- Ja się przynajmniej nie całuje z nieznajomym facetem.
Tego było za wiele. Podniosłam dłoń i mocno uderzyłam go w twarz.
-WYNOŚ SIĘ!! Z MOJEGO DOMU I Z MOJEGO ŻYCIA! NIENAWIDZĘ CIĘ!
-GÓWNO PRAWDA! NIE UMIESZ BEZE MNIE ŻYĆ!
-DAJ MI SPOKÓJ!-krzyknęłam i poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
-Ryczysz? Na mnie to nie działa. Nie odpuszczę. Żaden z nich cię nie dostanie, skoro ja cię nie mogę mieć- złapał mnie w pasie i mocno ścisnął.
-Co ty gadasz? Jesteś nienormalny- powiedziałam starając wyrwać się z jego ramion.
Puścił mnie. Zamknęłam oczy, nabierając powietrza kiedy poczułam ogromny ból na twarzy. Dotknęłam piekącego miejsca. Czy on mnie właśnie uderzył? Josh? Mój chłopaka? Spojrzałam na niego. Na jego twarzy widniał cwaniacki uśmiech. Uklęknęłam i ukryłam twarz w dłoniach.
-Wyjdź- wyszeptałam przez łzy. Nie ruszył się z miejsca.-Josh, proszę zostaw mnie.
-Czego tylko sobie życzysz księżniczko-powiedział całując mnie w policzek i opuszczając mój dom.
*następnego dnia*
Dzisiaj musiałam wstać do szkoły. Z domu wyszłam bardzo szybko, nawet bez śniadania. Do szkoły doszłam jako jedna z pierwszych. Usiadłam na parapecie. Wcisnęłam dłonie jeszcze głębiej w rękawy mojego swetra. Dotknęłam policzka na którym widniał duży siniak, pamiątka po wczoraj. Siedziałam tak na parapecie i patrzyłam jak w szkole pojawia się mnóstwo osób. Wiele z nich mówiło mi cześć, ale ja nie odpowiadałam. W końcu zobaczyłam Meg. Szybko się podniosłam i podbiegłam w jej kierunku. Była bardzo zaskoczona, kiedy rzuciłam się jej na szyję. Mocno mnie objęła i szepnęła:
-Co się stało Jane?
-Po prostu się stęskniłam- skłamałam i wtuliłam się w jej ciało.
-Nie kłam. Coś ci ...Co to jest?- zapytała dotykając mojego policzka.
-Po prostu się przewróciłam- wlepiłam wzrok w podłogę.
-Czemu kłamiesz? Kto ci to zrobił?-zapytała podnosząc moją głowę.
Oczy napełniły mi się łzami. Znowu przytuliłam się do mojej przyjaciółki. Wybuchnęłam płaczem.
-On... mówił, że nie odda mnie tak łatwo-jąkałam się.- Że skoro on nie może mnie mieć, to nikt mnie nie dostanie.
-Ale kto?
-J...Josh- nowa fala łez spłynęła po mojej twarzy.
-Josh?! Kochanie-objęła mnie jeszcze mocniej. Poczułam na moim karku jej łzy.- Nie był ciebie wart.
-Co jest dziewczyny?-usłyszałam znajomy głos. Tony.-Czemu płaczecie? Jane co ty masz na policzku?
-Josh ją uderzył-odpowiedziała za mnie Meg.
-Co zrobił. Gdzie on jest? Jaki jest taki mądry, to niech się ze mną bije a nie z dziewczyną! Ja go dorwę.
*kilka godzin później*
Siedziałam w moim pokoju. Nagle mój telefon oznajmił, że mam wiadomość. Podniosłam go i zobaczyłam, że napisał Zayn. Odczytałam:
,,Masz ochotę gdzieś wyjść?"
,,Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Wpadnij do mnie, jak chcesz."
Po paru minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Zasłoniłam siniaka włosami i zeszłam na dół. Pociągnęłam klamkę. W drzwiach stał Malik. Na mój widok od razu się uśmiechnął, jednak przestał kiedy zobaczył moje zapłakane oczy i włosy na twarzy.
-Mogę wejść?-zapytał usuwając mnie z przejścia.
-Yhym- czułam, że zaraz się rozpłaczę.
Mulat wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi i odwiesił swój płaszcz. Potem podał mi dłoń i powiedział:
-Prowadź do siebie.
Chwyciłam jego dłoń i zaprowadziłam go do mojego pokoju. Malik, kiedy do niego wszedł i uśmiechnął się do mnie
-Ładnie tu masz.
-Dzięki. Usiądź-wskazałam dłonią na fotel.
Mulat posłusznie usadził się we wskazanym miejscu. JA usiadłam naprzeciwko jego osoby. Spojrzałam mu w oczy, zapominając o siniaku. Tu popełniłam błąd. Zayn nachylił się do mnie i dłonią przejechał po policzku.
-Co za debil ci to zrobił?-zapytał nie przestając patrzeć mi w oczy.
Nie wytrzymałam. Po moich policzkach popłynęły łzy. Malik przejął się tym i usiadł obok mnie. Wtuliłam się w jego ciało, na co on objął mnie swoimi silnymi ramionami.
-Josh...Mój chłopaka. Widział mnie... nas... wczoraj wieczorem. Zayn, ja nie chcę już z nim być, ale on powiedział że skoro nie może mnie mieć to nikt mnie nie dostanie. Boję się.
-Już dobrze...Jestem przy tobie...-poczułam jego oddech na swoim karku,a potem w tym samym miejscu jego usta.-On ci nic nie zrobi. Nie pozwolę.
-Ale może coś zrobić tobie. JA się go boję Zayn. Tak strasznie się boję- po ostatnich słowach znowu wybuchnęłam płaczem.
Malik mocniej mnie objął. Po chwili odsunął mnie od siebie i spojrzał w moje zapłakane oczy. Jego czekoladowe tęczówki także były zaszklone.
-Nikt ci nic nie zrobi. Ufasz mi?
-Tak- nie panowałam nad tym co mówię.
-To zaufaj temu co mówię. Jeszcze nigdy nie złamałem słowa.
-Wierzę ci Zayn- wyszeptałam.
Malik zbliżył nasze twarze. Czułam jego miętowy oddech. Był tak blisko. Teraz liczył się tylko on. Miałam motylki w brzuchu. Nigdy jeszcze nie miałam takiego uczucia. Nawet wtedy, kiedy pierwszy raz całowałam się z Joshem. Nigdy nie czułam z nikim takiej więzi jak z Malikiem. Cieszyłam się że jest blisko, a jednocześnie bałam że odejdzie. Czy to się czuje kiedy jest się zakochanym? Nie! Ja nie mogę się zakochać w Zaynie. To tylko przyjaciel. Ale jednak... Nie mogłam się dłużej powstrzymać. Złączyłam nasze usta. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz kiedy Malik odwzajemnił uczucie. Cieszyła się. Może on też mnie kocha. Co ja gadam?! JA go nie kocham! Mam po prostu chwilę słabości. Nasz pocałunek się skończył. Zayn otworzył oczy i wyszeptał:
-Wow.
Nagle zadzwonił jego telefon.
___________________________
I jest... Rozkręcamy się. Co z tego wyniknie?
Malikowa.
sobota, 6 lipca 2013
ROZDZIAŁ 4
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam. Byłam w Zakopanem. Ale już jestem i zaczynamy.
_________________________________________________________
*kilka minut później*
Stałam za plecami Harry`ego i przerażona rozglądałam się dookoła. Loczek wyjął klucze i powoli otworzył drzwi. Zrobiłam krok do tyłu. Styles odwrócił się do mnie i chwycił moją dłoń. Następnie uśmiechnął się i pociągnął moje ciało za swoim. Weszliśmy do środka. Dom był ogromny. Lekko speszona rozglądałam się po holu. Harry szturchnął mnie:
-Żyjesz?
-Co?-zapytałam przenosząc na niego mój wzrok.
-Nic-zaśmiał się i wyprostował.-Idziesz?
Kiwnęłam głową i udałam się za nim do jakiegoś pokoju, który wydał mi się salonem. Siedzieli tam pozostali. Harry odchrząknął na co czwórka chłopaków odwróciła się do nas przodem.
-Jane!-krzyknęli równocześnie.
-H..hej-uśmiechnęłam się niepewnie.
Wszyscy wstali i podeszli do mojej osoby. Któryś z nich podniósł moją głowę. Prawie od razu zobaczyłam uśmiechniętą twarz Nailla. Chwilę potem jego ramiona otoczył moje.
-Cześć-powiedział odsuwając mnie od siebie.
-Hej-odpowiedziałam czując jak moje policzki robią się czerwone.
Potem podeszli do mnie Liam, Louis a na końcu Zayn. Kiedy na niego spojrzałam zrobiło mi się gorąco.
Bez ułożonych włosów,wyglądał... nie da się tego opisać.
-Cześć-uśmiechnął się.
_________________________________________________________
*kilka minut później*
Stałam za plecami Harry`ego i przerażona rozglądałam się dookoła. Loczek wyjął klucze i powoli otworzył drzwi. Zrobiłam krok do tyłu. Styles odwrócił się do mnie i chwycił moją dłoń. Następnie uśmiechnął się i pociągnął moje ciało za swoim. Weszliśmy do środka. Dom był ogromny. Lekko speszona rozglądałam się po holu. Harry szturchnął mnie:
-Żyjesz?
-Co?-zapytałam przenosząc na niego mój wzrok.
-Nic-zaśmiał się i wyprostował.-Idziesz?
Kiwnęłam głową i udałam się za nim do jakiegoś pokoju, który wydał mi się salonem. Siedzieli tam pozostali. Harry odchrząknął na co czwórka chłopaków odwróciła się do nas przodem.
-Jane!-krzyknęli równocześnie.
-H..hej-uśmiechnęłam się niepewnie.
Wszyscy wstali i podeszli do mojej osoby. Któryś z nich podniósł moją głowę. Prawie od razu zobaczyłam uśmiechniętą twarz Nailla. Chwilę potem jego ramiona otoczył moje.
-Cześć-powiedział odsuwając mnie od siebie.
-Hej-odpowiedziałam czując jak moje policzki robią się czerwone.
Potem podeszli do mnie Liam, Louis a na końcu Zayn. Kiedy na niego spojrzałam zrobiło mi się gorąco.
Bez ułożonych włosów,wyglądał... nie da się tego opisać.
-Cześć-uśmiechnął się.
Wpatrywała się w niego i nie mogłam nic odpowiedzieć. Czułam się jak zaczarowana.
-Jane, żyjesz?-zapytał uśmiechając się
-T..tak-powiedziałam speszona.-Przepraszam, zamyślałam się.
Mulat kiwnął głową. Poczułam na swoim ramieniu czyjeś dłonie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Harry`ego. Zapytał czy napije się czegoś. Odmówiłam a on zaprowadził mnie na kanapę i posadził na niej. Do mojej osoby przysiedli się pozostali, a Loczek zniknął w kolejnym pomieszczeniu. Miejsce po mojej prawej stronie zajął Zayn. Kiedy, przez przypadek, dotknął swoją dłonią mojej przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Po mojej lewej usiadł Liam, obok niego Naill, a obok Zayna Louis. Chłopcy rozmawiali ze sobą, co chwilę wybuchając śmiechem. Nie zwracała na to za bardzo uwagi. Cały czas mimowolnie spoglądałam na siedzącego obok mnie Mulata. Kiedy na jego twarzy zagościł uśmiech, ja też się uśmiechałam. Byłam właśnie zajęta oglądaniem całej jego twarzy, kiedy zadzwonił mój telefon. Na początku nie zwróciłam na niego uwagi, ale po chwili wyjęłam go z kieszeni, przeprosiłam chłopaków i wyszłam z pokoju. Odebrałam.
-Hej-usłyszałam głos Josha.,, Czego on chce?!-pomyślałam.
-Czego chcesz?
-Chciałem przeprosić.
-Wiesz co?! Mam w dupie twoje przeprosiny!-wykrzyczałam do słuchawki, dopiero po chwili uświadamiając sobie że nie jestem u siebie.
W drzwiach pojawili się Zayn i Harry.
-Ale...
-Spadaj!-krzyknęłam i rozłączyłam się.
Spojrzałam na Mulata i Loczka.
-Wszystko, ok?- zapytał Zayn.
-Jasne-uśmiechnęłam się sztucznie.- Wiecie późno już. Będę lecieć.
-Odprowadzę cię-powiedział Mulat, łapiąc swój płaszcz.
-Nie trzeba.
-Trzeba- powiedział podając mi moją kurtkę.
Krzyknęłam jeszcze do chłopaków, że wychodzę i szybko spojrzałam na Harry`ego. Na jego twarzy, w jego oczach było widać złość, żal, troskę i... zazdrość? Harry był zazdrosny? O mnie? Nie....Musiało mi się wydawać. Uśmiechnęłam się do niego, na co on zrobił to samo. Podszedł do mnie i mocno mnie objął.
-Pa-szepnął całując mnie w policzek.
Uśmiechnął się i wszedł do salonu. Oszołomiona odwróciłam się do Mulata. Zayn stał w drzwiach i patrzył na moją osobę. Ciepły, przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało. Uśmiechnęłam się do niego.
-Idziemy?-zapytał zbliżając się do mnie tak, że nasze usta dzieliło tylko kilka centymetrów.
-Yhym-powiedziałam patrząc w jego oczy.
Mulat otworzył przede mną drzwi i wyszliśmy na powietrze.
*kilkanaście minut później*
Stałam właśnie przed moim domem naprzeciwko Zayna.
-Dzięki, że mnie odprowadziłeś- powiedziałam przytulając go.
-Proszę- szepnął mocniej mnie przyciągając.
-Zayn, dusisz mnie- zaśmiałam się. Mulat zrobił to samo.
-Będę leciał- powiedział puszczając mnie.
-To... do zobaczenia?
-Na pewno- uśmiechnął się.- Jane?
-Tak?
-Mogę coś zrobić?
-A..- nie zdążyłam zapytać, ponieważ Mulat złączył nasze usta.
Na początku zdezorientowana nie wiedziałam co zrobić, ale po chwili odwzajemniłam pocałunek. Wiedziałam, że zdradzam Josha i że on na pewno się o wszystkim dowie,ale to było cudowne. W końcu Zayn przestał mnie całować.
-Na razie-powiedział i odszedł.
Stałam jeszcze chwilę na dworze. NIe mogłam przyjąć do wiadomości, że właśnie całowałam się z Zaynem Malikiem! Zrobiło mi się zimno, więc weszłam do środka. Usiadłam na podłodze pod drzwiami i napisałam do Meg:
,,Nie uwierzysz. Właśnie całowałam się z Zaynem Malikiem. Z ZAYNEM MALIKIEM!!! Przychódź do mnie! Pędzikiem"
Subskrybuj:
Posty (Atom)