___________________________________________________________________________
Obdarzyłam Mulata uśmiechem i wbiłam wzrok w jedzenie.W mojej głowie krążyło teraz wiele myśli. O co chodzi?W czym ona może mu pomóc?Potrząsnęłam głową próbując wyrzucić je z mojej głowy.,,Spokojnie Jane!Zaufaj Harry'emu, to twój przyjaciel!"-krzyczała moja podświadomość.Nie dało to za wiele.Jeszcze raz spojrzałam na chłopaka siedzącego przede mną.Podniósł na mnie swoje czekoladowe tęczówki i uśmiechnął się.
-Kocham cię-szepnął łapiąc moją rękę.
-Wiesz, nie wiem czy to dobry pomysł-odparł.
-Ale dlaczego?
-Bo wiesz, Louis...On teraz nie najlepiej się czuje.
-I dlatego nie powinniście go teraz zostawiać-wstałam od stołu.-Zbieraj się Malik.
*kilkanaście minut później*
W domu u chłopaków, nie było praktycznie nikogo. Zayn powiedział, że pójdzie zobaczyć co u Louis'a.Jednak nie było go już trochę, więc niechętnie podniosła się z kanapy.W miarę cicho weszła po schodach.Zapukałam do pierwszych drzwi, a kiedy odpowiedziało mi smutne:,,Nikogo nie ma" zaczęłam je powoli otwierać.
-Mówiłem nikogo nie ma-burknął brunet ponownie umieszczając słuchawki w uszach.
-Louis nie powinieneś siedzieć teraz sam-zamknęłam drzwi i usiadłam na przeciwko niego.-Louis posłuchaj mnie.
-Daj mi spokój.
-Lou, wiem co czujesz.Ona była dla mnie jak siostra-ujęłam jego dłoń.
-Wiesz chociaż gdzie ona jest?Chciałbym żeby powiedziała mi prosto w twarz dlaczego to zrobiła-widziałam jak wierzchem dłoni ociera łzę.
-Nie mam pojęcia, ja też nie mam od niej wiadomości.
-Puk,puk-odwróciłam się w stronę drzwi, gdzie stał Zayn.-Widzę, że już go znalazłaś.
-Lou może wyjdziemy gdzieś.Nie możesz tu siedzieć cały czas-mówiłam jednocześnie robiąc miejsce Mulatowi.
-Nie,to zły pomysł.Ja wolałbym....-jego wypowiedź przerwał dzwonek telefonu.Jednak nie była to komórka Tomo, ale moja.
-Przepraszam na moment-uśmiechnęłam się wstając z łóżka i wychodząc z pokoju.
Osoba, która do mnie dzwoniła...Ta dziewczyna....Przeszły mnie dreszcze, kiedy drżącą dłonią odbierałam połączenie.Niepewnie przyłożyłam urządzenie do ucha,jednocześnie wchodząc do pokoju z którego niedawno wyszłam.Na pytające spojrzenia chłopaków, odpowiedziałam niemym:,,El"
-Słucham?-starałam się żeby mój głos nie drżał.Usiadłam na przeciwko Louis'a cały czas patrząc mu w oczy.
-Jane,ja....potrzebuję pomocy-szeptała słyszałam jak pomiędzy słowami wyrywa się z jej ust cichy szloch.
-A gdzie ty jesteś?
-Nie mam pojęcia.John...on mnie zabrał do jakiegoś miejsca,kiedy tylko podpalił dom...Boję się...Nie wiem gdzie jestem.
-Ale El, ja nie mogę ci uwierzyć-powiedziałam tym razem spuszczając wzrok, aby uniknąć srogiego wzroku Tomo.-Czy mam pewność,że to nie jest kolejna pułapka?Wezmę ze sobą Zayn'a i Louis'a, a John znowu nas porwie.
-Błagam cię Jane-tym razem jej szloch był jeszcze wyraźnie słyszalny.-Nie wytrzymam tu dłużej.Wiem, że zawiodłam.Na prawdę żałuję.NIe chciałam, ja zostałam zmuszona.Kocham ciebie i Louis'a.Błagam pomóżcie mi.
-Dobrze, ale jak mamy cię znaleźć?
-Zadzwoń do swojego ojca.Tylko z nim kontaktuje się John-szepnęła.-Ja muszę kończyć.On tu idzie.Pomóżcie mi.
Po tych słowach rozłączyła się.Bardzo zdziwiona umiejscowiłam telefon w kieszeni.
-I co?Co z nią?-Louis podniósł się i stanął obok Zayn'a, który palił papierosa.
-Ja..yy..wiesz Louis my musimy już jechać.Przyjedziemy po ciebie za dwie godziny,pa-szybko pocałowałam jego policzek,jednocześnie ciągnąc za sobą Zayn'a.
-Ale Jane, powiedz mi co z El?-Louis uniósł lekko głos.
-Ona...Sama nie wie gdzie jest-oparłam bezradnie siadając na łóżku.-Ten John, porwał ją.
-Musimy ją znaleźć-brunet chwycił za kurtkę, która leżała obok niego na krześle.-Na co czekasz?
-Tomo usiądź,uspokój się-Zayn złapał go za ramiona siłą usadzając w fotelu.
-Jane...-popatrzył na mnie błagalnie Tomlinson.
-Mówiła,żebym zadzwoniła do ojca.Podobno ten cały John rozmawia tylko z nim.Spokojnie Louis.Chodź na dół-złapałam go za rękę, tym samym uwalniając jego ciało spod dłoni Malik'a.-Napijesz się czegoś,uspokoisz.
Pokiwał głową,jednak w jego oczach widziałam strach.On na prawdę kocha tą dziewczynę.Kiedy zeszliśmy na dół,chłopak opadł na kanapę.Pociągnęłam za sobą Zayn'a i już po chwili staliśmy w kuchni,przygotowując herbatę.Malik zbliżył się do mnie i jego dłonie zacisnęły się w mojej tali.Miękkie usta chłopaka odbiły się na moim karku,by po chwili całować także szyję i szczękę.W końcu jego głowa spoczęła na moim ramieniu.
-Kocham cię-szepnął wprost do mojego ucha.
-Wiem Zayn, ja ciebie też-odpowiedziałam próbując się obrócić.-Kotku, puścisz mnie?
Moja talia znowu stała się wolna, a ja chwyciłam w dłonie kubek z gorącą herbatą.Powoli weszłam do salonu,gdzie siedział Louis.Chłopak wpatrywał się w ekran telewizora.
-Proszę Lou-podałam mu kubek.-Louis!
Brunet odwrócił się do mnie.Po jego twarzy cały czas płynęły łzy, tworząc sobie nowe tory.
-E..El-odwrócił się znowu w kierunku ekranu.-To ona.
Odstawiłam naczynie usadawiając się obok niego.Rzeczywiście na ekranie była pokazana Calder.Dziewczyna szła kuśtykając na jedną nogę.Kiedy spojrzała w kamerę,mogliśmy zobaczyć łzy podobne do Louis'a.
-Jedziemy tam-poderwał się z miejsca ciągnąc mnie za rękę.
*kilkanaście minut później*
Wysiadłam z samochodu, szybciej niż moi pozostali towarzysze.Zrobiłam to przede wszystkim po to, żeby w razie czego zatrzymać Louis'a.Zaraz obok mnie pojawił się wspomniany chłopak.Złapał mnie swoją zimną dłonią za moją.
-Spokojnie Lou-szepnęłam- będzie dobrze tak?
Brak reakcji z jego strony przyjęłam z niepokojem.Kiedy obok nas pojawił się także i Zayn,pociągnęłam Lou za sobą.Trochę trudności sprawiło nam przedostanie się przez tłum gapiów.Gdy nam się to udało,próbowała w morzu białych kitli odszukać El.Jednak uprzedził mnie Louis, który już po chwili próbował pobić policjanta odciągającego go od Johna'a.Złapałam dłoń Malika i powędrowałam po śladach przyjaciela.Kiedy udało nam się dostać do El i Louis'a,mimowolnie się uśmiechnęłam.Chłopak mocno przytulała do siebie dziewczynę,która płakała w jego kurtkę.Sama oparłam się plecami o ciepły tors mojego chłopaka.Usłyszałam jak Lou szepcze całując Eleanor w czubek głowy:
-Nigdy więcej mi tego nie rób,słyszysz?Nigdy więcej.
______________________________________________________________________________
Brak weny,ale mam nadzieję że coś z tego wyszło.Kocham was i przepraszam.Komentujcie.
Malikowa.
świetny, kocham :)
OdpowiedzUsuńbrak m słów...
kocham cię, pzdr. i weny ;***
Cudny, wspaniały :) :* KINIA
OdpowiedzUsuń