niedziela, 29 września 2013

ROZDZIAŁ 35



Kolejny rozdział zaczęty o 23.20 :).
_________________________________________________________________________________
Zdziwiona spojrzałam na chłopaka.
-Z Perrie?Kiedy go widziałeś?-wstałam podchodząc do okna, otwierając je żeby się przewietrzyć.
-Nie pamiętam,ale widziałem jak lokaty trzymał ją za rękę.
-Świetnie-mruknęłam sama do siebie.-Knują coś.
-Wątpię.Daj spokój kochanie-objął mnie w tali.
-Zayn, ale ja się martwię o Harry'ego.
-Nie masz o co, chłopak jest pełnoletni.Wie co robi.
-Nawet tak nie mów.Ty sam zachowujesz się czasami nie odpowiedzialnie, a co dopiero mówić on.Przecież Harry ma dopiero 19 lat-odwróciłam się do niego przodem.
-Nie mów tak-.pokręcił przecząco głową.
-Dobra skończmy temat.Może gdzieś...-przerwał mi dzwonek mojego telefonu.
Wyjęłam urządzenie z kieszeni i przeprosiłam Zayn'a odbierając połączenie.
-Tak słucham,Harry.
-Cześć Jane-usłyszałam rozradowany głos Loczka.-Spotkajmy się,co?Jesteś zajęta?
-Co...?Wydaje mi się....Nie Harry teraz nie mogę-spojrzałam na Zayn'a.-Wiesz jestem z Zayn'em , nie chcę go zostawiać...
-Daj spokój, weź chodź.
-Nie Harry, a czy ty nie jesteś pijany przypadkiem?
-Może trochę wypiłem, ale jest spoko.U Pez jest impreza...
-Tym bardziej nie przyjdę.Najlepiej zadzwoń jak wytrzeźwiejesz-warknęłam z chęcią zakończenia rozmowy.
-Jane, czekaj!-krzyknął.-Perrie jest na prawdę fajna....
-Błagam cię Harry.Zkończ już ok?Pa-rozłączyłam  się.
-Co chciał młody?-zapytał Zayn, sadząc mnie na swoich kolanach.
-Chciał nas zaprosić na imprezę do Perrie.
-Mam nadzieję, że się nie zgodziłaś.
-Nie oczywiście, że nie-odwróciłam się niego przodem.
-To dobrze-zetknął nasze czoła.-Kocham cię wiesz?
-Oczywiście, że wiem.
Złączyłam nasze usta w długim pocałunku.Kiedy skończyliśmy czułości, leżałam pod nim.Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki zatracając się całkowicie.
-Dobrze, idziemy się pakować?-zapytałam patrząc jednocześnie na zegarek.-Nie jest jeszcze późno, możemy też pojechać do ciebie.
-Kotku jeszcze kilka dni-mówił pomiędzy całowaniem mojej szyi.
-Malik opanuj się-odepchnęłam go od siebie.-Chodź pomożesz mi.
Chłopak niechętnie wstał z kanapy kierując się wraz ze mną na górę.Lekkim pchnięciem otworzyłam drzwi i podeszłam do garderoby.Wyjęłam z niej dużą walizkę i położyłam ją na stoliku stojącym w rogu.
-No to Malik pakujemy się-klasnęłam w dłonie.
-O matko nie znoszę tego-mruknął chłopak stając obok mnie.
Pokazywałam mu kolejne stroje, które spodziewały się...raczej z jego zadowoleniem.Chłopakowi przypadły do gustu wszystkie moje stroje kąpielowe.
-Nie no Zayn skup się!-warknęłam na niego kiedy kolejny raz przykładał do mojego ciała bikini.
-No to weź je przymierz-poprosił.
-Nawet o tym nie myśl.Jeszcze się doczekasz-pocałowałam jego policzek.
-Dobra, ale się obraziłem-odwrócił się na pięcie wychodząc z pokoju.
-Zayn zaczekaj!-rzuciłam za nim.-NO przepraszam!
Zrezygnowana wyszłam z garderoby.Mój chłopak siedział właśnie na moim łóżku i wpatrywał się w ścianę.Westchnęłam próbując zwrócić na siebie jego uwagę,jednak chłopak ani drgnął.Usiadłam na miejscu obok niego.
-Przepraszam-szturchnęłam czubkiem nosa jego szyję.-No kocie,nie gniewaj się.
-To nie było miłe.Ja po prostu chciałem cię zobaczyć....
-Tak wiem, dobra przebiorę się dla ciebie-wstałam zmierzając ku garderobie.
-Jesteś najlepszą dziewczyną na świecie-usłyszałam krzyk z mojego pokoju.
Uśmiechnęłam się i wyjęłam z walizki, spakowane już wcześniej bikini.Zdjęłam bluzkę, a chłód panujący w pokoju wywołał na moim ciele gęsią skórkę.Odpięłam zapięcie górnej części mojej bielizny.Stanik zaczął powoli opadać w dół, a kiedy ja już chciałam nakładać górną część bikini, za mną pojawił się Zayn.Objął moje półnagie ciało w pasie i położył brodę na moim ramieniu.
-Jesteś śliczna-szepnął mocniej zaciskając ręce w mojej tali.
-Dziękuję-odpowiedziałam coraz bardziej się rumieniąc.
Nie lubiłam paradować przed Zayn'em w samej bieliźnie, a co dopiero bez  jej górnej części.Jeszcze bardziej speszona wyswobodziłam się z objęć Mulata i przyłożyłam do siebie górną część stroju kąpielowego.Nie mogąc poradzić sobie z zawiązaniem stanika poprosiłam o pomoc Zayn'a.Chłopak dość niechętnie wykonał moją prośbę.Kiedy uporaliśmy się już z górą, przyszedł czas na dół.Odwróciłam się do Mulata, dając mu jednoznaczne sygnały.Jednak chłopak zamiast opuścić pomieszczenie podszedł do mojej osoby i znowu objął mnie w pasie.Jego usta od razu zaczęły pozostawiać na mojej szyi mokre ślady.Objęłam jego kark, tym samym przyciągając bliżej.Zayn cały czas mocno zaciskał w mojej tali dłonie.Kiedy przeniósł pocałunki na moje wargi, prawie natychmiast poderwał się z ziemi. Owinęłam nogami jego biodra i pozwoliłam mu wynieść się z garderoby. Chłopak usadził nas na fotelu, cały czas nie przestając mnie całować.W końcu musieliśmy się od siebie oderwać z powodu braku tlenu.Zayn przejechał swoimi zimnymi dłońmi od mojego brzucha, aż po łopatki.
-Kocham cię-powiedział patrząc mi w oczy, jednocześnie zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
Zawstydzona intensywnością jego spojrzenia spuściłam wzrok.
-Ja ciebie też-odparłam cicho.
Czułam jak chłopak zamyka moje ciało w swoich silnych ramionach.Jego miękkie usta znowu zaczęły dopieszczać moją szyję nie pomijając żadnego centymetra. Zamknęłam oczy całkowicie oddając się pieszczocie.
-Dobra Zayn przestań-niechętnie wyszłam z jego objęć.Chłopak wyraźnie posmutniał, ale nie zaprotestował.-Musimy się pakować, tak?Niedługo wyjazd.
Mulat pokiwał głową i wstał zaraz za mną.
*kilka dni później*
-Malik błagam cię!-krzyknęłam stając przy schodach.
-Już biegnę kochanie-rzeczywiście Mulat już po chwili pojawił się obok mnie.-Jedziemy?
Pokiwałam głową ujmując jego rękę i machając chłopakom.Byli tu wszyscy, oprócz Harry'ego.Ostatnio coraz więcej czasu spędza z Perrie.Przykro mi,że nie przyszedł się nawet pożegnać.Zayn widząc, że mój humor znowu zaczyna się psuć, ucałował mój policzek.
-No już kochanie nie smuć się-powiedział otwierając mi drzwi do auta.-Jedziemy razem do Hiszpanii na dwa tygodnie.
-Dobrze-uśmiechnęłam się sztucznie.
Na prawdę chciałam się cieszyć na ten wspólny wyjazd z Zayn'em, ale po prostu nie mogłam.Bolało mnie to, że osoba będąca dla mnie jak brat tak po prostu mnie olała.Perrie go zmieniła.Od tamtego dnia, kiedy zadzwonił do mnie pijany, nie miałam pojęcia co robi,co się z nim dzieje.Wiadomości o jego zachowaniu dostawałam od chłopaków.Jest mi na prawdę przykro.Zamknęłam oczy, opierając głowę o szybę.Próbowałam odgonić myśl, która mnie dręczyła.Poczułam na swoim ramieniu ciepły oddech Zayn'a, a potem jego wargi.
-Kochanie, proszę cię-szepnął wprost do mojego ucha.-Nie myśl o nim.
-To nie takie proste kotku-odpowiedziałam łapiąc jego ręce i przekładając je sobie w tali.-Harry jest dla mnie jak brat, a przez Perrie, całkowicie się zmienił-mówiąc to do moich oczu zaczęły napływać łzy.-Nie dzwoni, nie pisze...Martwię się o niego.Boję się, że wpadnie w złe towarzystwo, albo coś sobie zrobi.On jest niewiele starszy ode mnie.Chcę odzyskać mojego Harry'ego.
-Ty jesteś najzwyczajniej w świecie zazdrosna-oparł Zayn wycofując swoje ręce.-I to o Harry'ego.
-Kochanie, to nie prawda-lekko się oburzyła.-Kocham tylko ciebie, dobrze o tym wiesz.
-To dlaczego nawet teraz nie potrafisz zapomnieć o Harry'm?To trochę boli, kiedy ja się staram a ty cały czas myślisz tylko, jaki to Harry jest biedny.Chciałbym się po prostu cieszyć wspólnymi wakacjami, ale nie mogę.Zauważyłaś, że nas związek sprowadził się ostatnio do rozmów o Stylsie.To mi się nie podoba. On niszczy nas związek.
Zaskoczona jego wyznaniem, nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Zayn, ja się po prostu o niego martwię-próbowałam go jakoś przeprosić.-Tak samo martwiłabym się o każdego innego.Nie możesz powiedzieć, że martwię się tylko o Harr....
\-Po prostu przyznaj, że jesteś o niego zazdrosna.Dlatego, że zostawił cię dla Perrie-spojrzał mi w oczy.
-Wcale nie jestem zazdrosna!Jak wogóle mogłeś tak pomyśleć?-odwróciłam się do niego tyłem.
-Wiedziałem-mruknął sam do siebie.
Nie wiedziałam co robi, ale kiedy zza mnie zaczęły dochodzić dźwięki pochrapywania wiedziałam,że zasnął.Spojrzałam na obraz rozciągający się za oknem.Po moim policzku spłynęła łza.Jak Zayn mógł sobie coś takiego wymyślić?Ja?Zazdrosna?O Harry'ego?Nie to nie możliwe.Ale dlaczego Zayn mi nie ufa?Ja go tak bardzo kocham, nie chcę żeby coś się między nami zepsuło.Odwróciłam się do niego przodem.Chłopak tak słodko wyglądał kiedy spał.Uśmiechnęłam się i złożyłam na jego policzku pocałunek.Następnie znowu oparłam się o szybę i wyjęłam telefon.Po krótkim namyśle postanowiłam napisać do loczka.
,,Jesteś z siebie zadowolony?!O to ci chodziło?!Dlaczego chcesz mnie skłócić z Zayn'em?!Nawet nie przyszedłeś się pożegnać.Nie dzwonisz, nie piszesz, czy ty jeszcze o mnie pamiętasz?!Bardzo ci dziękuję Harry, mam nadzieję że twój plan się udał!"
Bez namysłu kliknęłam przycisk ,,Wyślij".
*Harry*
Siedziałem właśnie w salonie u Perrie, kiedy dostałem wiadomość.Była od Jane.W głębi duszy się ucieszyłem, ale kiedy przeczytałem treść esemesa załamałem się.Ja wcale nie miałem takiego zamiaru.Nie chcę niczego niszczyć, ja chcę po prostu....No właśnie czego ja chcę?Moje rozmyślania przerwały kroki.Szybko schowałem urządzenie do kieszeni i ująłem w dłoń kubek z chłodną kawą.
-Cześć Harry-pocałowała mnie w policzek Jade.-Na prawdę pijesz zimną kawę?
Spojrzałem w kubek.Rzeczywiście, napój był dość chłodny i....obrzydliwy.Skrzywiłem się i ledwo przełknąłem zawartość moich ust. Jade śmiała się przy tym w niebo głosy.Rzuciłem jej złowrogie spojrzenie i odstawiłem filiżankę.
-Ej,co jest?-zapytała dziewczyna siadając obok mnie.
-Co?Nic, dlaczego uważasz, że coś mogło się stać?-zapytałem drapiąc się nerwowo w kark.
-Harry, proszę cię-przerzuciła swoje włosy na jedną stronę, przez co wyglądała niezwykle ładnie.-Trochę się już znamy.
Pokiwałem głową, spuszczając .
-To co powiesz mi co się stało?-zapytała dziewczyna patrząc na mnie.
-Jane, wiesz kto to?-pokiwała głową.-No więc właśnie, ona powiedziała, że przez mnie jej związek się rozpada....
-A nie tego chciałeś?-zapytał już chłodniej.Od początku nie podobał jej się pomysł Perrie.
-Nie...to znaczy tak....Ja sam nie wiem....Teraz.... ja ją kocham, Jade-mówiłem nie patrząc na nią.
-To po co to robisz?-zapytała łącząc nasze palce.
-Nie wiem Jade, nie mam pojęcia.Ja chcę, żeby ona czuła do mnie, to co ja czuję do niej.
-Nie można nikogo zmusić do miłości Harry-objęła mnie ramieniem.-Ale jest osoba, która na pewno kocha cię tak samo mocno, jak ty kochasz Jane.
_______________________________________________________________________________________
Skończyłam ten rozdział o 11.28 w niedzielę.Trochę zajęło mi napisanie go, ale mam nadzieję, że wam się podoba.

sobota, 28 września 2013

ROZDZIAŁ 34





Witam serdecznie ;).Miałam dzisiaj świetny dzień.Nareszcie wypisałam się z tańców!Dlatego jestem niezwykle szczęśliwa.Dobrze teraz przechodzimy do rozdziału.
_________________________________________________________________________________
Patrząc na szczęśliwych El i Louis'a, sama poczułam się dobrze. Mimo panującego chłodu i nieprzyjemnego nastroju.Zamknęłam oczy i oparłam głowę o chłopaka stojącego za mną.
-Kochanie jest zimno, może wracajmy?-usłyszałam szept tuż nad moją głową. Zayn próbował otulić swoją kurtką, także moje ciało.
-Tak dobry pomysł-otworzyłam oczy obracając się w jego ramionach.
Chłopak obdarzył mnie uśmiechem i łapiąc moją dłoń w swoją pociągnął do samochodu.Posłusznie usiadłam po stronie pasażera.Kiedy Zayn zajął miejsce obok mnie zapytałam:
-A Louis i El?
-Oni pojechali gdzieś razem-odpowiedział uruchamiając samochód.
Pokiwałam głową układając kolana na siedzeniu i odwracając się w stronę okna.
-O właśnie-powiedział Zayn umieszczając swoją dłoń na moim udzie.-Za kilka dni jedziemy do Hiszpanii.
-Co?-Odwróciłam się gwałtownie zszokowana wiadomością.-Czemu mówisz mi to dopiero teraz?!
-Wybacz, chciałem ci zrobić niespodziankę-odpowiedział skruszony.
-Kochanie ja się na prawdę bardzo cieszę-pogłaskałam jego policzek.
-To świetnie!Jedziemy do ciebie, żeby zacząć się pakować-odparł z entuzjazmem.
Zaśmiałam się wracając do poprzedniej pozycji.Po kilku minutach chłopak zaparkował pod moim domem.Niechętnie wysiadłam z ciepłego auta znowu narażając się na chłód, tym razem połączony z lekkim deszczem.
-Co za głupia pogoda-mruknęłam sama do siebie wchodząc do domu.
-Usiądź sobie w salonie, a ja zrobię nam coś do picia-Zayn pocałował mój policzek.
Posłusznie weszłam do pomieszczenia zajmując miejsce na kanapie i nakrywając moje zimne nogi kocem. Zamknęłam oczy opierając o sofę.Było mi teraz tak dobrze,ciepło i bezpiecznie.Miłą chwilę spokoju przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie opuściłam moje ciepłe miejsce podchodząc do drzwi.
-Dzień dobry Jane-uśmiechnęła się do mnie jedna z koleżanek mojej mamy, na które zwykłam mówić ciociu.
-Cześć ciociu.Mamy nie ma.Zostawiła mnie samą na kilka dni-powiedziałam mając nadzieję, że tym argumentem ją spławię.
-Ojej-wyraźnie posmutniała.-Bo widzisz mam pewien problem.Jenifer nie ma z kim zostać, a ja muszę iść do pracy.Myślałam, że twoja mama mogłaby się nią zająć.Ale skoro jej nie ma...Dobrze,przepraszam i cze....
-Nie proszę poczekać-złapałam ją za ramię.-Bardzo chętnie zajmę się Jenifer.
-Na prawdę?Dziękuję ci bardzo-mówiła machając w stronę auta gdzie siedziała mała.-Chodź Jenifer,ciocia Jane się tobą zajmie.
Mała dziewczynka posłała mi ciepły uśmiech, pożegnała się z mamą i wyciągnęła w moim kierunku rączki.Zaśmiała się i podniosłam ją, jednocześnie zamykając drzwi.
-Chodź Jenifer poznasz kogoś-mówiłam kierując się do salonu.
-A kogo?-zapytała dziewczynka próbując dostrzec osobę która siedziała w salonie.
-Wujka Zayn'a-powiedziałam stawiając ją na podłodze.
Mulat na dźwięk swojego imienia odwrócił się przodem do nas.Mała zaskoczona nową osobą ukryła się za moim nogami.Malik zeskoczył z kanapy kucając przede mną, tak że teraz był wzrostu Jenifer.
-Hej-posłał jej piękny uśmiech.-Jestem Zayn,a ty jak się nazywasz?
-Jestem Jenifer-odpowiedziała dziewczynka jeszcze bardziej chowając się za moim ciałem.
-Śliczne imię.Chodź, może się pobawimy?-wyciągnął w jej kierunku dłoń.
Dziewczynka niepewnie popatrzyła na mnie,a uzyskując moje pozwoleni już trochę pewniej ujęła dłoń Mulata.Chłopak podszedł z nią do kanapy i posadził sobie na kolanach.
-To może ciocia Jane zrobi nam coś do picia, a my się pobawimy-zaproponował Zayn, co mała przyjęła z entuzjazmem.
Zaśmiałam się wychodząc z pokoju.Z salonu w którym zostawiła tą dwójkę cały czas dochodziły śmiechy i głoś Jenifer krzyczącej na Zayn'a.Kiedy w końcu zaniosłam im ciepłą czekoladę dziewczynka właśnie siedziała wtulona w Malika i oglądała wraz z nim bajkę.
-Kto chce gorącej czekolady?-zapytałam stawiając na stoliku przed nimi napój.
-Ja chcę-dziewczynka szybko zeskoczyła  z kolan mojego chłopaka.
-Tylko uważaj słonko, to gorące-powiedział Zayn głaszcząc jej włosy.
-Wiem wujek-wzięła kubek i znowu wpakował się na kolana Mulata.
Podałam Zayn'owi kubek i sama usiadłam obok niego.Patrzyłam w ekran telewizora nie rozumiejąc co tak fascynującego jest w bajce która właśnie oglądała Jenifer.Kreskówka o kilku dziewczynach przebranych za księżniczki to na prawdę nic ciekawego.Ale przecież mam !7 lat, a Jef  6.
*kilka godzin później*
Jest już po !7, a z tego co pamiętam to właśnie o tej godzinie Jenifer powinna chodź trochę się zdrzemnąć.Dziewczynka właśnie siedziała w salonie razem z Zayn'em kolorując obrazki.Wyszłam z pomieszczenia w którym właśnie się znajdowałam i udałam do pokoju skąd dochodziły śmiechy.
-No Jenifer-klasnęłam w dłonie tym samym zwracając ich uwagę na sobie.-Czas na krótką drzemkę.
-Nie chce ciociu-odpowiedziała wracając do poprzedniej czynności.
-Malutka, jak tylko się obudzisz dokończymy-Zayn pogłaskał ją po plechach.
-No dobrze-wstała niechętnie od stołu.-Chodź wujek.
Złapała rękę Zayn'a i zaczęła ciągnąc go do pokoju.Ja uśmiechnięta ciągnęłam się za nimi.Kiedy już byliśmy przy moim pokoju Mulat wziął małą na ręce i pomógł jej otworzyć drzwi.Następnie położył ją na łóżku nakrywając kołdrą. Po pocałowaniu jej czoła chciał już iśc, ale dziewczynka zatrzymała go.
-Wujek poczytaj mi-podała mu książeczkę.
Zayn uśmiechnął się siadając obok niej.Wycofałam się  z pokoju zamykając drzwi.Zeszłam na dół i zabrałam się za sprzątanie.nim się obejrzałam obok mnie stała mała sylwetka Jenifer.
-Słonko czemu nie śpisz?-zapytałam kucając przy niej.
-Bo wujek Zayn zasnął-zachichotała.-Chodź pokażę ci.
Szłam za dziewczynką, aż do mojego pokoju.Rzeczywiście Mulat leżał słodko obok białego misia.Jego twarz oświetlała tylko niewielka lampka.
-Zasnął jak zaczął mi czytać-zaśmiała się dziewczynka.
-Leć połóż się obok niego-popchnęłam ją lekko.
Dziewczynka posłusznie podbiegła do łóżka i wspieła się na nie.Następnie podniosła jedną z rąk Mulata i ułożyła się obok niego.
-Spróbuj zasnąc-pocałował czoło zarówno jej, jak i Mulata.
-Dobrze ciociu.
Posłałam jej całusa i wyszłam z pokoju.Udałam się na dół, gdzie ułożyłam moje ciało w wygodnej pozycji przed telewizorem. Włączyłam jakiś film, która niesamowicie mnie nudził.Zasypiałam, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.Niechętnie podniosłam się z kanapy.Otworzyłam drzwi obdarowując uśmiechem panią Smth.
-Dzień dobry, przyszłam po Jenifer-powitała mnie.
-Tak już po nią idę-uśmiechnęłam się jednocześnie usuwając się z drzwi, tak aby mogła wejśc do środka.-Mała przed chwilą zasnęła.
Kobieta pokiwała głową i śledziła moje ruchy kiedy zaczynałam się wspinać po schodach na gorę.Zapukałam cicho w drzwi.Nie uzyskując odpowiedzi weszłam do pokoju.dziewczynka wraz z Zayn'em spali sobie teraz słodko.Nie miałam serca ich budzić, jednakże nie miałam wyjścia.Na palcach podeszłam do łóżka na którym spali.Delikatnie potrząsnęłam ramieniem dziewczynki.
-Jenifer wstawaj-powiedziałam cicho.
Dziewczynka zaczynałam otwierać oczy i przeciągnęła się.
-Tak ciociu?-zapytała zaspana przenosząc wzrok na Zayn'a.
-Twoja mama przyjechała-uśmiechnęłam się do niej.
-Ale ja nie chcę-zaczęła przytulać się do Mulata.
-Obudź wujka,dobrze?odwiedzisz nas jeszcze kiedyś dobrze?Może jutro pojedziemy na lody co?-próbowałam przekonać ja, do zejścia na dół.
Dziewczynka pokiwała głową i  zaczęła skakać po Maliku.
-Wujek wstawaj!-krzyczała mała wprost do ucha chłopaka.
-Co?-Zayn prawie natychmiast usiadł.
-Chodź trzeba mała zaprowadzić na dół.Przyjechała jej mama-odpowiedziałam zdejmując z jego kolan małą dziewczynkę.
-Co, tak szybko?-zapytał zmartwiony Zayn.
-Ale ciocia obiecała, że jutro zabierzesz mnie na lody-uśmiechnęła się do niego dziewczynka.-Zgadzasz się wujek?
-Oczywiście, że tak-chłopak pocałował jej czoło,jednocześnie ujmując jej malutką dłoń w swoją.-Chodź idziemy do mamy.
Dziewczynka posłusznie ruszyła za nim po schodach.Kiedy znaleźliśmy się w przedpokoju Jenifer bardzo niechętnie puściła rękę Zayn'a stając obok swojej mamy.
-Jak się bawiłaś słoneczko?-zapytała jej rodzicielka
-Było super.Ciocia Jane ma takiego fajnego....y...no nie wiem kto to jest, ale wujek Zayn jest bardzo fajny-mówiła dziewczynka podekscytowana.-I obiecali,że jutro zabiorą mnie na lody.
-To świetnie-odpowiedziała jej matka.-Bardzo ci dziękuje Jane.Tobie też...chłopcze-obdarzyła Zayn'a uśmiechem.-Jane skontaktujesz się ze mną, kiedy przyjedziecie po małą.
-Dobrze, do widzenia-ruszyłam za nią w celu zamknięcia za nią drzwi.
Kiedy Jenifer miała już wychodzić szybko jeszcze wróciła do Zayn'a.Wyciągnęła w jego kierunku rączki.Chłopak podniósł ją przytulając do siebie.
-To do jutra słoneczko-pocałowałam jej policzek, odciągając ją od Multa.
Kiedy Jenifer wraz z matką zniknęły, opadłam na kanapę na której już znajdował się Zayn.
-Fajna ta mała-powiedział obejmując mnie i przyciągając do siebie.
-Tak wiem-odpowiedziałam zamykając oczy i umieszczając moją głowę na jego ramieniu.
-Skąd ją znasz?
-Córka koleżanki mojej mamy.
-Aha-przejechał nosem po mojej szyi.-Nie chciałabyś takiego małego szkraba w domu?
-Może kiedyś-mocniej się do niego przytuliłam.-Na razie....na razie mamy Jenifer.
Chłopak zaśmiał się, całując mój policzek.
-Widziałeś dzisiaj Harry'ego?-zapytałam otwierając oczy.
-Owszem, ale nie będziesz zachwycona jego towarzystwem-spuścił wzrok.
-A z kim był?
-Z Perrie.
___________________________________________________________________________________
Malikowa










poniedziałek, 23 września 2013

ROZDZIAŁ33

Naprawdę przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów.Rodzice wywieźli mnie na wieś.Tam nie mam internetu.A po drugie nie mam weny.Jeszcze raz przepraszam i zachęcam do czytania.
___________________________________________________________________________
IMG_6992Obdarzyłam Mulata uśmiechem i wbiłam wzrok w jedzenie.W mojej głowie krążyło teraz wiele myśli. O co chodzi?W czym ona może mu pomóc?Potrząsnęłam głową próbując wyrzucić je z mojej głowy.,,Spokojnie Jane!Zaufaj Harry'emu, to twój przyjaciel!"-krzyczała moja podświadomość.Nie dało to za wiele.Jeszcze raz spojrzałam na chłopaka siedzącego przede mną.Podniósł na mnie swoje czekoladowe tęczówki i uśmiechnął się.
-Kocham cię-szepnął łapiąc moją rękę.
-Ja ciebie też.Może powinniśmy zajrzeć do Louis'a?
-Wiesz, nie wiem czy to dobry pomysł-odparł.
-Ale dlaczego?
-Bo wiesz, Louis...On teraz nie najlepiej się czuje.
-I dlatego nie powinniście go teraz zostawiać-wstałam od stołu.-Zbieraj się Malik.
*kilkanaście minut później*
W domu u chłopaków, nie było praktycznie nikogo. Zayn powiedział, że pójdzie zobaczyć co u Louis'a.Jednak nie było go już trochę, więc niechętnie podniosła się z kanapy.W miarę cicho weszła po schodach.Zapukałam do pierwszych drzwi, a kiedy odpowiedziało mi smutne:,,Nikogo nie ma" zaczęłam je powoli otwierać.
-Mówiłem nikogo nie ma-burknął brunet ponownie umieszczając słuchawki w uszach.
-Louis nie powinieneś siedzieć teraz sam-zamknęłam drzwi i usiadłam na przeciwko niego.-Louis posłuchaj mnie.
-Daj mi spokój.
-Lou, wiem co czujesz.Ona była dla mnie jak siostra-ujęłam jego dłoń.
-Wiesz chociaż gdzie ona jest?Chciałbym żeby powiedziała mi prosto w twarz dlaczego to zrobiła-widziałam jak wierzchem dłoni ociera łzę.
-Nie mam pojęcia, ja też nie mam od niej wiadomości.
-Puk,puk-odwróciłam się w stronę drzwi, gdzie stał Zayn.-Widzę, że już go znalazłaś.
-Lou może wyjdziemy gdzieś.Nie możesz tu siedzieć cały czas-mówiłam jednocześnie robiąc miejsce Mulatowi.
-Nie,to zły pomysł.Ja wolałbym....-jego wypowiedź przerwał dzwonek telefonu.Jednak nie była to komórka Tomo, ale moja.
-Przepraszam na moment-uśmiechnęłam się wstając z łóżka i wychodząc z pokoju.
Osoba, która do mnie dzwoniła...Ta dziewczyna....Przeszły mnie dreszcze, kiedy drżącą dłonią odbierałam połączenie.Niepewnie przyłożyłam urządzenie do ucha,jednocześnie wchodząc do pokoju z którego niedawno wyszłam.Na pytające spojrzenia chłopaków, odpowiedziałam niemym:,,El"
-Słucham?-starałam się żeby mój głos nie drżał.Usiadłam na przeciwko Louis'a cały czas patrząc mu w oczy.
-Jane,ja....potrzebuję pomocy-szeptała słyszałam jak pomiędzy słowami wyrywa się z jej ust cichy szloch.
-A gdzie ty jesteś?
-Nie mam pojęcia.John...on mnie zabrał do jakiegoś miejsca,kiedy tylko podpalił dom...Boję się...Nie wiem gdzie jestem.
-Ale El, ja nie mogę ci uwierzyć-powiedziałam tym razem spuszczając wzrok, aby uniknąć srogiego wzroku Tomo.-Czy mam pewność,że to nie jest kolejna pułapka?Wezmę ze sobą Zayn'a i Louis'a, a John znowu nas porwie.
-Błagam cię Jane-tym razem jej szloch był jeszcze wyraźnie słyszalny.-Nie wytrzymam tu dłużej.Wiem, że zawiodłam.Na prawdę żałuję.NIe chciałam, ja zostałam zmuszona.Kocham ciebie i Louis'a.Błagam pomóżcie mi.
-Dobrze, ale jak mamy cię znaleźć?
-Zadzwoń do swojego ojca.Tylko z nim kontaktuje się John-szepnęła.-Ja muszę kończyć.On tu idzie.Pomóżcie mi.
Po tych słowach rozłączyła się.Bardzo zdziwiona umiejscowiłam telefon w kieszeni.
-I co?Co z nią?-Louis podniósł się i stanął obok Zayn'a, który palił papierosa.
-Ja..yy..wiesz Louis my musimy już jechać.Przyjedziemy po ciebie za dwie godziny,pa-szybko pocałowałam jego policzek,jednocześnie ciągnąc za sobą Zayn'a.
-Ale Jane, powiedz mi co z El?-Louis uniósł lekko głos.
-Ona...Sama nie wie gdzie jest-oparłam bezradnie siadając na łóżku.-Ten John, porwał ją.
-Musimy ją znaleźć-brunet chwycił za kurtkę, która leżała obok niego na krześle.-Na co czekasz?
-Tomo usiądź,uspokój się-Zayn złapał go za ramiona siłą usadzając w fotelu.
-Jane...-popatrzył na mnie błagalnie Tomlinson.
-Mówiła,żebym zadzwoniła do ojca.Podobno ten cały John rozmawia tylko z nim.Spokojnie Louis.Chodź na dół-złapałam go za rękę, tym samym uwalniając jego ciało spod dłoni Malik'a.-Napijesz się czegoś,uspokoisz.
Pokiwał głową,jednak w jego oczach widziałam strach.On na prawdę kocha tą dziewczynę.Kiedy zeszliśmy na dół,chłopak opadł  na kanapę.Pociągnęłam za sobą Zayn'a i już po chwili staliśmy w kuchni,przygotowując herbatę.Malik zbliżył się do mnie i jego dłonie zacisnęły się w mojej tali.Miękkie usta chłopaka odbiły się na moim karku,by po chwili całować także szyję i szczękę.W końcu jego głowa spoczęła na moim ramieniu.
-Kocham cię-szepnął wprost do mojego ucha.
-Wiem Zayn, ja ciebie też-odpowiedziałam próbując się obrócić.-Kotku, puścisz mnie?
Moja talia znowu stała się wolna, a ja chwyciłam w dłonie kubek z gorącą herbatą.Powoli weszłam do salonu,gdzie siedział Louis.Chłopak wpatrywał się w ekran telewizora.
-Proszę Lou-podałam mu kubek.-Louis!
Brunet odwrócił się do mnie.Po jego twarzy cały czas płynęły łzy, tworząc sobie nowe tory.
-E..El-odwrócił się znowu w kierunku ekranu.-To ona.
Odstawiłam naczynie usadawiając się obok niego.Rzeczywiście na ekranie była pokazana Calder.Dziewczyna szła kuśtykając na jedną nogę.Kiedy spojrzała w kamerę,mogliśmy zobaczyć łzy podobne do Louis'a.
-Jedziemy tam-poderwał się z miejsca ciągnąc mnie za rękę.
*kilkanaście minut później*
Wysiadłam z samochodu, szybciej niż moi pozostali towarzysze.Zrobiłam to przede wszystkim po to, żeby w razie czego zatrzymać Louis'a.Zaraz obok mnie pojawił się wspomniany chłopak.Złapał mnie swoją zimną dłonią za moją.
-Spokojnie Lou-szepnęłam- będzie dobrze tak?
Brak reakcji z jego strony przyjęłam z niepokojem.Kiedy obok nas pojawił się także i Zayn,pociągnęłam Lou za sobą.Trochę trudności sprawiło nam przedostanie się przez tłum gapiów.Gdy nam się to udało,próbowała w morzu białych kitli odszukać El.Jednak uprzedził mnie Louis, który już po chwili próbował pobić policjanta odciągającego go od Johna'a.Złapałam dłoń Malika i powędrowałam po śladach przyjaciela.Kiedy udało nam się dostać do El i Louis'a,mimowolnie się uśmiechnęłam.Chłopak mocno przytulała do siebie dziewczynę,która płakała w jego kurtkę.Sama oparłam się plecami o ciepły tors mojego chłopaka.Usłyszałam jak Lou szepcze całując Eleanor w czubek głowy:
-Nigdy więcej mi tego nie rób,słyszysz?Nigdy więcej.














 ______________________________________________________________________________
Brak weny,ale mam nadzieję że coś z tego wyszło.Kocham was i przepraszam.Komentujcie.
Malikowa.

sobota, 14 września 2013

ROZDZIAŁ 32



Chłopak obrócił mnie tyłem do siebie,  i wtulił w moje włosy.
-Po co mnie tu przyniosłeś?-zapytałam, odwracając się na plecy.
Jego uśmiech uznałam za pozwolenie na pocałunek, który chłopak pogłębił.
*następnego dnia*
Obudziłam się sama w pokoju. Niechętnie spuściłam nogi z łóżka i przetarłam zmęczone oczy, zaczynając rozglądać się za czymś do ubrania.Było to dość trudne, uwzględniając bałagan który zostawiliśmy.W końcu udało mi się znaleźć koszulkę mojego chłopaka. Szurając stopami zeszłam na dół.
-Dzień dobry-usłyszałam za sobą zachrypnięty głos Harry'ego, a potem jego miękkie usta odbiły się na moim policzku.
-Cześć-odpowiedziałam siadając na krześle.-Gdzie Zayn?
-Pojechał na chwilę do studia, prosił żebym z tobą został-powiedział chłopak odwracając się przodem.-Co chcesz do jedzenia?
-Siadaj-zwolniłam mu miejsce.-Znając Zayn'a wyciągnął cię z domu bez śniadania.
-Znasz go nawet za dobrze-zaśmiał się Loczek.
Obdarzyłam go tylko lekkim uśmiechem, po czym zaczęłam przygotowywać śniadanie.
-Co powiesz na sałatkę?
-Z miłą chęcią.
*piętnaście minut później*
-Harry!-pisnęłam kiedy chłopak, próbował wepchnąć we mnie jajko.
-No powiedz A
-Przestań, weź to człowieku!-krzyknęłam wyrywając się, przez co jedzenie znalazło się na koszulce Zayn'a.-Harry!
-Widzisz trzeba było się mnie słuchać-pogroził mi palcem.
Chciał powiedzieć coś więcej, ale niestety nie zdążył.W jego stronę powędrował liść sałaty.Chłopak zamknął usta kiedy liść znalazł się w jego wargach.Wyglądał bardzo śmiesznie.Nie mogłam się opanować.Chłopak zły wstał i przewiesił mnie sobie przez ramię.
-Harry, odstaw mnie!-krzyknęłam wyrywając się
-Nie.
_nie myśl nawet o tym!-jeszcze bardziej zaczęłam się wiercić, kiedy poczułam jak otwiera drzwi tarasowe.-Harry, puść!
-Jak sobie życzysz-uśmiechnął się, wrzucając moje ciało do basenu.
-Ty podła bestio-krzyknęłam ciągnąc go za nogawkę spodni, przez co on także wpadł do wody.
-Jane!
-Wróciłem!-dobiegł nas krzyk mojego chłopaka z przed pokoju.
Polazłam Loczkowi język i szybko wyskoczyłam z basenu.Podbiegłem do chłopaka skacząc na niego. Ownięłam nogi wokół jego bioder.
-Kotku dlaczego jesteś mokra?-zapytał zdziwiony.
Nie odpowiedziałam tylko mocno go pocałowałam.Mulat nie protestował.
-Zapytaj Harry'ego-zaśmiałam się.
-A gdzie on jest?
-W basenie.
Mina chłopaka wyrażała zdziwienie.Pociągnęłam go za sobą w kierunku tarasu.
-Cześć Zayn-ukazał swoje białe ząbki  białe ząbki Styles.
-Może mi ktoś wytłumaczyć, co tu się kurwa dzieje?
-My po prostu robiliśmy śniadanie-odpowiedziałam całując jego policzek.
-Harry, Louis kazał ci natychmiast przyjechać do domu.Podobno jest gośc i chcę cię widzieć-odpowiedział Zayn, pomagając przyjacielowi wyjść z basenu.-Ale najpierw dam ci coś do przebrania.
I razem zniknęli w domu.Rozejrzałam się po basenie.Na jednym ze stolików leżał telefon Harry'ego.Wzięłam go, kiedy na jego wyświetlaczu wyświetliła się wiadomość od...Perrie.
-Harry!-krzyknęłam w głąb domu., wchodząc do środka.-Harry, ktoś do ciebie napisał!
-Sprawdź kto-odkrzyknął.-Najlepiej przeczytaj.
Niechętnie kliknełam na ikonkę esemesa.
,,Chciałabym się z tobą. spotkać.Wydaję mi się, że mogę ci pomóc.Perrie<3"
-I co, kto to był?-zapytał chłopak zbiegając po schodach.Bez słowa podałam mu telefon.Po chwili popatrzył na mnie zdenerwowany.
-Nie mam pojęcia, o czym ona mówi.Naprawdę...
-Dobra Harry, jedź.Do zobaczenia-powiedziałam przyjacielsko całując go w usta.
Już po chwili Loczek znikł, a ja westchnęłam i udałam się do kuchni.Usiadłam przy stole, wkładając sobie do ust kawałek sałaty.
-O śniadanko-pocałował mnie Zayn, siadając na przeciwko.
-Co ma wspólnego Harry i Perrie?-zapytałam nawet na niego nie patrząc.Wiedziałam , że chłopak nie lubi o niej rozmawiać.Wbiłam widelec w kawałek ogórka.
-Nie wiem, a czemu pytasz?
-Harry dostał od niej wiadomość.Chciała się z nim spotkać, bo może mu pomóc.
-Nie wiem i nie przejmuj się tym.Cokolwiek by robili, pamiętaj że cię kocham.
________________________________________
Taki krótszy bo znowu nie mam weny.Przepraszam was bardzo. Ale mam nadzieję, że będziecie łaskawi.
Malikowa

piątek, 13 września 2013

ROZDZIAŁ 31









-Wracajmy-powiedziałam splatając nasze palce. 
Chłopak pokiwał głową, wyprzedzając mnie i otwierając przed moją osobą drzwi.Podziękowałam mu uśmiechem, po czym ponownie ukryłam się za plecami Mulata.Przymknęłam oczy, próbując zignorować rażące błyski i pytania.W miarę szybko pokonaliśmy dystans dzielący nas od bezpiecznego auta Harry'ego.Usiadłam z tyłu zamykając okna i zapinając pas.
-Zabierzcie mnie stąd-odetchnęłam opierając głowę o tylną część fotela.
Chłopcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia i już po chwili, ruszyliśmy starając się nikogo nie przejechać, co było dość trudnym zadaniem zważając na liczbę osób znajdujących się na placu przed szpitalem.Kiedy do moich uszu przestały dochodzić piski i krzyki, jeszcze raz odetchnęłam. Moim marzeniem było teraz znaleźć się w domu, najlepiej całkiem sama lub z Zayn'em. Spojrzałam przed siebie i zilustrowałam w lusterku mój wygląd.Wolałam jednak odwrócić wzrok, gdyż nie wyglądałam dobrze.
-Błagam zawieźcie mnie do domu-poprosiłam patrząc na profil Harry'ego.-Wyglądam beznadziejnie.
-Twoja mama dzwoniła-zignorował moje słowa Zayn, odwracając się do mnie przodem.-Zostawili ci dom na kilka dni.Sami pojechali do twojej babci.
Pokiwałam głową, wiedząc co ma na myśli.Jego oczy mówiły:,,Oczywiście zostanę z tobą".Ponownie zacisnęłam powieki, wsłuchując się w ciszę panującą między nami.Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
*później*
Obudziłam się w samochodzie, który stał zaparkowany na moim podjeździe.Ze mną siedział tylko Harry wpatrując się w przestrzeń przed nim. Lekko się przeciągnęłam , zwracając tym uwagę chłopaka.Loczek odwrócił się do mnie przodem, obdarzając moją osobę ślicznym uśmiechem.   
-Jak się spało?-zapytał odpinając swój pas i wysiadając z auta.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, ale chłopak po chwili pojawił się obok mnie wyciągając swoją dłoń w moim kierunku.Chętnie ujęłam ją i z jego pomocą wysiadłam z czarnego auta.Nie umknęło to uwadze kilku reporterów.Spojrzałam na nich zła, odwracając się na pięcie i szybki krokiem zmierzając w stronę mojego domu.Harry oczywiście ani na moment nie puścił mojej dłoni.Kiedy wreszcie znalazłam się w moim domu, z miłą chęcią zrzuciłam z siebie kurtkę któregoś z chłopaków i pociągnęłam przyjaciela do salonu.Sama weszłam do kuchni, gdzie zastałam bardzo przyjemny widok.A mianowicie, mój przystojny chłopak właśnie przyrządzał coś pysznego do jedzenia.Na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech, a dłonie same objęły jego ciało w tali.Pozostawiłam mokry ślad na jego karku, na co chłopak zareagował śmiechem.
-Widzę, że wstałaś-powiedział nie odwracając się do mnie.
-Ile mogę spać?-zapytałam puszczając jego ciało.-Co robisz?
-Gotuję dla ciebie i Harry'ego-odpowiedział, a ja przypatrywałam się skupieniu na jego twarzy.
-Yhym-mruknęłam.-To ja idę się zając Harry'm.Zawołasz mnie jakby co?
Mulat skinął głową, a ja niespiesznie wyszłam z pomieszczenia.Kiedy weszłam do salonu, mój przyjaciel był akurat zajęty swoim telefonem.Cicho usiadłam naprzeciwko niego podciągając nogi pod brodę i śledziłam każdy jego ruch.
-Harry?-zapytałam w końcu, na co Loczek oderwał wzrok od małego urządzenia,
-Tak?
-Nic-uśmiechnęłam się, tylko wprawiając go w zdenerwowanie.
Nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego teraz rozmowa z nim przychodziła mi z taką trudnością.
-Zayn, robi nam coś do jedzenia-zaczęłam.
-Nie jestem głodny-odpowiedział nawet nie podnosząc na mnie wzroku.
-Powinieneś coś zjeść.
-Jane, błagam-odpowiedział łamiącym się głosem.-Jeżeli mamy rozmawiać o jedzeniu to może nie odzywajmy się wcale.
-O co ci chodzi?-zapytałam zdezorientowana.
-Daj spokój-warknął.
-Harry, odpowiedz.
-Daj mi spokój, powiedziałem-odpowiedział wyraźnie coraz bardziej zły.
-Ale o co ci chodzi?I mógłbyś na mnie nie krzyczeć kiedy ja chcę po prostu porozmawiać?!-zapytałam też lekko unosząc głos.
-Ale ja wcale nie krzyczę!Chcę po prostu, żebyś się do mnie nie odzywała.Czy to tak trudno zrozumieć?!
-Dlaczego nagle, zrobiłeś się zły?-zapytałam teraz bardziej z żalem.
-A co cie to obchodzi-warknął znowu spuszczając głowę.
-Nie możesz mi po prostu odpowiedzieć?!
-Blondynka tego nie rozumie...-powiedział cicho, jednak ja to usłyszałam.
Takie słowa od przyjaciela, to jak cios w serce.
-C...Co?-zapytałam, czując jak po moich policzkach.
-Jane...To znaczy...-Ja...-zaczął się jąkać nerwowo drapiąc kark.
-Fajnie wiedzieć, co o mnie myśli najlepszy przyjaciel-odpowiedziałam krzyżując ręce na piersiach.
-Przepraszam...ni chciałem...-powiedział, speszony.
-Trudno Harry...Nie dość, że uważasz mnie za idiotkę, to jeszcze mi nie ufasz-powiedziałam z wyrzutem.
-To nie tak, że ci nie ufam...
-Więc powiedz mi do cholery o co chodzi?!-krzyknęłam.
-Nie krzycz...szepnął patrząc w stronę kuchni.
-Po prostu powiedz....
-Ty doskonale wiesz, o co chodzi-powiedział jeszcze ciszej.-Jestem po prostu zazdrosny.
Spojrzałam na niego, jednak moim oczom ukazała się tylko czupryna chłopaka.
-Harry, ja już nie wiem jak mam ci to tłumaczyć-powiedziałam, jakby sama do siebie.
-Ja wiem...Wszystko rozumiem...Będzie lepiej jak pójdę...-Chciał już wstać, jednak zdążyłam złapać jego nadgarstek.
-Nie,zostań...
Spojrzał na mnie swoimi hipnotyzującymi tęczówkami, ale jednak upierał się przy swoim.
-Lepiej będzie jeżeli przyjdę jutro...Musisz odpocząć-lekko musnął moje usta opuszczając dom.
-Co ty kurwa zrobiłaś Jane?-szepnęłam sama do siebie.
-Kicia, chodź jeść!-dobiegł mnie z kuchni głos Zayn'a. zanim wstałam ujęłam w pokaleczone dłonie moją komórkę i wystukałam wiadomość:
,,Mam nadzieję, że przyjdziesz jutro. Tęsknię.Jane."
IMG_6486
Potem kliknęłam wyślij i wiadomość już wędrowała do Harry'ego.Odkładajac telefon na stolik udałam się do kuchni, gdzie czekał na mnie Zayn. Nie powiem, żeby się nie postarał. Obdarzając go uśmiechem, zajęłam miejsce na przeciwko Mulata.
-Postarałeś się-powiedziałam ujmując w dłoń widelec.
-Dla ciebie wszystko-uśmiechnął się.
*kilkanaście minut później*
Siedziałam obok Zayn'a razem z nim przeglądając kanały telewizyjne.Na większości były albo reklamy, albo jakiś naprawdę nudny film.
-Co za bzdety-westchnęłam opierając się o jego ramię.
Chłopak nie przestając zmieniać stacji, przyciągnął mnie do siebie. Jednocześnie złożył na czubku mojej głowy pocałunek. nie mogąc złapać równowagi, ppo prostu położyłam się na jego kolanach. Chłopak pogłaskał mnie po włosach, po czym wyłączył telewizor. Spojrzałam na niego.Wpatrywał się w czarny ekran znajdujący się przed nami.
-Zayn?-szepnęłam, aby jak najmniej zakłócić panującą w pokoju ciszę.
-Tak?-przeniósł swój wzrok na mnie.
-Kocham cię wiesz?-nadal szeptałam, przyciągając go blisko.
-Ja ciebie też-odpowiedział łącząc nasze usta.-Wiesz kochanie...Na pewno jest kilka ciekawszych rzeczy którymi możemy się zająć...
-Na przykład?-zapytałam  przygryzając dolną wargę.
Chłopak tylko się uśmiechnął, znowu mnie całując.Tym razem jego usta nie zostały tylko przy moich. Chętnie składał drobne pocałunki na mojej szyi.
-Zayn, łaskoczesz-pisnęłam kiedy jego zarost zaczął podrażniać skórę na mojej szyi.Mulat nie przestał, wręcz przeciwnie.Jego usta, wraz z zarostem, przechodziły coraz niżej.
-Błagam cię, kochanie przestań!-zaczęłam się śmiać.
-Dobrze, ale chodź-powiedział wyciągając w moim kierunku dłoń. Już po chwili znajdowaliśmy się w sypialni.Chłopak przyciągnął mnie do siebie, po czym kolejny raz tego wieczoru pocałował.
-Wiesz, jak bardzo cię kocham?-zapytał szeptem, kładąc się obok mnie na łóżku.
-Oczywiście, że tak-pocałował jego czoło.
-To dobrze Jani.

        
_____________________________________________
Malikowa

URODZINKI NIALL'A.





Moi drodzy.Dzisiaj jest bardzo szczególny dzień.Tak, to dokładnie dzisiaj,13 września,urodził się Niall Horan .Jeden z członków naszego ukochanego zespołu.Przez te lata, bardzo się zmieniał.Pamiętamy go w X-factorze .Nieśmiały blondynek, o pięknym głosie. Jak wygląda teraz? Nadal ma zniewalający głos, ale wyprzystojniał, wydoroślał.Mimo wszystko i tak zawsze będziemy go kochać. Ale czy wygląd jest najważniejszy?Dla mnie nie.Niall jest nie tylko przystojny, ale ma także piękne wnętrze.Zabawny, troskliwy, opiekuńczy...Można by długo wymieniać.Wiem, że cokolwiek by się stało, ten chłopak nigdy mnie nie pozna.Ale i tak zmienił moje życie.Jego śmiech powoduje mimowolny uśmiech na mojej twarzy.Jego głos,przyprawia o motylki w brzuchu i ciarki na plechach.Co jeszcze można o nim powiedzieć?Wiele, ale niestety nie posiadam takiego zakresu słownictwa, aby go opisać.Chciałabym, po prostu życzyć mu wszystkiego Niallepszego, żeby się nie zmieniał i do końca potrafił rozbawić nas do łez.WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NIALL!

niedziela, 8 września 2013

ROZDZIAŁ 30







O MATKO TO JUŻ 30 ROZDZIAŁÓW!!!!!!!!!!!!!!!!!Miło mi,że przez ten czas zyskałam kilku czytelników.Może jest was więcej, ale komentuje tylko 2-3.Ale dla mnie to i tak dużo, może z czasem będzie Was więcej.A tak poza tym:KOCHAM WAS!!!!!
__________________________________________________________
Mocniej przyciągnąłem ją do siebie.
-Kocham cię Jane-szepnąłem zanim przybiegło do nas kilku mężczyzn w białych kitlach, oraz dwóch policjantów.
-Proszę ją puścić-powiedział jeden kucając przy nas.
-Nie, nich pan mi powie gdzie mam ją zanieść-warknąłem wstając i biorąc blondynkę na ręce.
Mężczyzna wywrócił oczami i wskazał na samochód przy którym leżał Louis.Chwiejąc się na nogach ruszyłem we wskazanym kierunku.Ostrożnie położyłem dziewczynę na noszach obok Louis'a. Tomo złapał mnie za rękaw kurtki i uśmiechając się z bólem powiedział:
-Brawo gościu.
Poklepałem go po ramieniu i znowu przeniosłem wzrok na moją księżniczkę. Całe jej ciało było pokryte większymi lub mniejszymi nacięciami.Oprzytomniałem i szybko podszedłem do policjantów stojących obok.
-Znaleźliście tego psychola,który poharatał moją księżni....Moją dziewczynę?-zapytałem
-Kilka oddziałów właśnie go ściga, są mniej więcej na obrzeżach Londynu.
Pokiwałem głową odwracając się przodem do karetki w która właśnie była wkładana Jane.Zaraz, zaraz...co?!Biegiem ruszyłem w tamtym kierunku dopadając jednego z lekarzy.
-Gdzie ją zabieracie?-zapytałem z troską w głosie.
-Musi jechać do szpitala,zbyt wiele ran, tu jej nie opatrzymy.A pan jest kim?
-Jej chłopakiem, ja ją  stamtąd wyniosłem-odpowiedziałem patrząc na niego z przerażeniem.
-Gratuluję odwagi-uśmiechnął się cierpko mężczyzna.-Ale raczej powinienem panu współczuć głupoty.Mógł pan tam zginąć.
-Ale nie zginąłem i przy okazji uratowałem cały mój świat-warknąłem wymijając go.-Jadę  z wami.
-Jane!Boże Jane kochanie-podbiegła do nas matka blondynki.-Córeczko, jak się czujesz?Co cię boli?Kto cię uratował?Jane, powiedz coś....
-Proszę pani, ta dziewczyna jest niesamowicie wykończona, przepraszam naprawdę musimy jechać-powiedział lekarz wymijająco.
-ja muszę jechać z wami to moja córka!-krzyknęła pani Carter ściskając w obu dłoniach ramiączko torebki.
-Ja ich zawiozę-powiedział Harry pojawiając się za nią.-Zayn...
-Jadę z tobą-powiedziałem wysiadając z karetki i idąc za moim przyjacielem.
*kilka minut później, szpital*
Siedziałem przed salą do której wnieśli już przytomną Jane.Oprócz mnie siedzieli tu:zapłakany,zmartwiony, blady jak ściana Harry;zapłakana, roztrzęsiona matka Jane;jej wściekły ojciec i kilku policjantów.W końcu drzwi otworzyły się i stanęła w nich cała zabandażowana Jane.
-O matko, dziecko!-krzyknęła jej matka biegnąc w jej stronę i rzucając się jej na szyję.
-Ała mamo, wszystko mnie boli-mruknęła niezadowolona blondynka.
Zaraz po niej pojawił się znajomy nam wszystkim lekarz.Obdarzył mnie i Harry'ego ciepłym uśmiechem i powiedział:
-Wydaję mi się że Jane potrzebny jest teraz przede kim spokój.Najlepiej żeby gdzieś wyjechała.
Kiwnąłem głową patrząc na Harry'ego.
-mamo jedźcie już do domu, aj przyjadę z Harry'm-uśmiechnęła się z bóle,
Jej matka pokiwała głową i już za chwilę jej nie było.
-Harry mogę cię na słówko?-zapytała patrząc na mnie przepraszająco.
*oczami Jane*
Odciągnęłam Loczka na stronę po czym oparłam moje obolałe ciało o ścianę.
-Harry-zaczęłam nie patrząc na niego.-Wiesz, że to nie miało sensu.Kocham cię,ale....To nie jest taka miłość jaką ty byś chciał.Przepraszam.
Czułam jak Harry opiera swoje duże dłonie ponad moją głową.
-Wiem, ale pamiętaj że nie żałuję niczego co powiedziałem, albo zrobiłem-szepnął unosząc mój podbródek.-Ja po prostu chcę dal ciebie jak najlepiej.A najlepszy dla ciebie będzie Zayn. Ale pozwól mi to zrobić ostatni raz.
Pokiwałam głową, na co on złączył nasze usta.Po chwili pocałunek się skończył, a my oficjalnie zostaliśmy przyjaciółmi.
-Dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiłaś.-powiedział po czym zostawił mnie samą.
Spojrzałam na Mulata siedzącego wciąż w tej samej pozycji.W końcu przeniósł wzrok na moją osobę.Uśmiechnęłam się zachęcająco,na co chłopak podniósł się i już po chwili był przy mnie.
-Jane, czy ja...czy my...
-Ja też cię kocham Zayn-powiedziałam ujmując jego twarz w moje dłonie.
-Czyli wszystko mi już wybaczyłaś, znowu jesteśmy parą?-zapytał z nadzieją w głosie.
Uśmiechnęłam się tylko i pokiwałam głową.Nie widziałam reakcji chłopaka,ale sądząc po tym jak mocno mnie przytulił mogę być pewna że się ucieszył.
-Przepraszam JAne, za wszystko-szeptał w moje włosy.-Kocham cię najmocniej na świecie,byłem taki głupi.Ale musisz mi uwierzyć, że ja naprawdę nic nie czuję do Perrie.To ty jesteś moim życiem.Co powiesz na wspólne wakacje?W Hiszpanii...Tylko ty i ja....
-Zaśmiałam się całując jego policzek.
-Kocham cię wariacie.
______________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale muszę się uczyć z Gegry, więc....A i proszę o komentarze.
Malikowa

piątek, 6 września 2013

ROZDZIAŁ 29







Czułam jak wściekłość opanowuje moje ciało.
-Jak mogłaś?!-krzyknęłam próbując się wyrwać.-Nienawidzę cię!Byłaś moją przyjaciółką!
-Jane,uspokój się-powiedział John spokojnie.
-Nie!Ta jędza....To twoja wina!To wszystko twoja wina!-krzyczałam kiedy mój oprawca zaczął powoli zbliżać się do mnie ujmując swoją dłonią moją twarz.-NIe dotykaj mnie!
Wyrwałam mu się.
-Przestań, bo pożałujesz-powiedział,a raczej warknął odwracając mnie przodem do siebie.
-Nie!Kazałam ci mnie nie dotykać!
-O nie...Mam w dupie co ty mi każesz i teraz ci to udowodnię-warknął wyjmując z kieszeni nóż.
Przejechał zimnym ostrzem po mojej szyi. Zamknęłam oczy, nie chcąc go widzieć.Czułam jak rozdziera moją koszulkę, na wysokości ramienia.Po chwili w tym samym miejscu poczułam okropny ból.Ból ciągnął się aż do nadgarstka.
-Aaaa!!!!-krzyknęłam mocniej zaciskając powieki.
-Widzisz, ja mogę wszystko-szepnął.-Więc lepiej mi się nie stawiaj.
Otworzyłam oczy i pokiwałam głową, następnie przenosząc wzrok na El.Dziewczyna stała przypatrując się wszystkiemu ze strachem w oczach.
-Widzisz do czego doprowadziłaś?-powiedziałam cicho przenosząc wzrok na rękę po której ciekła krew..-Widzisz!To wszystko twoja wina!Nie masz prawa zbliżać się do Meg!Przez ciebie teraz tu tkwię!-krzyczałam,a po moich policzkach ciekły łzy.
Brunetka kucnęła przede mną i szepnęła:
-Jane, przepraszam...Ja nie wiedziałam...Kocham cię, jesteś dla mnie jak siostra...
-Kłamiesz!Daj mi spokój!Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
Dziewczyna wybiegła z płaczem z piwnicy.
-Proszę dajcie mi spokój-powiedziałam patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
Mężczyzna pokiwał głową i opuścił pomieszczenie.
*w tym samym czasie oczami Harry'ego*
Siedziałem w salonie, wpatrując się w tłum ludzi którzy przesiadywali teraz w salonie u rodziców Jane.Zarówno ja, jak i Zayn zostaliśmy poproszeni o przybycie.Z moich oczu nieustannie płynęły łzy.Patrzyłem na wszystkich zgromadzonych. Mieli łzy w oczach, może z wyjątkiem policjantów.Byłem ciekaw gdzie podziewa się Louis.Wyszedł z El dość dawno temu.Nie zauważyłem nawet kiedy przysiadła się do mnie zapłakana Meg.
-Tęsknię za nią Harry-powiedziała wtulając się w mój tors.
-Ja też-powiedziałem obejmując jej wątłe ciało swoimi ramionami.-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Kto mi ją zabrał?-zapyta.
-Nie mam pojęcia. Było już dobrze...Jane była już moja...Nikt nie ma pojęcia kto mógł ją porwać, nie miała wrogów...-mówiłem bardziej do siebie niż do dziewczyny która płakał w moją koszulkę.
-Pan Harry?-odwróciłem twarz w stronę policjanta.Pokiwałem głową.-Pozwoli pan z nami.
Puściłem Megan i ruszyłem za mężczyzną.Weszliśmy do kuchni.Wskazał dłonią na krzesło, które zająłem.
-O co chodzi, wiecie już coś?-zapytałem z nadzieją, ściskając brzeg mojej białej koszulki.
-Można tak powiedzieć.Ale mam też dal pana złą wiadomość-spojrzałem na niego przerażony.
-Pana kolega Louis Tomlinson...On został porwany.
Opadłem na krzesło ukrywając twarz w dłoniach.
-Ale wydaje nam się, że wiemy przez kogo i wiemy gdzie znajduje się on wraz z pana dziewczyną-spojrzałem na niego wzrokiem pełnym nadziei.-Prawdopodobnie jest to John Johnson, mężczyzna którego szuka się w kilku krajach...Jednak nadal nie mamy pewności co do miejsca przetrzymywania Jane i Louis'a
-Jak to nie macie pewności!-krzyknąłem wściekły.-To co wy robicie?!Macie ją znaleźć!
-Proszę usiąść i na mnie nie krzyczeć-powiedział mężczyzna.
Podszedłem do niego ściskając w moich pięściach brzeg jego kurtki.
-Słuchaj koleś, zdajesz sprawę z tego kim jestem.Nie interesuje mnie czego nie jesteście pewni. Macie ich znaleźć,jasne?
Pokiwał głową, a ja wyszedłem z pokoju głośno trzaskając za sobą drzwiami.Nagle mnóstwo guziczków zaczęło się świecić, a po pokoju rozległ się dźwięk syreny. Spojrzałem zdezorientowany na jednego z policjantów.
-Mamy ich-powiedział uradowany biegnąc w stronę kolegów z pracy.
*Jane*
Siedziałam w kompletnej ciszy, która nagle przerwał męski głos:
-Gdzie ja jestem?
-Louis?-zapytałam zdezorientowana wytężając wzrok.
-Jane?Co..Co my tu robimy?
-Najwidoczniej obydwoje zostaliśmy porwani-prychnęłam.
-Ja...Ja się nie zgadzam!-krzyknął Tomlinson zaczynając się wyrywać.-Wypuście mnie stąd!Niedługo mam koncert, ja muszę na nim być!Natychmiast mnie uwolnij!
-Louis zamknij się, bo...-nie zdążyłam dokończyć, gdyż do pomieszczenia wpadł wściekły John.
-Czego drzesz mordę?-zapytał podchodząc do Louis'a.
-Wypuść mnie stąd!Wiesz kim ja jestem?!-darł się coraz bardziej zły Tomo. Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
-No wiem, i co?
-I każe ci mnie wypuścić!
-A jak tego nie zrobię to co?-zapytał John krzyżując ręce na piesiach.
-Pożałujesz tego-uśmiechnął się cwaniacko Louis.
-Śmieciu-warknął John rozrywając koszulkę Tomlinsona.
Z kieszeni wydobył nóż, jeszcze pełen krwi.Louis coraz bardziej przerażony patrzył na poczynania mężczyzny. Trzydziestolatek podszedł do niego z tyłu lekko zanurzając ostrze w opalonej skórze bruneta.
-Ała!!!-krzyknął Louis próbując się uwolnić, co tylko pogarszało sprawę bo nóż wbijał się głębiej.-Przestań.
-Wodzisz, ja zrobię z tobą co będę chciał, a ty nic do tego nie masz-powiedział chwytając go za włosy i ciągnąc do tyłu, przy okazji ciągnąc ostrze aż do łopatki chłopaka.
-Błagam zostaw go-powiedziałam prostując się.
John spojrzał na mnie zdziwiony.Chciał coś powiedzieć, ale zagłuszyły go policyjne koguty i głos z megafonu.
-Wyjdź z podniesionym rękami Johnson.To koniec.
Mężczyzna tylko się uśmiechnął i powiedział:
-Na to czekałem, więc teraz umrzecie sobie spokojnie.
Po czym zniknął za drzwiami.Spojrzałam przestraszona na Louis'a który zaciskał zęby próbując się nie rozpłakać.Nagle usłyszałam wybuch, a potem w całym domu zaczął unosić się dym i kurz.Widziałam jak Louis wyswobadza się z więzów i podchodzi do mnie.W poniszczeniu było całe mnóstwo kurzu i dymu, do którego teraz dołączył zapach spalenizny.Moje oczy zaczęły się zamykać.
-Nie Jane, nie poddawaj się-słyszałam jego głos.-Nie zostawaj mnie, Zayn'a Harry'ego.Przecież nie możesz ich zostawić.
-Ja już nie mam siły Lou-powiedziałam czując jak moje ręce stają się wolne.
Przyciągnęłam je do siebie.
-Chodź Jane-chłopak ujął moją obolałą dłoń, ale ją odsunęłam.
-Nie mam siły.Ratuj siebie Louis-mówiłam popychając go resztkami sił do przodu.
-Nie mogę cię tu zostawić-powiedział biorąc mnie na ręce.
Chłopak otworzył drzwi, a ja poczułam na mojej twarzy podmuch ciepłego,nawet bardzo gorącego powietrza na twarzy.Bezwładnie wysunęłam się z ramion chłopaka.
-Idź Louis.Razem nie damy ramy-powiedziałam dusząc się dymem.
-Jane, proszę nie rób mi tego.
-Idź, kurwa-warknęłam wypychając go z pomieszczenia i zatrzaskując drzwi.
Doczołgałam się do krzesła i usiadłam na nim chowając twarz w dłoniach.Chociaż jedno z nas uratowało się.
*oczami Louis'a*
Kiedy zostałem wypchnięty za drzwi, chciałem się wrócić.Niestety drzwi zatrzasnęły się.Dusząc się dymem, ruszyłem przed siebie.Wszędzie był ogień.Nie miałem pojęcia dokąd idę, po prostu szedłem przed siebie.Kurz drażnił mnie w oczy i ranę.Usłyszałem dźwięki dochodzące z zewnątrz.Słyszałem jak za mną zawalają się deski.W końcu zobaczyłem czerwony wóz stojący przed domem.Ostatkiem sił przedarłem się przez płonące drzwi i krzyknąłem:
-Pomocy!
Potem upadłem na ziemię.Czułem jak ktoś podnosi mnie i kładzie na czymś.Potem jechałem aż
znalazłem się przy jakimś aucie.Widziałem nad sobą twarze różnych ludzi, ale jedna wydała mi się znajoma.
-Harry-powiedziałem chwytając jego dłoń w moją..-Jane...ratujcie ją...Ona...-nie maiłem siły odpowiedzieć.Po prostu zamknąłem oczy.
*Zayn*
Siedziałem jak na szpilkach cały czas wpatrując się w płonący dom.Kiedy wyszedł z niego Louis, wiedziałem że zaraz musi pojawić się Jane.Ale jej nie było .Podniosłem się, zmierzając w kierunku wozu strażackiego, przy którym leżał Lou.kiedy usłyszałem jego urywkowe zdanie o Jane wiedziałem jedno.Ona jest w środku, a ja muszę ją ratować.Spojrzałem przepraszająco na Harry'ego i włożyłem na siebie kurtkę która leżała w wozie. Szybko podbiegłem pod linię która odgradzała mnie od Jane.Jakiś strażak złapał mnie w pasie krzycząc:
-Nie możesz tam wejść.To zaraz się zawali.
-Ale tam jest dziewczyna!-krzyknąłem wyrywając mu się i wbiegając do domu.
-Jane!-krzyknąłem rozglądając się po resztkach rzeczy, znajdujących się tu kiedyś.
Ruszyłem przed siebie, przeskakując dziury znajdujące się w podłodze.Zobaczyłem jedyne zamknięte drzwi.Prowadziły do nich pozostałości schodów.Ostrożnie zszedłem po nich.
-Jane!-krzyknąłem łapiąc za klamkę i ciągnąc ją do siebie.Nic.
Kiedy po kilku takich próbach drzwi nadal nie ustępowały, wziąłem rozbieg i wbiegłem w nie.Otworzyły się ukazując pomieszczenie pełne dymu, a na krześle siedziała dziewczyna.Na mój widok poderwała się z krzesła i podbiegła do mnie wtulając się w mój tors.
-Zayn, jesteś-wyszeptała.
Drżącymi dłońmi objąłem jej wątłe ramiona.Czułem jak się przewraca.Wziąłem ją na ręce i szepnąłem:
-Uratuję cię.Trzymaj się kochanie.
Dziewczyna ujęła moją twarz w swoje czarne od dymu dłonie i złączyła nasze usta.To był najwspanialszy pocałunek na świcie.Nie chciałem myśleć, że mógł być on naszym ostatnim.Zaczął powoli iśc w kierunku drzwi.Kiedy byliśmy już na schodach słyszałem jak za nami te same drzwi się zawaliły.Przyspieszyłem kroku.Po chwili już biegłem,mocniej przytulając dziewczynę do siebie.Za nami łamały się i spadały na ziemię kolejne partie podłogi.Byliśmy już kilka metrów od drzwi, kiedy deski pod nami zaczęły się niebezpiecznie poruszają. Ostatkami siły pobiegłem, jednocześnie wychodząc z domu akurat kilka sekund przed tym jak drzwi wejściowe całkowicie się zawaliły.Leżałem na ziemi tuląc do siebie Jane.Dziewczyna trzęsła się i płakała w moją koszulkę.
-Dziękuję-szepnęła patrząc mi w oczy.-Dziękuje Zayn.
_________________________________________________
Jak widać główni bohaterowie żyją.Proszę o komentarze.
Malikowa

poniedziałek, 2 września 2013

ROZDZIAŁ 28



Eleonor przez chwilę zastanawiał się jak wyciągnąć na dwór swojego sławnego chłopaka, aż w końcu wpadła na pomysł. Odeszła kilka kroków od jego domu i wybrała numer Tomlinsona.Po kilku sygnałach w słuchawce odezwał się melodyjny głos:
-Słucham?
-Cześć kotku, to ja.Przepraszam, że tak szybko wyszła.Naprawdę nie mam pojęcia, gdzie jest moja przyjaciółka-kłamała brunetka oglądają swoje paznokcie.-Co powiesz, na kawę w ramach przeprosin?
-Jasne, bardzo chętnie.Kiedy?
-Nawet zaraz.Jestem kilka kroków od twojego domu, więc mogę przyjść i gdzieś pójdziemy.
-Dobra,czekam.Pa.
Rozłączyła się zacierając zmarznięte dłonie.Zanim ruszyła w stronę willi jej chłopaka, napisała do szefa:
,,Idziemy do kawiarni.Pewnie tej w parku."
Schowała małe urządzenie do torebki, po czym szybko udała się na posesję One Direction.Jej chłopak już czekał przy aucie.Zarys jego idealnej sylwetki, wywołał u dziewczyny motylki w brzuchu oraz uśmiech na twarzy.Naprawdę go kochała, jednak jej praca była najważniejsza.
-Cześć-przytuliła plecy bruneta.
-Cześć ślicznotko-wyszeptał obracając się i łącząc jej wargi ze swoimi.-To co jedziemy?
Pokiwała głową i wsiadła do czarnego auta.Odetchnęła głęboko zapominając na chwilę o uczuciach, którymi darzyła bruneta.Kiedy i on pojawił się obok niej, po prostu ruszyli.
*oczami Jane*
Siedziałam na krześle w kompletnej ciszy, coraz mocniej zaciskając powieki.Niesamowity ból rozdzierał moje plecy.łzy nadal spływały po mojej twarzy, tworząc kolejne rządki.Gdzieś w oddali słyszałam głos John'a.Rozmawiał z kimś przez telefon.
*narracja trzecioosobowa*
Louis pomógł El wysiąść z auta i splótł ich palce.Nie miał pojęcia o czym myśli dziewczyna i nie wiedział dlaczego nerwowo się rozgląda.El szukała swojego szefa, który obiecał być na miejscu.Rzeczywiście John znajdował się na terenie parku, ale nie miał zamiaru łapać Tomlinsona teraz.Siedział na ławce z której miał dobry widok na parę, która mimo chłodnego dnia zdecydowała się usiąść na dworze. Eleonor zamówiła jedynie kawę. Kiedy jej telefon zawibrował w kieszeni, dziewczyna momentalnie się wyprostowała. Jej chłopak patrzył w kawę, która zamówił także sobie. Nie wiedział, że jest obserwowany. El dyskretnie wysunęła komórkę z kieszeni odczytując wiadomość:
,,Wyciągnij go do parku.Ja się nim zajmę"
Brunetka uśmiechnęła się pod nosem, patrząc na przystojnego chłopaka siedzącego przede nią.Nie chciała tego robić.Nie chciała go krzywdzić, ale praca...Odchrząknęła przykuwając jego uwagę.
-Co powiesz na spacer?-zapytała uśmiechając się słodko i łącząc ich dłonie.
 na jej ramiona płaszcz.
Dziewczyna podziękowała uśmiechem. Kiedy, po zapłaceniu, udali się w głąb parku, chłopak niepewnie objął dziewczynę.Brunetka dostała jeszcze jednego esemesa od swojego szefa:
,,Usiądźcie sobie nad jeziorem.Tam go załatwię."
Oczywiście nie mogła nie wykonać zadania.ostatni raz przytuliła się do ciepłego torsu swojego ukochanego. Kiedy zobaczyła jezioro i ławkę na przeciwko, odgoniła od siebie myśl, żeby iść dalej.Pociągnęła bruneta na siedzenie.Chłopak nie protestował.Nie wiedział co za chwilę nastąpi. Nie wiedział, też dlaczego jego dziewczyna odsunęła się od niego z przepraszającym uśmiechem na twarzy.Chciał ją o to zapytać kiedy nagle poczuł straszliwy ból z tyłu głowy, spowodowany uderzenie, butelką, a obraz zaczął nagle znikać.
*godzinę później, oczami Jane*
Siedziałam na tym krześle myśląc o tym co będzie z Zayn'em po tym wszystkim.Kiedy jej już  zabraknie.Moje rozmyślania przerwały głosy dochodzące z góry.Po chwili drzwi do mojego,,więzienia" zaczęły się otwierać.
-Pospiesz się....jest cholernie ciężki-usłyszałam głos John'a.
Do kogo on mówi?Już po chwili mężczyzna wszedł do pomieszczenia niosąc kogoś na rękach
-Cześć Jane.Przyniosłem ci kolegę-uśmiechnął się, następnie odwracając się do drzwi.-El natchymiast do mnie!
El!-te słowa krążył po mojej głowie.Ta El?!Dziewczyna Louis'a?!Moja przyjaciółka?! Kiedy ta osoba pojawiła się w piwnicy, dostrzegłam falowane włosy i znajomy uśmiech. To ona!
__________________________
Oto on.
Malikowa.